Reklama

Podrabiany Ronaldo i hymn LM w Białymstoku. Wygraliśmy weekend

redakcja

Autor:redakcja

18 sierpnia 2014, 10:36 • 4 min czytania 0 komentarzy

Często narzekamy, że nasza piłka to wioska, że amazing happens, ale jak patrzę na weekend w Europie, to na siłę buractwo można zobaczyć wszędzie. Na Old Trafford sędzia wyjmuje szprej i jeden wielki rechot. Ha, ha, emocje większe niż po bramce Rooneya. We Francji Serge Gakpe zamiast kopnąć w piłkę przy rzucie rożnym, trafia w chorągiewkę. U nas nie miałby już życia. A potem jeszcze Andre Ayew, który doznał kontuzji, zakrwawił dwie koszulki i zszedł z boiska, bo… nie było trzeciej. To wszystko tylko ten weekend. Gdyby te trzy sytuacje naraz wydarzyły się w Polsce, mówilibyśmy: zaścianek, jeszcze tylko golasa brakuje. A w Anglii też wbiegają na murawę, strzelają rzuty wolne (West Ham – Tottenham) i nikt nie dramatyzuje, co najwyżej lekko się uśmiechnie. Piłka to zabawa. Uśmiech, właśnie. Chociaż, jak widzę, że największe emocje po starcie Premier League wywołało to, że ptak spuścił bombę na Ashleya Younga, to zaczynam się poważnie zastanawiać.

Podrabiany Ronaldo i hymn LM w Białymstoku. Wygraliśmy weekend

***

Z piłką jest trochę jak z filmem: zawsze szukamy kogoś, za kogo będziemy trzymać kciuki – to raz, a dwa – najchętniej rzucilibyśmy kłodę temu, kto robi za czarny charakter. Dla mnie takim Gollumem weekendu jest Brandao z Bastii. Strasznie obślizgły typ. Pamiętam jak w Szachtarze wdał się w bójkę z Astizem i Rzeźniczakiem, walnął z łokcia Cabaye’a, a teraz złamał nos Mottcie w okolicznościach, które bardziej przypominały bramę Ząbkowskiej niż tunel Parc de Princes, gdzie jeszcze dwie godziny wcześniej Blanc z Makelele witali się na misia.

No niestety, nawet Francja-Elegancja ma swojego debila. Na każdym podwórku, w każdej podstawówce był gość, który lubił sprzedać gonga, by potem uciec do domu. Brandao to właśnie ten typ. Ma 34 lata, mógłby już z piłką skończyć. A najgorsze jest to, że na koniec zbierze się kilku smutnych panów w garniturach i powiedzą: przesadziłeś, będziesz pauzować pięć meczów. Tak strzelam, nie wiem, jaką karę dostanie Brandao, ale futbol to też biurokratyczna patologia: Suarez nie może grać w klubie, bo gryzł w reprezentacji. Legii ścina się głowę za to, że ukradła lizaka. Brandao życzę wszystkiego, co najgorsze. Wyjątkowy śmieć.

***

Reklama

Dobrze, że wystartowała Premier League. W końcu z tapety znikną tematy typu Fletcher oblał się wodą i nominował Scholesa (splash, idiotyzm tego lata), a zacznie się poważne granie. Od razu dowiedzieliśmy się, co znaczą sparingi i dlaczego nie znaczą niczego. Real Madryt przegrał wszystkie, a potem zdobył Superpuchar Europy. Manchester United gromił niedawno najlepszych, ale wyłożył się na Swansea. Wyglądało to jak za typowego Moyesa, ale z drugiej strony, czy mogło wyglądać lepiej? Dziewięciu kontuzjowanych piłkarzy, w pierwszym składzie jakiś Blackett – tak na zdrowy rozum jedenastka Manchesteru bardziej kojarzy się ze środkiem tabeli niż z top four. Van Gaal po meczu nie wyglądał na prymitywa o chamskiej twarzy. Rozdawał autografy, podawał kibicom dłonie. Wie, że mnóstwo pracy przed nim, że sukces zaczyna się w głowie, a do tej dociera się trochę dłużej niż do nóg.

***

W Liverpoolu zadebiutował Rickie Lambert. Niby nic wielkiego, debiuty mamy co tydzień. Ale ta historia jest szczególna, bo pokazuje, że warto do końca walczyć o marzenia i że istnieją też inne drogi niż z punktu A do B. Czasem trzeba trochę pokrążyć, poplątać ścieżki, parę razy upaść, aż nagle ni stąd, ni zowąd wychodzi jedna porządna asfaltówka. Lambert, któremu ktoś kiedyś powiedział, że nie zagra w Liverpoolu, dziś do niego wraca. Mamy American Dream w brytyjskim wydaniu. Faceta, który szwendał się po klubach, zarabiał 20 funtów dziennie w fabryce buraków, aż nagle jak Grzegorz Piechna wyskoczył z kapelusza i stał się kimś, za którego każdy z nas trzyma kciuki.

To tak jak z tym Yacine Bammou z Nantes, kolejnym piłkarzu, któremu w tym sezonie przyglądam się baczniej. Historia trochę inna od Lamberta, ale też taka, na jaką w futbolu często czekamy. Chłopak ma 22 lata, tydzień temu strzelił gola w debiucie w Ligue 1, a równo rok temu sprzedawał koszulki w sklepie PSG. Mówił do Leonardo: weź mnie do drużyny, a on tylko się uśmiechał, bo przecież, gdzie sprzedawcy ze śmieciówką do Cavaniego czy Ibry. Dzisiaj życie znowu robi sobie jaja z poważnego świata poważnej piłki. I świetnie, niech robi tak częściej.

***

W Lidze+ Extra gościem Jan Kocian. Nie pamiętam, który trener z zagranicy wzbudzałby podobną sympatię. Gumisia z Bydgoszczy i Kopernika z Gdańska wszyscy chcą odesłać jednym samolotem, Perez w Piaście fajnie opowiada o znajomości z Del Bosque, ale generalnie nic poza tym, a Kocian to taki dobry wujek, którego fajnie się słucha, a co najważniejsze sami piłkarze mówią o nim, że daje spokój i się nie grzeje. Łukasz Surma opowiadał mi ostatnio, że to jeden z najlepszych trenerów, z jakimi pracował, że to dzięki niemu odżył. A potem spotykam Kociana, oglądam w tv i wszystko się potwierdza. No i jeszcze ta zajawka Eminenem. Kozak.

Reklama

***

Miałem jeszcze wspomnieć o Super Meczu, ale ograniczę się do tego, że trochę cyrk i trochę popcorn. Ale OK – gawiedź zadowolona, Tomasz Lis zweryfikował polskie kibolstwo, a przebieraniec, który wbiegł na murawę zdecydowania klasa światowa. To też w sumie ciekawe: dwa piłkarskie akcenty z Polski przebiły się w ten weekend do zagranicznych mediów: podrabiany Ronaldo i hymn Ligi Mistrzów w Białymstoku…

PAWEŁ GRABOWSKI

Najnowsze

Felietony i blogi

Ekstraklasa

Trela: Przyszłość Dawida Szulczka. Jak wyglądałby sensowny kolejny krok karierze?

Michał Trela
16
Trela: Przyszłość Dawida Szulczka. Jak wyglądałby sensowny kolejny krok karierze?
Ekstraklasa

Kto wchodzi do pucharów, ten na nie zasługuje, ale są opcje mniej i bardziej perspektywiczne

Przemysław Michalak
49
Kto wchodzi do pucharów, ten na nie zasługuje, ale są opcje mniej i bardziej perspektywiczne
Ekstraklasa

Przed Jagiellonią ostatni wymagający rywal. W piątek poznamy mistrza Polski?

Piotr Rzepecki
9
Przed Jagiellonią ostatni wymagający rywal. W piątek poznamy mistrza Polski?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...