Wisła Kraków w coraz większych finansowych tarapatach. Właśnie przegrała sprawę z menedżerem Adamem Mandziarą i musi mu zapłacić – uwaga – 723266,20 euro – czyli ponad trzy miliony złotych. Jest to dług wymagalny, co oznacza, że będzie musiała go wziąć pod uwagę Komisja Licencyjna. Innymi słowy: nie ma ucieczki i trzeba tę kasę lada moment zapłacić. A przypomnijmy, że Wisła dopiero co została ukarana odjęciem trzech punktów w następnym sezonie, za zobowiązania, których wcześniej nie uregulowała.
Nowy, trzymilionowy cios naprawdę musi zaboleć, a lekkie pocieszenia polega na tym, że UEFA wcześniej zablokowała mniej niż połowę tej kwoty na poczet tej akurat sprawy (ok. 300 000 euro). Ale pozostałość to wciąż nie są pieniądze, które można od tak wyjąć z kieszeni. Wyrok może znacząco odbić się na składzie, w jakim zespół przystąpi do meczów w przyszłym roku. Ale cóż – z umów trzeba się wywiązywać.
Na 723 tysiące euro długu składają się dwa przegrane procesy – z 23 i 29 października. Pierwszy – na kwotę 530 989 euro i drugi na kwotę 193 277 euro. Byłoby znacznie mniej, gdyby przez lata nie narastały odsetki. Dług wziął się z tego, że krakowski klub nie zapłacił Adamowi Mandziarze ustalonej wcześniej prowizji za transfer Kamila Kosowskiego.
Dodatkowo toczą się kolejne trzy podobne sprawy, które zakończą się tak samo: na kwotę 300 000 euro plus odsetki.
