Reklama

Lech szuka w Polsce. Chce Kuświka, Maka, Dudkę i Drygasa

redakcja

Autor:redakcja

19 grudnia 2014, 10:52 • 14 min czytania 0 komentarzy

Nie ma wątpliwości, że strategia pozyskiwania nowych piłkarzy nieco się zmienia, bo w ostatnich latach poznaniacy głównie sięgali po posiłki z zagranicy. Teraz są już natomiast wyselekcjonowani Polacy, z którymi klub rozpoczął nawet rozmowy. Kto jest na tej liście? Lech znów chciałby mieć u siebie Michała Maka z GKS Bełchatów. Do tej pory był on do kupienia w pakiecie z bratem Mateuszem. Poznaniacy nawet sondowali możliwość przeprowadzenia transferu, ale cena za tych graczy była odstraszająca (1 mln euro). Teraz Kolejorz chciałby pozyskać tylko jednego z bliźniaków. Rozważana jest także opcja pozyskania na pozycję środkowego pomocnika Dariusza Dudki oraz Kamila Drygasa – pisze dziś Przegląd Sportowy. Zapraszamy na nasz piątkowy przegląd prasy.

Lech szuka w Polsce. Chce Kuświka, Maka, Dudkę i Drygasa

FAKT

Lecimy z tym koksem, zaczynając od Faktu. Dziś trzy piłkarskie strony. Na początek: liga nie lubi poniedziałków. Mecze ekstraklasy nie powinny dłużej odbywać się w takich terminach – tak wynika z badań. Problem w tym, że taka zmiana generowałaby nowe, spore koszty.

To tylko cisza przed burzą: lada moment polskie kluby muszą sprzedać prawa telewizyjne na najbliższe sezony, ale powinny też ustalić, jak w przyszłości będą wyglądały rozgrywki. Na marzec zaplanowano spotkanie Ekstraklasy i PZPN, na którym będzie dyskusja nad kształtem ligi. Na razie niemal przesądzony jest scenariusz, że w sezonie 2015/16 pozostanie obecna formuła (37 kolejek, dzielenie punktów po rundzie zasadniczej plus podział na dwie grupy). Ekstraklasa zleciła badania jakości produktu, czyli jak jest przyjmowana reforma ligi. Okazuje się, że palącą kwestią jest rezygnacja z gry w poniedziałek. Przeszkodą – finanse. Do tej pory produkująca sygnał telewizyjny i należąca do Ekstraklasy firma Live Park regularnie korzystała z dwóch wozów transmisyjnych (w sobotę, na początku sezonu w niedzielę – z trzech). W przypadku rezygnacji z poniedziałku wzrosłyby koszty produkcji o ok. 3 mln zł za sezon, czyli 81 tys. zł za jedną transmisję.

Reklama

Lech będzie bardziej polski. Na celowniku: Michał Mak, Dudka i Drygas.

– Jestem za tym, żeby co najmniej połowę wyjściowej jedenastki stanowili polscy piłkarze. Dlatego rozglądamy się też za wzmocnieniami w polskich drużynach – dodaje Skorża. Nie ma wątpliwości, że strategia pozyskiwania nowych piłkarzy nieco się zmienia, bo w ostatnich latach poznaniacy głównie sięgali po posiłki z zagranicy. Teraz są już natomiast wyselekcjonowani Polacy, z którymi klub rozpoczął nawet rozmowy. Kto jest na tej liście? Lech znów chciałby mieć u siebie Michała Maka z GKS Bełchatów. Do tej pory był on do kupienia w pakiecie z bratem Mateuszem. Poznaniacy nawet sondowali możliwość przeprowadzenia transferu, ale cena za tych graczy była odstraszająca (1 mln euro). Teraz Kolejorz chciałby pozyskać tylko jednego z bliźniaków. Rozważana jest także opcja pozyskania na pozycję środkowego pomocnika Dariusza Dudki oraz Kamila Drygasa.

W ramkach:

– Guilherme zostaje w Legii. Podpisze 3-letni kontrakt
– Lewandowski nie zagra z Mainz
– Reprezentacja spadła w rankingu FIFA
– Kopalnia nie da na Łęczną większej kasy niż obecnie.

Dla Polski chce grać kapitan młodzieżowej kadry Austrii.

Dominik Wydra (20 l.) niedawno został kapitanem austriackiej młodzieżówki. Piłkarz Rapidu Wiedeń urodził się w stolicy Austrii w polskiej rodzinie. Chciałby grać dla Polski, ale ma tylko austriacki paszport i musiałby zmienić obywatelstwo. A na to nie zgadzają się działacze jego klubu. – Od roku powtarzają mi to samo. Mówią, że mi się to nie opłaca, bo mają za dużo obcokrajowców i musieliby pozbyć się jednego, żeby zrobić miejsce dla mnie, jako Polaka. Druga sprawa jest taka, że od 15. roku życia byłem powoływany do juniorskich reprezentacji Austrii i włodarze Rapidu dostawali za to pieniądze. Miałbym w Austrii trudniej, gdybym zmienił obywatelstwo – opowiada Wydra (20 l.). Po polsku mówi bezbłędnie. Jest podstawowym zawodnikiem Rapidu, chociaż w tym sezonie musiał pauzować sześć tygodni z powodu kontuzji kolana. Kontrakt środkowego pomocnika wygasa w 2016 roku. – Szefowie klubu chcą przedłużyć umowę, ale muszę się nad tym zastanowić. Wygląda na to, że dalej powstrzymywaliby mnie przed zmianą obywatelstwa. Jeśli odszedłbym gdzie indziej, może byłoby inaczej – zastanawia się.

Reklama

A na koniec jeszcze drobiazg o samochodowych wybrykach Reusa…

GAZETA WYBORCZA

Rubel kopie rosyjski futbol po kostkach – to jedyny piłkarski tekst, jaki dostajemy dziś w ogólnopolskim wydaniu Gazety Wyborczej. Za to całkiem ciekawy. Poczytajmy.

Koniec wielkich transferów, kosztownych zgrupowań w luksusowych warunkach, rychłe pożegnanie z gwiazdami. Nie stać nas na to, a będzie jeszcze gorzej – to jest nie kasandryczna przepowiednia, ale ocena sytuacji według piłkarskiego środowiska w Rosji. Dotąd znanego z tego, że wydawanych pieniędzy nie liczyło, tyle ich było. – Jeśli sytuacja ekonomiczna się nie poprawi, co najmniej trzy kluby mogą nie dokończyć sezonu – podały rosyjskie media, powołując się na informatora w federacji piłkarskiej. Chodziło o Amkar Perm, FK Rostów nad Donem i Torpedo Moskwa. Źródłem przecieku miał być Siergiej Priadkin, szef rosyjskiej ligi piłkarskiej. On sam oficjalnie zaprzeczył, jednak nikogo nie przekonał. Bo coraz więcej ludzi związanych z futbolem zdaje sobie sprawę, że krawędź bankructwa jest blisko. Problemy mają bowiem nie tylko mniejsze kluby, ale też potentaci. Wszystkich ciągnie w dół codziennie słabszy rubel. Na początku roku za dolara płacono 33 ruble, za euro zaś – 45. We wtorek, nazwanym już w Rosji „czarnym”, amerykańska waluta kosztowała 80 rubli, a europejska doszła do magicznej granicy 100. W czwartek przed południem kursy wynosiły odpowiednio 68 i 85 rubli. Oczywiście jest to potężny cios w gospodarkę, ale chyba nawet bardziej dotkliwy w sport, zwłaszcza w piłkę nożną i hokej. W Rosji większość kontraktów podpisywanych jest bowiem w zagranicznej walucie, a wypłaty przelicza się po aktualnym kursie. – Z moich informacji wynika, że tylko pięć lub sześć klubów piłkarskich ma umowy w rublach – zdradził Priadkin. Podobne problemy ma rosyjska federacja.

SPORT

Dzisiejsza okładka Sportu.

Steinbors rozstaje się z maską.

W szpitalu w Zabrzu Pavelsowi Steinborsowi wyjęto z czoła cztery śruby i specjalną blaszkę, dzięki której prawidłowo zrosła się złamana wcześniej kość jarzmowa. Cały zabieg przeszedł bez żadnych komplikacji. – Wróciłem ze szpitala do domu i bardo dobrze się czuję. Najważniejsze, że nic mnie nie boli. Teraz święta i nowy rok. Ten czas spędzę w Polsce z rodziną – przyznaje (…) Nie wiadomo, gdzie Steinbors będzie bawił się w sylwestra. Zastanawia się nad wyjazdem w góry. Poza Polską nowy rok powitają między innymi Robert Warzycha i Wojciech Łuczak. Szkoleniowiec Górnika wczoraj rano wyleciał do Stanów Zjednoczonych. Z kolei Łuczak rusza na objazdówkę po Europie.

Na kolejnej stronie możecie rzucić okiem na ranking najbardziej wpływowych osób śląskiego futbolu – przy czym założenie było takie, by nie ujmować w nim piłkarzy. Czołówka:

1. Jerzy Buzek
2. Małgorzata Mańka – Szulik
3. Michał Sapota
4. Zdzisław Kręcina
5. Mariusz Klimek
6. Bogdan Zając.

Ranking jest odrobinę dziwny, biorąc pod uwagę, że w dziesiątce znalazł się na przykład Bartłomiej Spałek, fizjoterapeuta współpracujący z reprezentacją. Na ostatnim, dziesiątym miejscu jest z kolei… Werner Liczka, jako że czeska Ostrawa to również Śląsk. Taka to argumentacja.

W mniejszych ramkach:

– Richard Guzmics po operacji kolana
– Maciej Skorża chce mieć w szatni więcej rodaków
– Ruch nie ma pieniędzy, a kibice gwarantują kolejne kary.

Klub natychmiast zaapelował do swoich sympatyków. „W związku z decyzją Komisji Ligi pragniemy podkreślić, że wsparcie naszych fanów i ich głośny doping, który nieraz niósł nas do zwycięstwa, jest dla nas bardzo istotny. Mamy jednak nadzieję, że kibice, który czują się współodpowiedzialni za klub, skupią się w przyszłości na kibicowaniu zgodnym z literą prawa i nie będą narażać Ruch na ponoszenie niepotrzebnych kosztów, a jego fanów na sankcje.

Na kolejnych stronach mamy podsumowania jesieni w poszczególnych zespołach. Biednie, ale godnie – przykładowo tak to wygląda w przypadku Górnika Zabrze.

Po jedenastu kolejkach Ślązacy prowadzili w ekstraklasie i zewsząd zbierali komplementy. Sztab szkoleniowy idealnie dopasował graczy do nowego systemu gry z trójką obrońców i aż szóstką graczy w pomocy. Takie rozwiązanie świetnie się sprawdzało. Zespół początkowo tracił bardzo mało bramek, zaledwie dwie w pierwszych sześciu meczach. Formą imponowali łotewski bramkarz Pavels Steinbors, stoper Błażej Augustyn, doświadczony pomocnik Łukasz Madej czy pozyskany latem skrzydłowy ze Słowacji Roman Gergel. Trenera Roberta Warzychę zaczęto porównywać do Adama Nawałki. Obecny selekcjoner kadry narodowej nie zmagał się jednak przy Roosevelta z takimi kłopotami jak jego następca. Warzycha nie mógł zasiadać na ławce rezerwowych podczas spotkań, bo uprawnienia trenerskie, jakie zdobył za oceanem, nie są honorowane w Europie. W lipcu został oficjalnie dyrektorem sportowym, ale to on prowadził zabrzański zespół jako pierwszy szkoleniowiec. Pomagał mu w tym Józef Dankowski.

Do przeczytania też dwie rozmowy. Typowo ciekawostkowa – z Łukaszem Cieślewiczem na temat gry na Wyspach Owczych. Oraz z Wernerem Liczką, który mówi: polski futbol jest zacofany.

– Przede wszystkim brakuje elastyczności. Jak trener sobie ustali, że będzie grał 1-4-4-2, to będzie tak grał cały czas. Tak nie wygląda europejska piłka. Idealnie widać to na przykładzie Bundesligi, gdzie nawet w trakcie meczu dochodzi do kilku zmian ustawienia w trakcie meczu. Piłkarz przede wszystkim w ataku ma się czuć wolny, a nie ograniczony schematami. W Polsce piłkarz jest niewolnikiem taktyki. 

A w Czechach?
– Jest dokładnie tak samo, jak w Polsce. Być może wyjątkami są Sparta Praga i Viktoria Pilzno. Najważniejsza jest filozofia. Zarówno u nas, jak i w Polsce drużyny myślą głównie o tym, jak się obronić przed przeciwnikiem. Trener bierze pięć ostatnich meczów rywala, analizuje jakie ma atuty i jak je eliminować. A powinien główkować nad tym jak rywala zaskoczyć.

Z czego wynika takie zacofanie?
– Głownie ze strachu. Trenerzy boją się zaryzykować, bo następny mecz może być dla nich ostatnim. Trener nie myśli o tym, by budować coś na dłużej. W Czechach średnio szkoleniowiec jest zatrudniany w jednym klubie przez 18 miesięcy. Jak w takich warunkach, mając cały czas ciśnienie, można mówić o pracy? Dla niego każda kolejka to walka o przetrwanie…

Liczka chwilami brzmi jakby szukał roboty, ale to ciekawa rozmowa. Warto poczytać.

SUPER EXPRESS

Do Superaka warto zajrzeć dziś dla dwóch materiałów. Pierwszy to wywiad z Manuelem Arboledą, który mówi, że wróci do piłki, choć teraz nazywa siebie biznesmenem. Czytamy:

Masz w Kolumbii sporo ziemi, hodujesz krowy, a teraz?
– A teraz otworzyłem centrum handlowe, którego jestem współwłaścicielem. Nazywa się Acqua Power Center, to coś takiego, jak Galeria Malta czy Stary Browar w Poznaniu. Kilka dni temu mieliśmy inaugurację, którą uświetnił jeden z najbardziej znanych piosenkarzy i tancerzy salsy w Kolumbii, Gilberto Santa Rosa. A tuż obok budujemy pięciogwiazdkowy hotel.

Zaangażowanie w biznes oznacza koniec kariery piłkarskiej?
– Absolutnie nie. Teraz nie mam klubu, ale zimą chcę podpisać nowy kontrakt. Mam propozycje z Argentyny, Meksyku, mogę też podpisać umowę z moim byłym klubem, Tolimą, który chce zbudować zespół na miarę mistrzostwa Kolumbii. Mam też zapytanie z Polski, z klubu Ekstraklasy. Zadzwonił menedżer i złożył konkretną propozycję.

I chciałbyś tu wrócić?
– Niewykluczone, że tak. Z Polski, poza końcówką pobytu w Poznaniu, mamy z rodziną świetne wspomnienia. Poza tym egoistą i niedobrym dla mnie Mariuszem Rumakiem było wiele pięknych chwil. Do tej pory dostaję przez Internet różne wiadomości z Polski. Piszą kibice Lecha…

Własna galeria handlowa – na bogato!

Andrzej Rudy z kolei przekonuje, że Milik zostanie królem strzelców. Jest też chwilę gadki o meczu z Ajaksem, bowiem Rudy był pierwszym Polakiem, który zagrał w tym klubie.

Milik robi furorę, w 10 meczach strzelił 8 goli. Zaskoczyła pana jego skuteczność?
– Zastanawiam się, dlaczego nie wyszło mu w Niemczech. Może nie znał języka, może potrzebował więcej czasu, aby odnaleźć się w nowych realiach? Wiem jedno: w Bundeslidze trudniej o bramki, bo jest dużo silniejsza od Eredivisie. W Holandii nie ma takiej presji jak w Niemczech.

Czy może już w tym sezonie sięgnąć po koronę króla strzelców?
– Gra w drużynie, która walczy o tytuł, więc okazji, aby podwyższyć bramkowy dorobek, będzie miał pod dostatkiem. W Ajaksie ma grono wspaniałych nauczycieli: Frank de Boer, Dennis Bergkamp… Dla Milika to wymarzona sytuacja.

Był pan pierwszym Polakiem, który grał w Ajaksie. Jak pan wspomina tamte dwa lata?
– To wspaniały klub. Żałuję tylko, że trafiłem do niego tak późno, dopiero w wieku 32 lat, a nie 20, jak Milik. Miałbym inne perspektywy. Do Ajaksu sprowadził mnie trener Morten Olsen. Holendrzy musieli mnie wykupić z Lierse, gdzie zdobyłem tytuł mistrza Belgii. W Holandii poznałem fajnych ludzi. Oliseh, Arweładze, Michael Laudrup i ja w wolnym czasie graliśmy w karty. Przeważnie przegrywałem. Kiedyś po weekendzie zadowolony Laudrup powiedział: „Dziękujemy ci z żoną za wspaniałą kolację” (śmiech). Bo przegrany zapraszał pozostałych na swój koszt.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Na koniec PS. I bohaterowie jesieni.

Najpierw jednak Ekstraklasa nie lubi poniedziałków. Cytowaliśmy już fragment z Faktów, ale spróbujmy dotrzeć do jeszcze paru szczegółów. Kluby są za skasowaniem poniedziałków.

W zasadzie większość zainteresowanych zgadza się, by z ligowego kalendarza wykreślić poniedziałki. Zarówno kluby, które niechętnie kończą kolejkę tak późno (takie mecze zwykle ogląda mniej ludzi niż podczas weekendów), jak i PZPN. Prezes związku Zbigniew Boniek od razu, gdy trafił do Rady Nadzorczej ESA w styczniu 2014 roku, twierdził, że rozłożenie ligi na cztery dni to dewaluowanie produktu. Jednym z obrońców tego terminu jest prezes Ekstraklasy SA Bogusław Biszof, dla którego to raczej ostatni sezon w tej roli. Kluby, jak tylko mogą, unikają grania w poniedziałek, zwłaszcza u siebie. Świetnie udaje się to Lechii, Śląskowi i Lechowi, a Legii i Wiśle zdarzyło się tylko raz. Chodzi o to, że drużyny występujące na dużych stadionach mają najwięcej do stracenia, bo tam poniedziałkowy spadek frekwencji jest bardziej odczuwalny.

Na dwóch kolejnych stronach również teksty, o których wspominaliśmy.

Najpierw przymiarki transferowe Lecha.

Bardzo zaawansowane są starania o pozyskanie napastnika Ruchu Chorzów Grzegorza Kuświka. Mocne podchody pod tego gracza robił Zawisza Bydgoszcz, ale ten klub usłyszał, że lepszą ofertę złożył Lech i on jest liderem w wyścigu po gracza, który w 19 jesiennych meczach strzelił 8 goli. Warto dodać, że 27-latek pochodzi z Ostrowa Wielkopolskiego. Początkowo Lech chciał przełożyć sprowadzenie atakującego na lato. Długo jednak leczył kontuzję Vojo Ubiparip i trener Skorża stwierdził, że przydałby mu się ofensywny piłkarz już zimą. Zwłaszcza że Serb ma tylko pół roku do końca kontraktu i na razie niewielkie szanse na pozostanie. Oczywiście trudno będzie sprowadzić zarówno Kuświka, jak i Maka, bo jednak głównie obrona i pozycje w środku pomocy wymagają korekt. Nie sposób obecnie wyrokować, jak skończą się rozmowy, które tak na dobrą sprawę dopiero się rozpoczęły. Wszystko wyjaśni się w pierwszych dniach stycznia.

Dominik Wydra chciałby grać w polskich barwach, od czego odwodzą go władze jego austriackiego klubu. Poza tym chłopak jest od niedawna kapitanem tamtejszej młodzieżówki. Z wygody wklejamy bardziej opisowy kawałek z Faktu, ale cytaty są dokładnie te same, co w PS.

W juniorskich i młodzieżowych reprezentacjach Austrii rozegrał jak dotąd 25 meczów. Ale… – Gdy Polska gra z Austrią, zawsze trzymam kciuki za Polskę. Tak samo jest ze skokami i innymi dyscyplinami. Zawsze ciągnie mnie do Polski. Oglądam wszystkie mecze reprezentacji – zarzeka się.
Wydra, jako nastolatek, zrzekł się polskiego paszportu za namową rodziców, którzy uznali, że będzie mu łatwiej, jeśli przyjmie obywatelstwo austriackie. Czy nie byłoby problemów z odzyskaniem dokumentu? – Żaden problem, nie trwałoby to długo. A gdyby jeszcze odezwał się do mnie ktoś z PZPN, na pewno załatwiłoby się formalności bez kłopotu. Do tej pory nikt do mnie nie dzwonił. A ja sam nie będę się dopominał o powołanie do reprezentacji – mówi piłkarz, który na święta co roku przyjeżdża do ojczyzny. – Teraz też się wybieram. A dwa miesiące temu zabrałem do Krakowa dziewczynę. Bardzo jej się podobało – kończy Wydra. – Zdaję sobie sprawę, że działacze austriackich klubów szantażują piłkarzy, którzy chcą zmienić obywatelstwo. Kontaktowałem się z Wydrą dwa lata temu. On musi wykonać pierwszy krok, czyli rozpocząć procedurę, a później mu pomożemy – mówi szef sekcji skautingu PZPN Maciej Chorążyk (40 l.)

Ligowy weekend również mamy dziś w PS. Jednak w formie podsumowania. O każdym klubie mamy mniej więcej połowę, maksymalnie dwie trzecie strony. Na przykład o Wiśle:

Wisła jesienią potrafiła zachwycić, przeprowadzić akcje wzorowane na grach komputerowych. Brożek aż siedem (z dziesięciu goli) strzelił do pustej bramki, po uprzednim wyprowadzeniu w pole podaniami z pierwszej piłki całej defensywy rywala. Z drugiej jednak strony krakowskiej drużynie zbyt często zdarzały się występy bezbarwne, w których liderzy zespołu nie potrafili brać na siebie odpowiedzialności za wynik. Największą słabością Wisły były mecze na swoim stadionie. Rok temu przy Reymonta zbudowano prawdziwą twierdzę. W 11 meczach Biała Gwiazda odniosła 9 zwycięstw i pozwoliła sobie na wbicie tylko dwóch goli. Potrafiła pokonać Legię i Lecha. W tym sezonie zdobywanie punktów przed własnymi kibicami szło jak po grudzie. Tylko cztery wygrane, aż 14 straconych bramek. To właśnie sprawiło, że Wisła nie jest w tabeli na takim miejscu…

Albo o Lechu. Kolejorz był porównywany do rollercoastera, bo od kilku lat regularnie jeździł raz w górę, raz w dół. I teraz zachowuje się niczym dziecko, które nie chce zejść z ulubionej zabawki.

Oczywiście teraz nie ma sensu wracać do tego, co było latem, bo to już tradycja – po raz trzeci z rzędu Lech pożegnał się z europejskimi pucharami w trzeciej rundzie eliminacyjnej. Tym razem jednak spowodowało to trzęsienie ziemi i Mariusza Rumaka w roli trenera zastąpił Maciej Skorża. W debiucie przegrał, ale potem zadziałał efekt nowej miotły, bo kolejne spotkania było obiecujące. Jesienią nastąpiło jednak jeszcze jedno tąpnięcie (straty punktów w końcówkach, przegrana w Gliwicach), co tylko potwierdziło, że problem był głębszy. Wiele wskazuje jednak na to, że szkoleniowiec potrafił go zdiagnozować, bo końcówka rundy była już znacznie lepsza – Lech wygrał trzy razy z rzędu, wdrapał się na ligowe podium i ma niezłą pozycję do ataku na wiosnę.

Pomyłek nie brakowało, ale z UEFA płynęły pochwały dla sędziów.

Niezłą pracę naszych sędziów dostrzeżono w UEFA. Jak udało nam się dowiedzieć, wszyscy nasi arbitrzy międzynarodowi zostali dobrze ocenieni. Mało tego, podczas testów wydolnościowych w Nyonie trzech polskich sędziów – Marcin Borski, Paweł Gil oraz Szymon Marciniak – wypadło lepiej niż przyzwoicie. Według raportów przesłanych przez piłkarską centralę, na szczególne pochwały zasłużyli też Paweł Raczkowski, Bartosz Frankowski i Tomasz Musiał. Dla zawodników z naszej ekstraklasy takie wyróżnienie musi być zaskoczeniem. Piłkarze uważają, że Frankowski zbyt często przerywa akcje, nie dając im pograć.

Najnowsze

Ekstraklasa

Droga Kapralika wiedzie przez Górnika. „Może być wart więcej niż 10 milionów euro”

Jakub Radomski
0
Droga Kapralika wiedzie przez Górnika. „Może być wart więcej niż 10 milionów euro”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...