Reklama

Podsumowanie letnich transferów – czasem opłaca się zacisnąć pasa

redakcja

Autor:redakcja

15 listopada 2014, 13:39 • 8 min czytania 0 komentarzy

Letnia karuzela transferowa kręciła się w umiarkowanym tempie, ale i tak jest kogo rozliczać – od fatalnych wyborów bydgoskiego Zawiszy, przez bombki typu Kapoczy kilkudziesięcioosobowy zaciąg Lechii, aż do kompletnych niespodzianek – zarówno w pozytywnym, jak i negatywnym ujęciu. Kto wystrzelił? Kto został w boksie? Które transfery to strzał w dychę, które seria w płot? Wielkie rozliczanie czas rozpocząć – mówimy sprawdzam wszystkim letnim transferom rodzimych ekstraklasowców.

Podsumowanie letnich transferów – czasem opłaca się zacisnąć pasa

Jeden hit, dwa totalne niewypały, dwa nie najgorsze strzały i jeden w miarę rokujący na przyszłość (Dialiba) – tak wygląda letnia polityka Cracovii. Podoliński mocno naciskał na sprowadzenie klasowego defensywnego pomocnika i to mu się udało – Covilo kiedy nie miał kontuzji, spisywał się wybornie (trzy gole!). Nie najgorzej wygląda też Dialiba, który zaliczył zaledwie jedno trafienie i asystę, ale swoim kolegom stworzył jeszcze cztery dogodne okazje. Papiery na solidnego ligowca wbrew pozorom ma też Rymaniak, natomiast kompletnie wyłożyli się Zjawiński, który wciąż czeka na ligowego gola oraz Cetnarski, chociaż to akurat żadna niespodzianka. „Cetnar” planuje wozić się na nazwisku do 50. roku życia i na razie wychodzi swój plan realizuje. Branża jest pełna naiwniaków. Wiadomo nie od dziś.

Trudno nie popierać takiej polityki. Nie ma kasy na transfery – sięgamy w dół i penetrujemy niższe ligi. W ten sposób Bełchatów wyłowił Maków, Bastę, Prokicia czy Baranowskiego, a w ostatnim okienku dołożył bardzo solidnego Mójtę. Do drużyny nieźle wpasowali się też Ślusarski (cztery gole i asysta) oraz Telichowski (średnia 4,33). Trudno GKS-owi wytknąć jakikolwiek niewypał. Komołow to jedynie uzupełnienie składu, od którego trudno czegokolwiek wymagać (a i tak ma dwa gole), natomiast Zubas od początku był szykowany na ławkę i ze swojej roli doskonale się wywiązuje. Rozsądnie budowany klub, rozsądna polityka transferowa, bez szaleństw. Tak trzymać.

Reklama

Ocena mizerna, może nawet zbyt mizerna w kontekście ogólnych wyników Łęcznej, ale… z faktami trudno polemizować. Bo zastanówmy się – którzy zawodnicy się sprawdzili? Porządnym stoperem jest Bozić, z kolejki na kolejkę coraz lepiej wygląda Burkhardt, Cernych jest chimeryczny, ale ma liczby (5 goli i asysta), a Hasani… Widać, że coś chłop potrafi, do sytuacji dochodzi, ale jakoś nie potrafi tego przekuć na statystyki. Rodić? Podobnie. Niby poziom prezentował niezły, ale w końcu ze składu wypadł i zastąpił go bezużyteczny Prusak. Buzała? Zapomniana postać. Na ligowego gola czeka od 30. października 2013. Ale na takich zawodników stać Łęczną – cudów oczekiwać nie można.

Tak krawiec kraje… Skomplikowana sytuacja finansowa i spore zadłużenie siłą rzeczy nie pozwalają na sensowną politykę transferową. Mimo tego – Górnik radzi sobie całkiem znośnie. Potrafił zbudować naprawdę silną jedenastkę z nie najgorszą ławką, a i piłkarzy, po których sięgnął latem, trudno uznać za niewypały. Gergel sprawdza się już teraz i mimo przeciętnych liczb (dwa gole i asysta) może tu być kozakiem, Cerimagić powoli zaczyna pukać do składu, a Plizga… Plizga to ogólnie ligowiec powyżej przeciętnej, ale sam fakt, że do teraz nie potrafił się przebić, najwięcej mówi o mocy pierwszego składu Górnika.

Z transferem Tuszyńskiego trafili w stu procentach. Madera też gra na więcej, niż pozwala jego potencjał. Pozostali również wypadają całkiem nieźle – Wasiluk złapał życiową formę, Romańczuk powoli przebija się do jedenastki, a i Jasiński na początku sezonu bardzo obiecująco wprowadził się do składu. W poprzednich latach Jagiellonii bokiem wychodziły dziesiątki zagranicznych transferów, żużel sprowadzano na potęgę, potem masowo rozwiązywano kontrakty lub przerzucano do rezerw, aż ktoś w końcu poszedł po rozum do głowy i zaczął stawiać na Polaków bądź sensownych – z wyjątkiem Leimonasa – obcokrajowców. Zaczyna to wszystko mieć ręce i nogi.

Reklama

Ouattara to leszcz, jakich niewielu nawet w naszej lidze. Leandro – brutal, na którego nie da się patrzeć. Kapo? Kto w takim wieku i z takim CV jedzie do Kielc? I to za Korzyma? Aankour – okej, akurat takim zawodnikom, rezerwowym z klubów typu Bastia, którzy w końcu chcą się podnieść, warto dawać szansę. Ogółem jednak polityka Korony pozostawia wiele do życzenia. O ile w ogóle istnieje jakakolwiek polityka poza przeglądaniem sterty płytek. Cóż, na przyszłość pozostaje ufać Tarasiewiczowi, który akurat do Śląska i Zawiszy selekcjonował naprawdę wybornych piłkarzy.

Jakość – w porządku, ilość – tak samo. Lech od lat prowadzi bardzo sensowną politykę transferową, czego efekt mamy już teraz. Absolutnym hitem okazało się wypożyczenie Jevticia, który może zostać drugim Stiliciem, Wilusz mimo wszystko wzmocnił wątpliwej jakości środek obrony, a Keita jak już uporał się z problemami natury osobistej, to wbił gola sezonu. Jedynie Sadajew to w dalszym ciągu zagadka. Wszyscy wiedzą, że chłop potrafi naprawdę wiele, ale to w dalszym ciągu tykająca bomba zegarowa. W jednym meczu może błyszczeć dryblingami, w drugim skopać przeciwnika. Ogółem jednak Lech to jeden z nielicznych klubów, które faktycznie posiadają jakąkolwiek politykę, choć wcale się tam nie przelewa. Efektem druga średnia w naszym zestawieniu.

Największy bazar zlokalizowany na arenie piłkarskiej od czasów Stadionu Dziesięciolecia. Lechia broni się wystosowując zabawne oświadczenia, że większość z tych piłkarzy posiada jakiś potencjał i poważne nazwy w CV, ale co z tego, skoro nowi piłkarze zjeżdżali tam niemal codziennie i żaden trener ani opiekun nie miał prawa tego od razu skleić. Dziś Dirk Willers, członek zarządu klubu opowiada na łamach „Wyborczej”, że Lechia to uśpiony olbrzym i teoretycznie trudno się z tym nie zgodzić, ale przydałoby się jednak trochę konsekwencji. To nie Football Manager, to „real”. Tutaj piłkarzy wypadałoby jednak najpierw ocenić, przetestować, a potem zatrudniać. W przeciwnym razie kończy się tak, że drugi najlepszy piłkarz ligi rosyjskiej przepada w rezerwach, a bardzo solidny rozgrywający (Vranjes) przerzucany jest na skrzydło. Pomieszanie z poplątaniem.

Bogusław Leśnodorski broni się, że piłkarze zwykle potrzebują pół roku, by dostosować się do realiów Legii, ale fakty są takie, że z lata wypaliły ledwie dwa transfery – świetnie rokujący Bielik oraz Szwoch, który i tak zajmuje tylne miejsca w kolejce do rotacji. Pozostali? Lewczuk jeszcze nie wskoczył na obroty z zeszłego sezonu, a Piech ledwie łapie się na trybuny i wzmocnił jedynie rezerwy. O Budziłku (trzeci bramkarz) i Ronanie wszyscy póki co zapomnieli. Ten drugi jest zresztą wiecznie kontuzjowany, a zgody na normalną, „polską” rehabilitację nie wyraża zgody… jego matka. Absurd nad absurdy.

Bądźmy szczerzy – kilka transferów zwyczajnie śmierdzi. Jaki klub – mając do dyspozycji podstawowego bramkarza kadry U-21 – sięga po 35-letniego Hiszpana? No, Piast. Czyli drużyna, w której za transfery odpowiada asystent trenera zajmujący się dodatkowo – czego nawet nie kryje – menedżerką. Cifuentes w tej rundzie się sprawdził, ale – bądźmy szczerzy – wielkiej, długofalowej wizji raczej w Gliwicach nie widać. Na przyszłość nieźle rokują Zivec i Vassiljev, którzy pokazali nam się dopiero niedawno, momentami nieźle wygląda Brożek, ale Nieves? Said? Co to w ogóle za wynalazki? Piast to najbardziej nieprzewidywalny klub w naszej lidze. Trudno cokolwiek wyrokować.

Specjaliści od hurtowego sprowadzania napastników tym razem trafili w dziesiątkę i ustrzelili dwóch klasowych snajperów. Korzyma, który załapałby się w każdej drużynie ekstraklasy poza Legią i Wisłą oraz Demjana potrafiącego grać tylko w Bielsku. Co poza tym? Bardzo przyzwoicie – dość nieoczekiwanie – spisują się Pazio, Stano i Pesković, a cała reszta towarzystwa – może poza Lenartowskim i Tomasikiem – to raczej anonimy, po których nie oczekiwaliśmy niczego. Jak na najbiedniejszy klub Ekstraklasy, i tak jednak nie jest źle. Mogliby tylko popracować nad stosunkiem liczby ściąganych zawodników do ich jakości, bo z tym w Bielsku problem mają od zawsze.

Wdowczyk wyłożył się na wszystkich frontach. Wyniki katastrofalne, a transfery? Czy o którymś można powiedzieć z pełnym przekonaniem, że się sprawdził? Nunes w ataku wygląda nieźle, w defensywie kiepsko. Matras? Już w Piaście niespecjalnie przekonywał. Okuno kojarzymy ledwie z kilku akcji, a nazwisko Loureiro przypomniało nam się dopiero teraz. O, a najlepszy jest przypadek Lisowskiego, który kontrakt podpisał w lipcu, a rozwiązał pod koniec października. Kto odpowiada za takie deale? Pełna – jak widać – swoboda w podejmowaniu decyzji. Chybił-trafił. Nikt nie kontroluje, nikt nie sprawdza, wszyscy mają pełen luz. Cierpi tylko na dłuższą metę budżet.

Prawie same niewypały – co tu dużo mówić. Światełkiem w tunelu może jedynie być Efir, który strzelił efektownego gola Wiśle, a w ostatniej kolejce dorzucił jeszcze jedno trafienie i asystę. Po Visnakovsie zostały strzępy z czasów Widzewa, a reszta – nie licząc przeciętnego do bólu Kusia – to raczej anonimy (Rzuchowski, Karahmet, Chovanec) bądź etatowi wygrzewacze ławki (Skaba). Cóż… Jakie realia finansowe, takie transfery.

Można? Oczywiście, że można. Nawet, gdy na głowie siedzi Komisja Licencyjna, główny snajper apeluje o transfery, a trener głośno narzeka na brak napastnika. Śląskowi – patrząc obiektywnie – nie wypaliły jedynie ci zawodnicy, na których nikt specjalnie nie liczył, bo skoro trener woli na dziewiątkę przesuwać Machaja zamiast korzystać z nominalnego napastnika (Angielski), to… No, nie świadczy to o nim najlepiej. A reszta? Danielewicz to solidny, ligowy poziom, choć bez większego szału, Celeban po nerwowym początku wrócił na właściwe tory, a i Pawełek na dłuższą metę okazał się wzmocnieniem. Pawłowski trafia z taktyką, trafia z selekcją, trafia też z transferami.

Zwycięzca rankingu. Smuda zwykł narzekać na zbyt wąską kadrę, ale jedno trzeba mu oddać – tego lata sięgnął po naprawdę porządnych piłkarzy. Buchalik na razie niczego nie zawalił na bramce, Guzmics sprawia wrażenie na solidnego stopera, Stępiński wciąż jest młodym, utalentowanym i przede wszystkim – przydatnym zawodnikiem, Jankowski miewa przebłyski, a Sadlok… Sadlok to przebudzenie roku w polskiej lidze. Zaciskanie pasa, jak widać, momentami się opłaca. Zamiast sprowadzać dziwne wynalazki w stylu Sarkiego czy spraszać do klubu byle co w postaci Burdenskich czy Oproiescu, warto czasem wykorzystać słabość pozostałych. Wydrenowanie Ruchu wyszło Wiśle na dobre.

Klęska na całej linii. Gdybyśmy przygotowali takie zestawienie w zeszłym roku, Zawisza pewnie wygrałby w cuglach. A teraz? Teraz katastrofa. Osuch połakomił się na puchary i sam przyznaje, że gdyby lekko się wstrzymał, to pod koniec okienka sięgnąłby po poważniejszych piłkarzy. Teraz natomiast musi sprzątać. Fleurivalowi i Silvie pokazano już drzwi, Argyriou to najgorszy obrońca ligi, Porcellis szybko się wysypał, Samuel jest nieporozumieniem, o Sandomierskim napisano już wszystko i tylko Wagner (trzy gole) faktycznie zaczął się spłacać. Zawisza powoli szykuje grunt pod zimowe transfery, a jego kibice (wszyscy trzej) chyba mogą być spokojni – gorzej niż latem nie będzie. Gorzej być nie może. Może warto pójść śladami Wisły?

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Polecane

W objęciach Skarbu Państwa. Sprawdzamy wkład państwowych spółek w polskie kluby

Szymon Szczepanik
0
W objęciach Skarbu Państwa. Sprawdzamy wkład państwowych spółek w polskie kluby
Polecane

Safety first? Nie tym razem, panie Pertile. Ryoyu Kobayashi walczy o skok… na 300 metrów

Sebastian Warzecha
0
Safety first? Nie tym razem, panie Pertile. Ryoyu Kobayashi walczy o skok… na 300 metrów

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Trela: Gotowi na czarną godzinę. Dlaczego kluby muszą dać sobie prawo do gorszego sezonu

Michał Trela
9
Trela: Gotowi na czarną godzinę. Dlaczego kluby muszą dać sobie prawo do gorszego sezonu

Komentarze

0 komentarzy

Loading...