Przyzwoitość ma swoją cenę – konkretnie 50 tysięcy złotych

redakcja

Autor:redakcja

07 maja 2014, 11:04 • 2 min czytania

Wielki biznes, pełne trybuny, sponsorzy za miliony, transfery z klubu o kosmicznej wartości. Wszystko takie piękne i błyszczące. A jeśli się zajrzy głębiej – to jednak wieś, słoma się wala tu i tam. Zaglądamy do dzisiejszego „Przeglądu Sportowego” i czego się dowiadujemy? Ł»e Lech Poznań – zwany w przeszłości Amicą Wronki (co jest dla sprawy kluczowe, to nie zwykła złośliwość) – nie zamierza płacić Uczniowskiemu Klubowi Sportowemu Marcinki Kępno.
Biedne Marcinki zagubiły się w świecie poważnego futbolu, trafiły na większych cwaniaków i 50 tysięcy złotych przeszło koło nosa. W ten oto sposób – dla 50 tysięcy złotych – poznański Lech postanowił się w oczach opinii publicznej skompromitować.

Przyzwoitość ma swoją cenę – konkretnie 50 tysięcy złotych
Reklama

O co chodzi? Marcinki oddały Amice Wronki Kamila Drygasa, zastrzegając sobie 10 procent od kolejnego transferu. Ci sami ludzie, którzy zarządzali Amiką, wcześniej przejęli Lecha i przenieśli do niego nie tylko licencję, ale też zawodników. Z czasem ruch szedł coraz większy – z Amiki do Lecha, oczywiście bezgotówkowo, bo jakże inaczej. I kiedy Lech sprzedał Drygasa do Zawiszy za 500 tysięcy złotych, to Marcinki usłyszały: zaraz, zaraz, ale to Lech sprzedawał, a nie Amica. Z Amiki do Lecha to on przeszedł za darmo. Dlatego nic wam się nie należy. Nawet jeśli oba kluby są w praktyce w tych samych rękach.

Lech mógł wziąć dla siebie 450 tysięcy złotych i zachować twarz, albo – jak widać – 500 tysięcy i się zbłaźnić. Obrzydliwe, godne największej pogardy cwaniactwo. Na licencyjnych roszadach jak widać cierpią niewinni.

Reklama

Ł»yczymy wam, drodzy działacze Kolejorza, byście się tą śmieszną dla was sumą udławili. I żeby żaden mały klub nigdy, pod żadnym pozorem nie będzie z wami robił interesów, a wszyscy utalentowali zawodnicy trafią do konkurencji.

Fot.Fotopyk

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama