Reklama

Tradycyjny oklep vs pokaz konsekwencji. Widzew z Zagłębiem robią swoje

redakcja

Autor:redakcja

31 października 2014, 22:45 • 2 min czytania 0 komentarzy

To było zbyt łatwe do przewidzenia. Widzew, który zamyka pierwszoligową tabelę i od każdego dostaje w łeb, przegrywa szósty mecz z rzędu. Natomiast Zagłębie, które cały czas utrzymuje pozycję w czubie, notuje jedenaste z kolei spotkanie bez porażki. Co więcej, leje łodzian na ich terenie trzema golami. A jeszcze przed startem sezonu ktoś mógłby pomyśleć, że piątkowy mecz to będzie starcie dwójki walczącej o awans…

Tradycyjny oklep vs pokaz konsekwencji. Widzew z Zagłębiem robią swoje

Potwierdziło się dziś wszystko to, co widzieliśmy już wcześniej. Że Zagłębie potrafi odnaleźć się w pierwszoligowych warunkach. Że umie grać mądrze, przeczekać ataki rywala i ruszyć w odpowiednim momencie. Że nie popełnia prostych błędów i w pełni wykorzystuje doświadczenie i wyrachowanie. No i oczywiście też to, że Widzew będzie miał w tym sezonie problemy, żeby nie spaść o kolejną klasę.

– Młodość to brak stabilizacji formy, a najgorsze jest to, że w każdym meczu błędy popełnia kto inny. Żeby u nas zadziałało wszystko, każdy z osobna musi wystrzelić w danym dniu. Często nie mamy wyrachowania, cwaniactwa czy sprytu i dlatego potrzebujemy jedenastu na równym, wysokim poziomie. Uważam, że ci chłopcy potrafią grać w piłkę, ale nie wszyscy razem, nie tego samego dnia – mówił Weszło na początku tygodnia Rafał Pawlak, trener Widzewa.

I dziś ci chłopcy Pawlaka tradycyjnie popełniali błędy, często kompletnie podstawowe. A to ktoś nie potrafił przyjąć piłki i od razu ją stracił, a to ktoś w piłkę nie trafił i poszła sytuacja sam na sam, a to ktoś piłkę odbił ręką i odgwizdano jedenastkę. Pawlak wrzeszczał więc na del Toro, bezradnie patrzył na prokurującego rzut karny Rozwandowicza, niepotrzebnie wybiegającego z bramki Hamzicia, który po drugim golu kłócił się z Nowakiem, czy słabiutkiego Kasperkiewicza, który zszedł w przerwie. Najmocniej pozamiatał jednak Augustyniak – wykonywał rzut wolny na własnej połowie, większość partnerów czekała na dośrodkowanie już w szesnastce, a on… kopnął piłkę po ziemi w pierwszego stojącego rywala.

Tak, ten obrazek najlepiej podsumowywał dzisiejszy Widzew, bo po chwili padł trzeci gol dla rywali. Jedyne, co dziś mogło się u gospodarzy podobać, to pierwsze pół godziny, kiedy nie było widać, kto tutaj walczy o pozycję lidera, a kto broni się przed spadkiem. Potem ta różnica była aż nadto wyraźna…

Reklama

Ale to też nie było wielkie Zagłębie. To był zespół, który nie popełniał prostych błędów, konsekwentnie realizował założenia i przez połowę meczu miał kontrolę nad wydarzeniami na boisku. Nie oglądaliśmy ani wielkiej techniki czy pięknych akcji, ani przesadnej walki. Wszystko to miało po prostu ręce i nogi. Na pierwszą ligę wystarcza, zwłaszcza na ostatni Widzew.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...