Reklama

Beznadziejni, fatalni… Trudno być Czarnym Koniem (12)

redakcja

Autor:redakcja

23 czerwca 2014, 14:24 • 3 min czytania 0 komentarzy

Rozpieszcza nas ten mundial. Widzę, że już nawet mecz Korei z Algierią nie pozwala odejść od telewizora. Nagle dowiaduję się, że to jedno z lepszych spotkań turnieju. I ciągle tylko te porównania, że wszyscy dobrzy, że waleczni i tylko my, Polacy mamy szczęście, że mundial oglądamy w domu, bo inaczej wstyd, hańba i frajerstwo.

Beznadziejni, fatalni… Trudno być Czarnym Koniem (12)

Iran? Śmialiśmy się, że sami piorą stroje, a oni prawie ograli Argentynę. Nigeria? Organizacyjnie Stal Mielec, a mają już cztery punkty. No i tradycyjnie Kostaryka. Dwa gole Bosackiego. Ostatnia porażka na mundialu z Polakami. Ha, ha. Śmiejemy się, a sami – jakby to powiedział Jan Tomaszewski – jesteśmy sto lat za Murzynami.

Pisanie, że w Brazylii nie wyszlibyśmy z grupy to banał. Tak, wiem. Ale z każdym dniem turnieju jeszcze mocniej się to potwierdza. Trudno zlokalizować drużynę, z którą dalibyśmy sobie radę. Kostaryka pogrywa z Włochami w Dziadka, a z trybun słychać „Ole”. W Ekwadorze wiatr robi nieznany szerzej Enner Valencia. Nagle wjeżdża Algieria i w godzinę strzela cztery bramki. A my jak to my – nie gramy w Brazylii, więc męczymy ludzi opowieściami, że Rooney na mundialu ma tyle samo goli, co Kryszałowicz, a Messi jest tak żenujący, że nawet z gonieniem Bosackiego ma problemy. No teraz ostatnio strzelił, rzutem na taśmę. Ale i tak jest słaby. Przecież Internet nie może się mylić.

Słaby jest Messi. Słaba Argentyna. W niedzielę czytam, że beznadziejna jest też Belgia, bo przecież tylko usypia, a miała zachwycać i to od pierwszego meczu mundialu. Czarny koń – orzekli wszyscy. Już dawno pisałem, że śmieszy mnie określenie czarny koń, bo skoro wszyscy tylko Belgia i Belgia, to może zamiast czarny koń, powinniśmy mówić faworyt?

Mam czasem wrażenie, że straszna presja ciąży na zespole Wilmotsa. Jeszcze meczu nie przegrali, a wszyscy pytają „gdzie ta rewolucja?”. Beznadziejni. Słabi. A po dwóch meczach mają sześć punktów i na koniec grają jeszcze z frajerami, czyli Koreą. Nie będę teraz przytaczał dyrdymałów ze studia TVP o tzw. „drużynach turniejowych”, rozkręcających się z meczu na mecz, ale nie wiem, naprawdę nie wiem za co tak wszyscy tych Belgów krytykują. Że Hazard jeszcze nie strzelił? Że Mertens miał dobrą tylko pierwszą połowę? A może za to, że na razie trzy gole strzelili tylko rezerwowi? Nie wiem, oświećcie mnie.

Reklama

Belgia zaczęła przeciętnie. Oba mecze wygrała w końcówkach. Lukaku stoi jak dąb. Fellaini spowalnia akcje. Hazard gra zrywami. Ale te zrywy ostatecznie dają zwycięstwa. Z czarnych koni Bośnia spakowała już walizki, Szwajcaria liże rany po Francuzach, a Belgia ma sto procent wygranych meczów. Na razie zrobiła swoje. Rozumiem, jak ktoś mówi „liczyłem na lepszą grę”, ale nie rozumiem pytań o rewolucję. A jak ktoś pisze, że słaby początek i że złe przygotowanie, to w ogóle ręce opadają. Znowu odsyłam do tabeli. I do historii.

Belgia ostatni raz na mistrzostwach świata grała w 2002 roku. W czasach, kiedy z dychą grał Johan Walem ze Standardu Liege, a obok niego w pomocy biegał wyróżniający się niczym Yves Vanderhaeghe. Dziś w tej drużynie są mistrzostwie Anglii i Hiszpanii, triumfator Ligi Mistrzów, gwiazdy czołowych drużyn Europy. Nie chcę teraz robić analizy tego wszystkiego, bo temat grany był już parę razy. Ale zmianę widać jak na dłoni.

-Eliminacje do MŚ z dorobkiem 18-4.
-Awans po dwunastu latach.
-Jedna z najmłodszych reprezentacji na mundialu.

Belgowie mają generację, która nie pamięta już Korei i Japonii. Z tamtego składu jest dziś tylko Van Buyten, no i naturalnie Wilmots. To jego zresztą zapamiętam najbardziej. W 1/8 finału z Brazylią wkręcał Lucio jak chciał, strzelił gola na 1:0, a potem wszystko odebrał sędzia. Ten mundial to dla niego rewanż. Dla nowego pokolenia Belgów – przedsmak kolejnych wielkich turniejów. Oni jeszcze mają czas. Na razie się docierają, choć dla wielu internetowych hejterów powinni już ograć Algierię 4:0 i wrzucić trójkę Rosjanom. Przecież gra tam Hazard. Przecież rewolucja! Belgia!

Czarny koń…

PAWEŁ GRABOWSKI 

Reklama

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...