Reklama

Za i przeciw, czyli jaki sens miał transfer Masłowskiego z Zawiszy do Legii?

redakcja

Autor:redakcja

27 stycznia 2015, 22:25 • 4 min czytania 0 komentarzy

Niektórzy się wkurzają, że za dużo o tym transferze piszemy, ale co tam – jaka liga, takie hity. No a przejście Michała Masłowskiego z Zawiszy do Legii jest pod względem finansowym sporym wydarzeniem. Poza tym, o czym innym pisać? Przecież nie o tym, że ktoś skręcił nogę. Dlatego chyba już ostatni tekst o Masłowskim. Krótkie podsumowanie, co przemawia za nim, a co przeciwko niemu. 

Za i przeciw, czyli jaki sens miał transfer Masłowskiego z Zawiszy do Legii?

Za – potencjał. Masłowski potrafi grać w piłkę i widzą to w zasadzie wszyscy trenerzy w kraju, selekcjonera Adama Nawałki nie wyłączając. Trochę późno przebił się do ekstraklasy, kilka razy musiał pocałować klamkę, ale taka już specyfika naszego rynku, że nie wszystkie talenty są w porę wyławiane. Kiedy Masłowski już się w tej lidze zameldował, to od razu było widać, że piłka mu nie przeszkadza, potrafi z nią szybko biegać, sporo widzi i ma niezłe uderzenie. Przejście do mocniejszego zespołu może być skokiem na głęboką wodę i pójściem na dno, ale może też być wielką ulgą – że oto teraz Masłowskiemu w towarzystwie lepszych i bardziej kumatych zawodników będzie się grało łatwiej. Zawsze trudno przewidzieć, czy piłkarz nowe otoczenie będzie traktował jako szansę dla siebie, czy też się zwyczajnie spali.

Za – charakter. Masłowski to inteligentny człowiek. I dodatkowo poznał życie. Zacytujemy nasz wywiad z tym zawodnikiem: – W dzień dojeżdżałem na treningi do Dzierżoniowa, a w weekendy pracowałem jako dozorca w hotelu w Strzelinie. Dwie nocki ja, dwie tata. On zresztą do dziś tam pracuje. Potem po takiej nocce, żeby trochę dorobić, szedłem i sprzątałem posesję, m.in. grabiąc liście, więc stąd ten „ogrodnik”. Śmialiśmy się z tatą, że pieniądze leżą na ziemi, bo tak wtedy akurat było. To był rok, kiedy naprawdę miałem bardzo pod górę, ale jakoś sobie poradziłem. Doceniam to, co mam teraz.

Trochę za, trochę przeciw – zdrowie. Niestety, poza tym że Masłowski sporo widzi, można się obawiać, czy aby na pewno ma zdrowie na duże, regularne granie. Przebyte w życiu kontuzje sugerują, że nie jest to piłkarz nie do zdarcia. O tyle dla Legii sytuacja jest w miarę klarowna, że przez ostatnie miesiące Masłowski korzystał z pomocy medycznej w Warszawie, więc zapewne nowy klub wie o jego organizmie wszystko. Ponadto faktem jest, że nie licząc obecnego sezonu, w poprzednich czterech Masłowski zawsze rozgrywał minimum dwadzieścia meczów. A i w tym sezonie ma szansę tę barierę przekroczyć. Czyli może nie do zdarcia nie jest, ale szklany też nie.

Trochę za, trochę przeciw – wiek. Piłkarz w grudniu skończył 25 lat. Ani mało, ani dużo. Jednak biorąc pod uwagę rynek transferowy, optymalny moment do wyjazdu z polskiej ligi za duże pieniądze już za nim. Oczywiście, dalej wiele w jego życiu może się zmienić – Maor Melikson, Arkadiusz Głowacki czy też Rafał Murawski byli starsi, gdy za spore pieniądze wyjeżdżali do innych krajów. Niemniej chyba można uznać, że Legia pozyskała zawodnika Zawiszy z myślą o tym, że zarobi na jego grze, a niekoniecznie na jego transferze. Coś jak z Radoviciem, który nigdy nie został sprzedany, a zarobił dla klubu wielokrotnie więcej, niż kosztował.

Reklama

Trochę za, trochę przeciw – przydatność. W tym momencie nie widać dla niego stałego miejsca w podstawowej jedenastce. Wydaje się, że Masłowskiemu charakterystyką najbliżej do Radovicia i Dudy, ale ta dwójka jest nie do wygryzienia. O ile jest zdrowa. No i tu pojawia się dla Masłowskiego chwilowa szansa – bo jak wiadomo, Duda aktualnie zdrowy nie jest. Docelowo Masłowski zapewne miałby zastąpić właśnie Dudę, który zostanie sprzedany w jakimś niespecjalnie odległym terminie. Tak naprawdę Henning Berg liczy na niego zwłaszcza od sezonu 2015/2016.

Trochę za, trochę przeciw – cena. O tym już pisaliśmy sporo. Na pewno spożytkowanie mniej niż połowy sumy za Krystiana Bielika na Masłowskiego oznacza sportowe wzmocnienie pierwszej drużyny przy jednoczesnym sporym zarobku. Warto przede wszystkim pamiętać, że piłkarze będą kosztowali coraz więcej, także tacy jak Masłowski. Po prostu do klubów wpływa z tytułu praw telewizyjnych i innych umów sponsorskich zbyt wiele pieniędzy, by oddawały najlepszych piłkarzy tanio. Nie brakuje głosów, że Lechia przepłaciła za Milę, a Legia za Masłowskiego, jednak to jest właśnie to, o czym piszemy: grając lepiej, będąc w tabeli wyżej można liczyć na duże sumy. Dlatego kluby coraz więcej „krzyczą” za swoich czołowych zawodników. I dobrze, ruch wewnętrzy – przez ostatnie lata wymarły – musi znowu zacząć funkcjonować. Ale jakkolwiek by patrzeć – Masłowski ma co spłacać. Kosztował dużo.

Przeciw – doświadczenie. Masłowski jest sporą zagadką. Piłka nożna to nie tylko umiejętności, ale też głowa. Były zawodnik Zawiszy w zasadzie nigdy nie grał w meczach o wielką stawkę, nie był sprawdzony w warunkach wielkiej presji, wszystko to będzie dla niego nowym doświadczeniem. Niewątpliwie będzie mu wypominana kwota, za jaką sprowadziła go Legia i w tym momencie to zagadka, czy Masłowski ciężar oczekiwań uniesie. Nie tacy jak on w podobnych okolicznościach pękali.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...