Reklama

Henning Berg 2018. Jakie piętno odcisnął na Legii?

redakcja

Autor:redakcja

14 stycznia 2015, 15:35 • 6 min czytania 0 komentarzy

Rewolucja czy ewolucja? Które słowo lepiej opisuje pracę, jaką wykonał w Legii Henning Berg? Norweg nie zrobił wielkich roszad w kadrze i oparł swój zespół na ludziach, których zastał w klubie. Tak naprawdę jedynym nowym piłkarzem, który ma pewne miejsce w najsilniejszej jedenastce „Wojskowych”, jest Ondrej Duda. Mogłoby się wydawać, że Berg kontynuuje dzieło swojego poprzednika i czerpie od niego pełnymi garściami. W dniu podpisania przez Norwega nowej umowy z Legią postanowiliśmy sprawdzić, jak zmienił się mistrz Polski pod jego wodzą.

Henning Berg 2018. Jakie piętno odcisnął na Legii?

Sprawdźmy najpierw, jak na sprawę zapatruje się były trener warszawian, Jan Urban. Przytoczmy fragment rozmowy z katowickim „Sportem”:

Patrzy pan na Henninga Berga trochę jak na magika?
Magik? Pan raczy żartować. Po prostu potrafił wykorzystać sytuację, w jakiej się znalazł. Myśmy mu zostawili drużynę na kolejne mistrzostwo Polski praktycznie na talerzu. Okazaliśmy się wprawdzie za słabi na Ligę Europy, ale powodem takiego stanu rzeczy w dużej mierze były niedostatki kadrowe, o których wspomniałem przed chwilą. Widać jednak, że Legia wyciągnęła z tamtej sytuacji konstruktywne wnioski i dzisiaj zbiera tego owoce.

Tylko tym tłumaczy pan metamorfozę zespołu, jeśli chodzi o występy na arenie europejskiej?
Klub dokonał wartościowych wzmocnień kadrowych, zachowując przy tym dotychczasowy stan posiadania. Poza tym start w fazie grupowej poprzedniej edycji Ligi Europy, mimo że nieudany, stanowił dla zespołu potężny zastrzyk doświadczenia. (…) Mogę tylko zazdrościć Bergowi, że znalazł się we właściwym miejscu i czasie.

Czyli według Urbana ostatnie sukcesy Legii to naturalna kolej rzeczy i w gruncie rzeczy jedyna logiczna konsekwencja wykonanej przez niego pracy. Drużyna pod jego skrzydłami zebrała doświadczenie, a zarząd utrzymał kadrę i dokonał wartościowych wzmocnień. A Berg? Po prostu znalazł się właściwym miejscu i czasie.

Reklama

Jeśli jednak porównać pierwsze garnitury Legii Urbana i Berga, to łatwiej wymienić podobieństwa niż różnice. Tych drugich jest bowiem zdecydowanie więcej. Co rozumiemy przez pierwszy garnitur? Drużynę, która wybiegała na boisko w najważniejszych meczach, czyli w europejskich pucharach. W lidze, gdzie jesienne punkty dzielone były na pół, obaj trenerzy mocno rotowali, więc ciężko byłoby wyciągnąć miarodajne wnioski. Natomiast w Europie walka zawsze była na całego.

Jesienna kampania ’13 w Europie była niejako kwintesencją pracy Urbana. Finalnym efektem jego działań. Natomiast zeszłoroczne rozgrywki pucharowe podsumowały robotę wykonaną prze Berga. W poniższej analizie nie będziemy porównywać taktyki i formy poszczególnych zawodników, bo to każdy może sobie ocenić sam. Przyjrzymy się wyłącznie decyzjom personalnym. Zacznijmy od podobieństw.

Bramkarz. Nie ma wątpliwości, kto rządzi w Legii na tej pozycji. Tak było za Skorży i Urbana, tak jest i teraz. Obecny szkoleniowiec Osasuny miał tego pecha, że pod koniec jego pracy Kuciak złapał poważną kontuzję, przez którą opuścił cztery mecze w Europie i jedenaście w lidze. Z kolei u Berga Słowak wystąpił we wszystkich pucharowych spotkaniach. Nowością jest natomiast oszczędzanie najlepszego bramkarza w niektórych meczach ligowych. U poprzedników – jeśli tylko był zdrowy – zawsze grał w podstawowym składzie.

Środek obrony. Pod koniec swojej pracy Urban kompletował środek defensywy z trójki Rzeźniczak-Astiz-Dossa i dokładnie to samo robi dziś Berg. O wyjściowym zestawieniu najczęściej decydują kontuzje – jesienią ’13 problemy ze zdrowiem miał Astiz, a w ostatnim czasie z urazami zmagał się Dossa. Urbanowi zdarzało się też korzystać na środku obrony z usług Tomasza Jodłowca, ale ten temat szerzej poruszymy przy omawianiu różnic.

Defensywny pomocnik. Ivica Vrdoljak był tak samo ważnym punktem Legii w 2013 roku, jak i w 2014.

Reklama

I to by było na tyle. Trzy podobieństwa – bramkarz, środek obrony i jeden z defensywnych pomocników. Tyle właśnie ze strategii Urbana zaczerpnął Berg. Przejdźmy teraz do różnic.

Lewa obrona. Jan Urban miał dużą słabość do Jakuba Wawrzyniaka i to na niego częściej stawiał w najważniejszych meczach. Brzyski rósł w tamtym czasie w oczach, był w świetnej formie, ale z początku grywał tylko wtedy, kiedy jego konkurent odpoczywał lub był kontuzjowany. Charakterystyczna sytuacja miała miejsce przed domowym starciem z Apollonem (0:1), kiedy to Wawrzyniak wrócił po kontuzji i decyzją Urbana wygryzł świetnie dysponowanego Brzyskiego. Z kolei w rewanżu z Lazio, jak i w kilku innych ligowych meczach, były polonista ustawiany był na lewym skrzydle, byle tylko zostawić miejsce reprezentantowi Polski. Dopiero Henning Berg w pełni zaufał Brzyskiemu jako obrońcy. Do tego stopnia, że niewiele później naburmuszony Wawrzyniak odszedł z klubu.

Prawa obrona. Łukasz Broź jest jednym z większych odkryć niedawno zakończonej rundy. Berg – w kontekście zawieszenia Bereszyńskiego i jego późniejszego urazu – nie miał wielkiego wyboru, ale Urban miał do dyspozycji obydwu prawych obrońców. I wybrał byłego lechitę. Broź grywał u niego sporadycznie, głównie kiedy „Bereś” miał problemy ze zdrowiem. A cały 2014 rok ewidentnie pokazał, że byłemu piłkarzowi Widzewa warto było dać porządną szansę.

Defensywny pomocnik. W najważniejszych meczach za Urbana partnerem Vrdoljaka był Dominik Furman, który w pucharach rozegrał 70 procent możliwego czasu gry. Natomiast Jodłowiec, który na europejskich boiskach spędził porównywalną liczbę minut, pełnił rolę zapchajdziury. Dość napisać, że w pucharach częściej grywał jako środkowy obrońca niż defensywny pomocnik. Jeszcze w przedostatnim meczu LE z Lazio oraz w grudniowym starciu z Ruchem w lidze wystąpił jako obrońca. Dopiero pod wodzą Berga został trwale przesunięty do pomocy i od tego czasu nie wrócił już do defensywy. Poza tym Norweg obdarzył Jodłowca stuprocentowym zaufaniem – w pucharach rozegrał wszystkie mecze w pełnym wymiarze czasowym.

Lewy pomocnik Na tej pozycji najlepiej widać rękę Berga. Michał Kucharczyk, który w czasach Urbana był na wylocie z klubu, stał się czołowym zawodnikiem drużyny. W pucharach można doszukać się pewnej prawidłowości – jeżeli „Kuchy” był podstawowym lewym pomocnikiem, Legia wygrywała. Kiedy Berg z konieczności przesunął go na prawe skrzydło, przyszła porażka z Lokeren. A kiedy nie zagrał w ogóle, Legia zremisowała z St. Patricks. Kucharczyk okazał się dla Legii prawdziwym talizmanem i trudno się dziwić, że Berg tak mocno oszczędzał go w krajowych rozgrywkach. Mimo że ligowe liczby tego nie potwierdzają, Michał jest jednym z największych zaskoczeń in plus ostatnich miesięcy.

Prawy pomocnik Również na tej pozycji Berg zdecydował się na przesunięcie zawodnika z przeciwległej strony boiska. Czyli nie grał Ojamaa, jak to często bywało u Urbana, a odmieniony Michał Żyro. Żyro, który wcześniej był pośmiewiskiem, i który nie bardzo potrafił odnaleźć się na lewym skrzydle, gdzie był uporczywie wystawiany przez poprzedniego szkoleniowca. Na bokach pomocy nastąpiła więc całkowita wolta – zamiast Koseckiego i Ojamy oglądaliśmy Kucharczyka i Żyro, którym dodatkowo Berg pozmieniał pozycje.

Ofensywny pomocnik. Wprowadzenie do zespołu Ondreja Dudy to jedyna zmiana w wyjściowej jedenastce Legii, jakiej wcześniej nie mógł wykonać Urban.

Napastnik. Czyli przykład dla Urbana najbardziej kompromitujący. W przytoczonym już wywiadzie dla katowickiego „Sportu” były szkoleniowiec Legii mówił: „Nie mieliśmy komfortowej sytuacji kadrowej. Na trzech frontach graliśmy przecież jednym napastnikiem, którym był Wladimer Dwaliszwili. Nie miał konkurencji, bo Marek Saganowski nie grał z powodów problemów z sercem.”

Jak się okazało, Urban cały czas miał w kadrze świetnego napastnika, być może najlepszego w kraju. Nigdy jednak nie wpadł na pomysł, by przesunąć Radovicia na środek ataku. Zamiast tego wolał wylewać żale na łamach prasy, co – jak widać – czyni po dziś dzień.

Czyli jednak rewolucja. Rewolucja w składzie, bez rewolucji w kadrze. Berg zostawił niezmienione jedynie trzy-cztery pozycje, a całą resztę ułożył po swojemu. Do tego inna taktyka, inny trening, inny sposób na grę. Czy kogokolwiek jeszcze dziwi, że właśnie podpisano z nim nowy kontrakt?

MICHAŁ SADOMSKI


Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...