Reklama

2-0 to jednak niebezpieczny wynik. Panowie, co to było?!

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

04 września 2016, 19:14 • 3 min czytania 0 komentarzy

Nie ma się co czarować, nie ma sensu słuchać asekurantów: reprezentacja Polski wskoczyła na poziom oznaczający, że do przeciwników pokroju Kazachstanu jedziemy jak po swoje. Naprawdę bardzo chcieliśmy w to wierzyć po udanym Euro i po oknie transferowym, w trakcie którego za naszych płacono grube miliony. Ba! Apetyt rośnie w miarę jedzenia i spodziewamy się dalszego rozwoju tej kadry, więc po cichu liczyliśmy nawet, że w dzisiejszym meczu w ramach eliminacji do mundialu w Rosji zobaczymy show w wykonaniu podopiecznych Adama Nawałki. No i było show, jednak nie do końca takie, jakiego się spodziewaliśmy. 

2-0 to jednak niebezpieczny wynik. Panowie, co to było?!

Mieszanka futbolu z MMA, atmosfera spotkania, w której lepiej odnaleźliby się Tosik, Tymiński czy Trałka, niż Zieliński z Kapustką. Zamiast Kołtonia za mikrofon powinien chwycić Juras. Nisko zawieszone pługi i wysoko podniesione łokcie.  Dwie sprawy. Po pierwsze trzeba z tego tytułu sformułować zarzut pod adresem reprezentacji Polski. Niepotrzebnie wdaliśmy się w szamotaninę i kopaninę z tak słabym rywalem, zamiast sprowadzić go do parteru piłkarską klasą i kulturą gry. To był pomysł Kazachów na ten mecz, pomieszanie z poplątaniem – to przecież my powinniśmy rozdawać karty w tym spotkaniu. Absurd!

No i zapłaciliśmy za to rachunek.

A wszystko zaczęło się naprawdę przyjemnie. 9. minuta, akcja na prawym skrzydle piłkarzy, którzy kiedyś nazywani byli trójką z Dortmundu, dogranie Błaszczykowskiego, wykończenie Kapustki. Niestety nie był to początek wygaszania emocji w tym spotkaniu. O dziwo nie okazał się nim również rzut karny podyktowany za faul na Robercie Lewandowskim i wykorzystany przez napastnika Bayernu. W międzyczasie Arkadiusz Milik został mistrzem Crossbar Challenge, ale przy 2-0 nawet do zrypanych setek podchodziliśmy w miarę spokojnie, lada moment spodziewać się można było zakończenia tego spotkania.

Problem w tym, że kompletnie przestaliśmy grać piłkę. Końcówka pierwszej połowy. Wiedzieliśmy, że Islamkhan to w miarę poważny gość w średnio poważnej ekipie, ale nie wiedzieliśmy, że stać go na zabranie na karuzelę piłkarzy grających na co dzień w Serie A i Ligue 1. Serio, „kazachski Messi” w jego kontekście brzmiało poważniej niż „Figo z Chorzowa” i inne takie wymysły z naszego podwórka. Dostaliśmy dwa sygnały ostrzegawcze – wspomniany gość wjechał jak w masło i trafił słupek, później groźny strzał musiał sparować Fabiański.

Reklama

Ale się nie obudziliśmy. Wręcz przeciwnie, po przerwie Polacy byli jeszcze bardziej niemrawi. Nasza obrona z tego meczu z tą, która grała na Euro, miała mniej więcej tyle wspólnego co Lech Poznań z Chelsea. Podobne barwy. Spóźniony Rybus, zagubiony Salamon, ale tego zjazdu w porównaniu do czerwcowego turnieju nie można sprowadzać tylko do gości, którzy we Francji nie grali. Bohaterowie Euro też zawodzili w mniejszym lub większym stopniu – od Glika, przez Krychowiaka, po Milika. Osobny temat to też Zieliński, ale to można załatwić szybko – to był jego typowy mecz w kadrze.

Przejdźmy do efektów. Dwa gole Chiżniczenki w odstępie siedmiu minut. Tak, znacie to nazwisko, to ten gość, który średnio przypominał piłkarza w Koronie Kielce. Możliwe, że to najlepszy wieczór w jego zawodowym życiu. Kazachstan dwa gole strzelił po raz pierwszy od piętnastu spotkań. Jezu, co za wstyd.

Ten mecz nie będzie wzorcowym przykładem zarządzania sytuacją kryzysową. Nie wróciliśmy z dalekiej podróży. To znaczy coś tam próbowaliśmy, była kolejna dobra okazja Milika, w słupek sieknął Błaszczykowski, ale Kazachowie też poczuli, że mamy pełne portki i próbowali. Całkiem wyrównany mecz się zrobił. Tylko jedną zmianę w tej sytuacji zrobił Adama Nawałka, w 83. minucie. Zapachniało Smudą, choć wiemy, że to poniekąd styl obecnego selekcjonera. Nie wyszło, można chyba mieć pretensje o pasywność.

Szkoda punktów. Za wcześnie namalowaliśmy laurki. Nawet z Kazachstanem nie można wygrać, grając tylko przez 40 minut. Reprezentacja Polski jeszcze NIE WSKOCZYŁA na poziom oznaczający, że do przeciwników pokroju Kazachstanu jedziemy jak po swoje.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
2
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Komentarze

0 komentarzy

Loading...