Reklama

Jaja w Afryce. Turniej absurdu w ośmiu krokach

redakcja

Autor:redakcja

02 lutego 2015, 15:59 • 4 min czytania 0 komentarzy

Powoli zbliżamy się do końca Pucharu Narodów Afryki. Pewnie niedługo damy jakieś podsumowanie, ale sam turniej jest tak absurdalny, że już teraz kusi nas, żeby wypisać kilka rzeczy. Nigdzie indziej nie znajdziecie przykładowego Pierre’a-Emericka Aubameyanga w otoczeniu zawodników, którym z koszulek odpadają nazwiska. Nikt normalny nie dopuściłby do takiego wałku, jaki mieliśmy okazję oglądać przy mecz Gwinei Równikowej i chyba nikt trzeźwy nie wjechałby w piłkarza… meleksem. Cała Afryka. Wierzcie lub nie, ale za to ich kochamy. Poniżej osiem rzeczy, które zapamiętamy z ostatnich tygodni.

Jaja w Afryce. Turniej absurdu w ośmiu krokach

1. Maciej Terlecki – świeża sprawa, bo mogliśmy go usłyszeć dopiero wczoraj przy okazji meczu Wybrzeża Kości Słoniowej z Algierią. Do teraz zastanawiamy się, co było wynikiem tych dziwnych dźwięków wydawanych przez komentatora Eurosportu i wcale w tej refleksji nie jesteśmy odosobnieni. Śmiechy bez powodu. Majaczenie bez ładu i składu. No ogólnie komentarz z ulicy, tzn. z przypadku, bo kto normalny powiedziałby, że Wilfried Bony rusza się jak „pyton tygrysi”, a akcja tegoż Bony’ego z Toure to rezultat schematów wypracowanych na treningach Manchester City. Masakra.

2. Magiczne kulki – już sam fakt losowania jest absurdalny, bo jaka poważna impreza rozstrzyga kwestię awansu w ten sposób? Przypomnijmy: Mali i Gwinea ostatni mecz grupowy zakończyły na remis, drużyny były na boisku i wystarczyło zarządzić rzuty karne, niestety ktoś wymyślił przepisy rodem z podwórka, że o wszystkim zdecydują gorące kulki, co w tym momencie bardziej zaczęło nam wyglądać na totolotek niż piłkę nożną. Zresztą to nie koniec komizmu tego wydarzenia. Po pierwsze – nikt nie transmitował tego na żywo, po drugie – ktoś odpowiedzialny za losowanie ze strony Mali nie potrafił otworzyć kulki! Niby szczegół, ale spójrzcie na tego pana po lewej i spróbujcie powstrzymać się od śmiechu.

3. Konferencja prasowa w Biedaszybie – zobaczyliśmy ostatnio w zagranicznych stacjach materiały z treningów, tzn. jak trenują afrykańskie drużyny w czasie turnieju i powiemy jedno: załamka. Macie szczęście, że nie widzieliście tych biedaszybów. To pokazuje, że sporo jeszcze wody musi upłynąć w Nilu, żeby PNA choć w małym stopniu zaczęło przypominać profesjonalny turniej. Kiedy za parę miesięcy spytacie nas, co zapamiętaliśmy z Gwinei, odpowiemy: konferencję prasową. W tym roku wyglądają one mniej więcej tak:

Reklama

B70An6tIAAEr2J21.jpg-large1-2

4. Odpadające numery z koszulek – też obrazek z serii Archiwum X. To był bodajże mecz Gwinea – Mali. Tylko w Afryce spotkanie o wyjście z grupy mogło toczyć się na polu buraków, a zawodnikom z koszulek odpadały nazwiska…

5. Strzał w pysk od Gervinho – dziwnie czuliśmy się, oglądając go wczoraj na boisku. Gervinho znowu grał w WKS, znowu prowadził drużynę do zwycięstwa, awansował nawet do półfinału, a przecież tak naprawdę na tym turnieju już go powinno nie być, bo kara dwóch meczów za zdzielenie rywala po pysku to jednak przesada. Jeśli pół świata w trakcie mundialu skazywało Suareza na ostracyzm, jeśli Urugwajczyk dostał trzy miesiące kary za jedno ugryzienie Chielliniego, to Gervinho takich miesięcy powinien dostać przynajmniej tyle samo. Teksty w stylu: „ale tamto to była recydywa”, do nas nie przemawiają.

6. Lekko nietrzeźwy kierowca meleksu – pozostawiamy bez komentarza, niech przemówi obraz.

Reklama

7. Koniec kariery Ibrahimy Traore – niby nic wielkiego, bo to tylko skrzydłowy Gwinei, ale facet obraził się po porażce z Ghaną i powiedział, że kończy reprezentacyjną karierę. Przypomnijmy, że ma 26 lat i za dwa lata na pewno zmieni zdanie. Typowe: najpierw powiem, potem pomyślę.

8. Wałek sceny grozy po awansie Gwinei – ten mecz to cały Puchar Narodów Afryki w pigułce. Pewnie ktoś się teraz obrazi, możliwe, że nasz znajomy Mamadou Diouf, z którym niedawno opublikowaliśmy wywiad, zacznie pisać smsy, ale umówmy się: to wszystko jest niepoważne. Sędzia w obstawie policjantów, przepychanki jak przy otwarciu kolejnego MediaMarkt. Brakuje tylko muzyczki z Benny Hilla i dźwięków ślizgających się na skórce od banana zawodników. W skrócie: degrengolada, a zaczęło się od tego, że arbiter z Mauritiusu bezczelnie skręcił piłkarzy Tunezji. Do 90. minuty prowadzili 1:0, byli wszystkimi kończynami w półfinale, aż nagle … karny. Haha! Gwinea Katarem Afryki. Najpierw naturalizowali trzy czwarte składu, a teraz to…

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...