Reklama

Policja kontra kibice. Dwadzieścia miesięcy absurdu…

redakcja

Autor:redakcja

10 listopada 2014, 19:44 • 14 min czytania 0 komentarzy

Dzisiaj na stronie wrzuciliśmy wam filmik z oryginalnej akcji policjantów z Radomia, którzy postanowili złupić kibiców Polonii Warszawa. Całość znajdziecie TUTAJ, pokrótce zaś przypominamy – przy wyjściu z sektora gości, każdy z kibiców został zapytany bez większych ceregieli – przyjmujesz mandat za przeklinanie, czy nie. Policjantów nie interesowało kto przeklinał, jak, kiedy, żadnych tłumaczeń. Mandat czy sąd? Płacisz stówkę, czy wozisz się po sądach?

Policja kontra kibice. Dwadzieścia miesięcy absurdu…

Niektórzy wstali jak oparzeni – jak to?! Dlaczego?! Jak tak można ograniczać swobody obywatelskie, jak tak można szantażować, jak oni śmią zachowywać się w ten sposób.

Cóż, przygotowaliśmy krótki wyciąg z ostatnich miesięcy, by dobrze uzmysłowić wam, że incydenty takie jak ten z ubiegłego weekendu to nie wyjątek i kilka czarnych owiec w policji, ale konsekwentna strategia działania przeciw kibicom. Oczywiście poniższe przykłady to nadal ledwie kropla w całym morzu podobnych akcji, ale gwarantująca w miarę solidny obraz całej sprawy.

Kwiecień 2013, Pogoń Szczecin

Do Białegostoku udali się kibice Pogoni Szczecin. Mieli takie prawo – jechali jako grupa niezorganizowana, tak jak może pojechać każdy z miasta A do miasta B. Gdyby sytuacja była normalna, usiedliby sobie na trybunie dla gości, jednak wokół stadionu trwa wirtualny remont, który niby coś uniemożliwia. Skoro odpowiedniego sektora nie ma, fani Pogoni – w porozumieniu z fanami Jagiellonii – postanowili wyrobić sobie karty kibica białostockiego klubu i po prostu wejść na otwarte trybuny. I tu do gry wkroczyła policja: NIE WOLNO!

Reklama

Policja – nie po raz pierwszy, z pewnością nie po raz ostatni, sami takiej sytuacji doświadczyliśmy choćby w Wodzisławiu Śląskim – NAKAZUJE klubowi wprowadzenie selekcji obywateli z uwagi na miejsce zamieszkania. Szczecinianie nie weszli na obiekt w Białymstoku, bo funkcjonariusze ustalili, że nie. Dlaczego? No przecież piszemy: policja mówi nie, więc nie.

Kibice Pogoni meczu nie obejrzeli. Zostali wykluczeni ze względu na miejsce zameldowania. Ciekawe, czy szczecinianin może wejść do białostockiego kina, czy też nie? Czy może wysikać się w białostockim kiblu, czy dostanie zakaz od policjanta? Oto Polska: kraj, w którym urzędnikom państwowym – jakiekolwiek szczebla i z jakiejkolwiek „branży” – możesz tylko naskoczyć. Na koniec i tak wypłacą sobie premię. Z twoich pieniędzy.

Kwiecień 2013, Kotwica Kołobrzeg

Policja pacyfikuje kibiców Kotwicy w sposób, który naszym zdaniem powinien wywołać falę zwolnień. Nie wnikamy, co odwalili fanatycy z Kołobrzegu – mogli nawet palić wioski, o ile się nie mylimy, w państwie prawa policja ma zatrzymać i doprowadzić przed sąd, a nie… wykonać samosąd.

Tymczasem tutaj funkcjonariusze zabronili kibicom wysiadać z autokaru, po czym… wpuścili doń gaz pieprzowy. Super akcja! A jak się śmiesznie duszą!

Reklama

Maj 2013, Korona Kielce

Kibice Korony Kielce masakrują tamtejszą policję obnażając materiałami filmowymi kłamstwa tamtejszych funkcjonariuszy.

Poza magicznym oświadczeniem, w którym policja umożliwia strażakom działanie (co kompletnie mija się z prawdą), po tym samym meczu i tych samych wydarzeniach, kielecka komenda oskarża gniazdowego o „podżeganie do przemocy wobec funkcjonariuszy SPPPP w Kielcach w celu zaniechania przez nich czynności służbowych związanych z zabezpieczeniem bezpieczeństwa na stadionie Korony Kielce”. Cóż to za haniebne podżeganie? Według relacji kibiców i filmów z całego wydarzenia, apelował o spokój i wypuszczenie z sektora przebywających na nim piłkarzy i kibiców. Jego wersję potwierdzają zresztą wszyscy obecni w tamtym czasie na trybunach, z zawodnikami włącznie.

Ciekawiej robi się również później, gdy policja rzuciła wszystkie siły, by odszukać gniazdowego:

Został on bowiem zatrzymany z uwagi na niebezpieczeństwo mataczenia (?!), a policja sześciokrotnie odwiedzała jego dom w Kielcach. „Bandyta” przebywał bowiem przez kilka dni w Nowym Sączu, skąd zresztą telefonicznie poinformował Komendę, że stawi się na posterunku, gdy tylko wróci do Kielc. Mimo to funkcjonariusze raz jeszcze odwiedzili jego dom. Potem, mimo tego, że prowadzący doping samodzielnie stawił się na komendzie, przetrzymali go tam przez jeden dzień. Ostro.

Warto jeszcze dodać, że już wtedy pojawiły się mandaty za przeklinanie:

Policja rozesłała wezwania do zapłaty mandatu w wysokości 500 złotych za używanie wulgaryzmów podczas imprezy masowej dla wszystkich kibiców zasiadających w młynie. Fani otrzymują wezwania do stawienia się w charakterze „podejrzanego” w sprawie o wykroczenie z art. 141.
Art. 141. Kto w miejscu publicznym umieszcza nieprzyzwoite ogłoszenie, napis lub rysunek albo używa słów nieprzyzwoitych, podlega karze ograniczenia wolności, grzywny do 1.500 złotych albo karze nagany.
W danych policji obok „stu mandatów dla pseudokibiców na łączną kwotę ponad 10 tysięcy złotych” mogą się więc pojawić kolejne, równie ambitne osiągnięcia. Swoją drogą, wczoraj rzecznik policji w rozmowie z „Faktem” zapowiedział, że Ojrzyński i jego podopieczni też nie mogą się czuć bezpieczni. Jeśli będą przeklinać, policja może rozdać im mandaty.

Epilog?

Lipiec 2013, Lech Poznań

Króciutko: policja stawia zarzut „posiadania wyrobów pirotechnicznych podczas imprezy masowej” Piotrowi Reissowi i Ivanowi Djurdjeviciowi za co grozi im zakaz stadionowy oraz grzywna. Stawia ten zarzut… miesiąc po doskonale udokumentowanym zdjęciami i filmami „przestępstwie” popełnionym przez obu piłkarzy, polegającym na odpaleniu rac wraz z kibicami podczas ich pożegnalnego meczu.

Sąd oczywiście uniewinnił obu piłkarzy, potwierdzając zresztą jednocześnie, że równość obywateli wobec prawa to bardzo elastyczny termin.

Październik 2013, ŁKS Łódź

Kibice ŁKS-u, którzy właśnie rozpoczynali wielką wędrówkę po województwie w ślad za swoim klubem kontra wiecznie czujna policja, oddzielająca nadludzkim wysiłkiem kiboli od boisk, na których rozgrywa mecze ich zespół. Na czym polegała cała sytuacja?

Ełkaesiacy dostali zakaz wyjazdowy, więc – jak to bywało w Polsce nie raz – postanowili podczas kolejnego wyjazdowego meczu ich drużyny zgłosić manifestację w okolicach obiektu swoich rywali. Cóż, zazwyczaj podobne sytuacje kończą się dla kibiców niewesoło – by wspomnieć o widzewiakach, którzy podjechali w ten sposób pod stadion Wisły i… stali przez kilka godzin pod obiektem. W IV lidze jednak jest nieco inaczej – z poziomu ulic widać bowiem przecież doskonale całe boisko, otoczone polami i skromną siatką.

Policjanci nie mogli pozwolić, by hordy chuliganów bezkarnie oglądały mecze, więc… utrudniali, a wręcz uniemożliwiali dojazd na miejsce odbywania się legalnej manifestacji. Kibice opisywali to dość sugestywnie:

Psy szczekają, helikopter przelatuje nad zaoranym polem, armatka wodna koczuje pośrodku malutkiego rynku, setki uzbrojonych po zęby policjantów strzegą jak niepodległości miejscowego klepowiska nazywanego umownie stadionem piłkarskim. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, iż nadchodzi apokalipsa! Przy takiej otoczce kibice czwartoligowego ŁKS-u wyruszają w tour de województwo łódzkie, aby dopuścić się jakże haniebnego aktu dopingowania swojego ukochanego klubu. Wieś przestała być spokojna, wieś przestała być wesoła. Spektakl pt. „Kartoflana wojna” czas zacząć. Bawcie się dobrze! Przecież to wy za to płacicie! I to niemało. Koszt zbudowania przedmeczowej linii Maginota oddzielającej miejsce rozgrywania zawodów od kibiców śmiało można liczyć w setkach tysięcy złotych.

Absurd. Na całego. I spychanie kibiców do roli obywatela drugiej kategorii, któremu nie przysługuje konstytucyjne prawo do swobodnego manifestowania i poruszania się po terenie kraju…

Listopad 2013, Piast Chęciny

I słynna masakra pirotechniczna. Jeden z kibiców Piasta odpalił na trybunach świeczkę tortową, za co został od razu wyłapany przez czujnych stróżów prawa. Jeden z najpopularniejszych symboli głupoty w szeregach policjantów zabezpieczających mecze piłkarskie.

Listopad 2013, dramatyczny apel

Policja apeluje w łzawym oświadczeniu – dajcie wy nam wszyscy spokój, niech wszystkie mecze piłkarskie odbywają się bez kibiców gości. Absurdalność tego pomysłu zaskoczyła nawet niektórych komentatorów na co dzień walczących z kibicami, nie wspominając o ludziach znających polskie środowisko piłkarskie. W okresie, gdy PZPN wypuszcza raport o bezpieczeństwie obalający wszystkie mity o „stadionach nienawiści, pełnych przemocy i agresji”, policja… unosi ręce do góry i twierdzi, że nie może sobie dać rady z eskortą piłkarskich fanatyków.

W sumie patrząc na filmiki takie, jak gazowanie kibiców Kotwicy, czy słynna świeczka tortowa w Chęcinach, nie dziwimy się, że zabezpieczenie przejazdu kilku gości w kapturach to zadanie przekraczające ich możliwości.

Grudzień 2013, Lazio Rzym

Przez włoskie trybuny przetoczyła się fala protestów przeciw… brutalności polskiej policji. Przy okazji meczu europejskich pucharów między Legią a Lazio, grupa kibiców z Włoch została bowiem potraktowana przez policję w sposób znany doskonale każdemu rodzimemu uczestnikowi wyjazdów.

– Polscy policjanci byli nerwowi, przyczepili się do nas, kibiców. Rzucili nas na ziemię, na kolana i skuli. Nikt z nas nie zrobił nic złego (…) Podnosili nas jednego po drugim i przeszukiwali. Zabrali wszystko, także telefony. Kręcili nasze twarze kamerami – przywoływał relację jednego z kibiców Lazio na łamach „Corriere dello Sport” portal natemat.pl. Szybko okazało się, że to, co dla polskich fanatyków jest normalnością, włoskim nie mieści się w głowach. Zatrzymania na komendzie, wysokie grzywny za przebywanie w złym miejscu o złym czasie, czy zwyczajnie agresywne zachowanie stróżów prawa stało się przyczyną m.in. włoskich protestów pod ambasadą Polski. Natemat.pl kontynuuje tłumaczenie z „CdS”:

Następnie zabrano nas na posterunek. Było nas dwunastu, w jednej sali. Zabierali nas po jednym, co 10 minut. Najpierw test alkomatem, potem rozebrali nas i fotografowali. Trwało to do 3 w nocy, potem w końcu trafiłem do celi. Nie było materaców do spania, jedynie drewniana deska i poduszka. O 6 nas zbudzili, zabrali poduszki, podali śniadanie: dwie kromki chleba z ketchupem i kawałek schabu. Nie dali nam do picia nawet wody. Gdy chciałem iść do ubikacji, musiałem zadzwonić dzwonkiem. Przyszli godzinę po tym, jak zadzwoniłem.

„Druga Białoruś” oficjalnie przestała być hasłem używanym wyłącznie przez polskich kibiców. Co ciekawe – okazało się, że wizerunek Polski na świecie nie został popsuty przez krwiożerczych bandytów w szalikach, ale tych… w mundurach.

Luty 2014, Polonia Bytom i Zawisza Bydgoszcz

Kolejny hit, tym razem doskonale obrazujący pracę przy biurku naszych kochanych funkcjonariuszy. Jakich przewinień dopuścili się kibice Polonii i Zawiszy? Po zakończeniu ostatniego meczu w I lidze, po którym bytomianie spadali do II ligi, bydgoszczanie zaś awansowali do Ekstraklasy, fanatycy wbiegli na murawę podziękować swoim piłkarzom za walkę w minionym sezonie. Goście – wtedy jeszcze pod ramię z Radosławem Osuchem – świętowali powrót do najwyższej ligi, gospodarze chcieli uhonorować ambitną walkę do samego końca mimo katastrofalnej sytuacji finansowej i organizacyjnej. Wszyscy świetnie się wybawili (wśród nich autor tekstu), wzruszyli potem raz jeszcze przy oglądaniu filmików z tego fantastycznego widowiska i zapomnieli o całej sprawie.

Nie zapomnieli jednak policjanci, którzy przez długie tygodnie, ba, długie miesiące analizowali materiały z meczu. Analizowali i analizowali, aż wymyślili:

Jak podaje Dziennik Zachodni – kibice Polonii Bytom otrzymali już bowiem zarzuty w sprawie zakłócenia imprezy masowej, za co grozi im grzywna, zakazy, a nawet kara pozbawienia wolności. Co ciekawe, „kryminalni” od czerwca walczyli z monitoringiem i dopiero w połowie stycznia zamknęli „śledztwo”, które miało wskazać winnych tej tragicznej sytuacji, jaką z pewnością było podziękowanie zespołowi za ogromną ambicję i bitwę o utrzymanie mimo wielu przeciwności w rundzie wiosennej I ligi. Sprawa trafiła do Sądu Rejonowego.
Niestety, jak się okazało nie tylko w Bytomiu groźnymi bandytami świętującymi na murawie zainteresowały się sądy i organy ścigania. Pierwsze wezwania otrzymali bowiem również kibice Zawiszy, którzy – na marginesie, razem z pracownikami klubu, z Radosławem Osuchem na czele – bawili się z piłkarzami na boisku w Bytomiu. Tę wiadomość podał z kolei portalkujawski.pl. Reasumując – wzruszające sceny po ostatnim gwizdku sędziego w meczu Polonii z Zawiszą prawdopodobnie zaowocują nową falą zakazów, kar finansowych i sędzia jedyny raczy wiedzieć czego jeszcze.

„Kryminalni”!

Kwiecień 2014, Korona Kielce

Tym razem policja w Kielcach wzięła na cel… operatora Korona TV, Michała Siejaka. Jak ustalili policjanci z tego dość szalonego miasta, znany kibic za kamerą jednej z najlepszych klubowych telewizji w Polsce może posiadać materiały, które obciążają jego samego, albo innych kibiców Korony. Pół dnia na przesłuchaniach, wizyta policjantów w domu, zgrywanie wszystkich filmów wiążących się w jakikolwiek sposób z kibicowaniem, do tego naturalnie luźna sugestia, że plecak, z którym „Siejo” nie rozstaje się podczas meczów świetnie nadawałby się do przemycania pirotechniki…

– Od dawna byłem na oku policji, raz już pytano mnie, czy wiem skąd się biorą race we młynie – opowiada Siejak. Przez kilka godzin policjanci (cała piątka!) zgrywali więc wszystko, co dało się zgrać. – Nie ma się czym szokować. Dla „kiboli” to codzienność, a w moim przypadku nie, bo jednak – jakby nie było – to jest moja praca. Gdybym nie był pracownikiem klubu, a jedynie członkiem SKKK to byłoby zupełnie inaczej. A z tego co się słyszy to każda osoba działająca na Koronie, związana jednocześnie z kibicami, miała / właśnie ma / oczekuje podobnych wizyt – pisze „Siejo” na swoim profilu w portalu Facebook, a z naszych źródeł wynika, że poza nim przeszukania dotyczą kilkunastu innych osób ze środowiska kieleckich kibiców. Wszystko po ostatniej oprawie… – Nie jest łatwo nagrywać kibiców Korony, gdy wie się, że ktoś obserwuje Twoje kroki, ale też jeszcze ciężej jest być tym kibicem Korony – skromnie wyjaśnia Siejak.

Maj 2014, Pogoń Szczecin

Policja tym razem wzięła w opiekę szczecińskich przedsiębiorców, przestrzegając ich przed współpracą z hordami kiboli. Pisaliśmy:

W tym wypadku chodzi o… niespotykaną opiekuńczość względem przedsiębiorców. Co prawda nie chodzi o chronienie małych sklepów przed coraz częstszymi napadami, nie chodzi również o lobbowanie zmian w prawie, które miałyby ułatwić tym ludziom życie. Niestety policjanci nie mają również zamiaru podejmować z przedsiębiorcami jakiejkolwiek współpracy, ani tym bardziej współorganizować z nimi jakiejkolwiek akcji. Policjanci postawili sobie za to za cel ostrzeganie wszelkiej maści biznesmenów przed współpracą z szemranym towarzystwem. I tak w Szczecinie do partnerów Stowarzyszenia Kibiców Pogoni Szczecin „Portowcy” trafiły specjalne pisma wprost z komendy wojewódzkiej.

– Dzisiaj, od samego rana od naszych partnerów, z którymi współtworzymy akcję „Zbieramy kapsle i frekwencję”, napływają informacje o pismach z komendy wojewódzkiej w Szczecinie. W pismach tych policja „informuje” jakie to straszne konsekwencje niesie za sobą współpraca z kibicami – pisze w swoim oświadczeniu na stronie portowcy.org SK Pogoni Szczecin. Ujmująca troska o partnerów pozytywnej akcji zbierania kapsli i frekwencji w Szczecinie wynika „wiedzy operacyjnej” według której – uwaga – „kibice kupują ogromne ilości pirotechniki na mecz z Legią Warszawa, która to następnie zostanie użyta pod flagą sektorową celem wywołania niepokojów społecznych”.

Niepokoje społeczne. Tak…

Sierpień 2014, Marcin Adamski

Kolejna urocza historia, tym razem o tym, jak Marcin Adamski trafił na dołek i wyłapał dwuletni zakaz stadionowy.

Wszystko dlatego, że dwaj synowie udali się po spotkaniu w okolice barierek, by z bliska popatrzeć na boisko, a w pewnym momencie tak się podniecili, że wbiegli na murawę i chwilę po niej pobiegali. Adamski chciał chłopców później odebrać. Nie w głowie mu było bieganie za piłkarzami Realu Madryt, bo gość sam grał w Lidze Mistrzów. Nie chciał też ani atakować ochrony, ani się publicznie obnażać – to chyba jasne.
Poszedł po dzieci w miejsce, gdzie były one zatrzymane (okolice tzw. aresztu stadionowego). A jak już doszedł – to go obalono na ziemię. W efekcie: następne 48 godzin spędził za kratami, a na koniec usłyszał wyrok – zakaz stadionowy.

Wrzesień 2014, Jagiellonia Białystok

Oddajmy głos kibicom Jagi:

W związku z nadchodzącym oddaniem do użytku całego Stadionu Miejskiego w Białymstoku Komenda Miejska Policji w Białymstoku na czele z zastępcą komendanta Danielem Kołnierowiczem przygotowała akcję zachęcającą do uczestnictwa w meczach Jagiellonii. Innowacyjna inicjatywa (nigdzie w Polsce jeszcze nie wprowadzono tak pomysłowych rozwiązań) polegała na legitymowaniu przez kilkadziesiąt minut spotkania piłkarskiego kibiców, którzy zmierzali na mecz. W celu dotarcia do różnych grup społecznych z tą niezwykłą akcją – policjanci i policjantki skupili się nie tylko na męskiej części białostoczan oraz kibiców z innych miast Podlasia, ale także na kobietach i dzieciach. Wśród nich znajdowało się roczne dziecko, które spędziło kilkadziesiąt minut przy radiowozie oczekując na przeszukanie matki oraz wózeczka.

Szacuneczek.

Wrzesień 2014, ŁKS Łódź

Jedno zdjęcie z meczu Sokół Aleksandrów – ŁKS. Policja uznała, że za odpalenie rac rozsądną karą będzie zepchnięcie kibiców z sektora.

Fot.Jareczek

Październik 2014, Cracovia

A tutaj jeszcze lepszy kwiatek. Tym razem policja dopuściła się… porwania. I to nie kibica, a piłkarza Cracovii, Adama Marciniaka.

Tymczasem w naszym kochanym kraju człowiek z 0,48 został wyciągnięty z własnego mieszkania i przewieziony do wytrzeźwiałki. Tak naprawdę, to ociera się o jakieś porwanie. Policja od lat ma za nic zdrowy rozsądek, a izbę wytrzeźwień traktuje jako środek represji, który ma obywatelowi wybić z głowy zbędne dyskusje (izba zadowolona, bo przecież trzeba jej za niepotrzebny nocleg zapłacić, biznes się kręci). Dzisiaj człowiek nie może nawet zamoczyć ust w alkoholu we własnym mieszkaniu, ponieważ może zostać wyciągnięty za łachmany i wtrącony do jakiegoś dziwnego miejsca. Toż to skandal kompletny i nie nad Marciniakiem należy się znęcać, ale nad nadużywającymi władzy i bezkarnymi policjantami, którzy porywają ludzi.

Październik 2014, Widzew

I znów ukarany piłkarz! Tym razem karząca ręka sprawiedliwości wymierzyła cios Rafałowi Augystyniakowi z Widzewa, który śmiał przeklinać podczas spotkania z kibicami na obiekcie Widzewa.

Naturalnie czekamy również, aż dzielni policjanci wreszcie zrobią porządek z gwiazdkami telewizji, bo ostatnio niezależnie od kanału słyszymy różne „zajebiste” i inne „chujowe” określenia jeszcze grubo przed 23, naturalnie bez żadnego pikania. Przez grzeczność nie wspominamy o koncertach oraz… samych komendach, gdzie też ciężko znaleźć złotoustych, którym nie przechodzą przez gardło jakiekolwiek bluzgi.

*

A założyliśmy sobie, że weźmiemy pod uwagę tylko ostatnie dwadzieścia miesięcy, tylko głośne sprawy, tylko te, w których główną rolę odgrywa policja (a nie np. ochrona), tylko te, które dotykają bezpośrednio środowiska piłkarskiego. Wcześniej był przecież Widelec 741, były Mydlniki, gdzie skatowano kibiców GKS-u Katowice, były zakazy za flagę Lecha „zakłócającą sygnał radiowy”. Do tego dodajmy jeszcze cotygodniowe rozdawanie mandatów za wulgaryzmy, za śmiecenie, za inne najdrobniejsze przewinienia, do tego wszystko to, co zostanie na zawsze w wyciszonych pomieszczeniach komend, z których nie da się wynieść nagrania wideo.

Sami oceńcie, czy to jeszcze państwo absurdu, czy już regularna wojna. Z wrogiem publicznym numer jeden. Kibicem.

Fot. Igor / Autor tekstu rozmawia na nim z policją na temat brutalności funkcjonariuszy

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...