Reklama

Zaatakował sędziego w okręgówce, ale może grać w… pierwszej lidze

redakcja

Autor:redakcja

24 października 2014, 10:10 • 3 min czytania 0 komentarzy

Niespełna miesiąc temu w meczu warszawskiej ligi okręgowej Vulkan Wólka Mlądzka podejmował rezerwy Dolcanu Ząbki, kiedy to nastąpił niespodziewany wybuch. Chodzi, uściślijmy, o eksplozję złości zawodnika ukaranego, jego zdaniem niesłusznie, czerwoną kartką. W efekcie krewki gracz ruszył z odsieczą ku arbitrowi, po czym naruszył jego nietykalność osobistą. Szarpnął, popchnął – kwestia interpretacji. Że nie był to przyjacielski uścisk, świadczy cała litania wyzwisk, jaka była następstwem wymierzenia kary.

Zaatakował sędziego w okręgówce, ale może grać w… pierwszej lidze

Julien Tadrowski – oto imię i nazwisko sprawcy zamieszania. Wychowanek francuskiego Lille, jeszcze niedawno najlepszy obrońca pierwszej ligi w barwach Arki Gdynia, z późniejszym epizodem w Ekstraklasie dla Pogoni Szczecin. A przede wszystkim – wielokrotny reprezentant polskich kadr młodzieżowych. Nam, musicie wierzyć na słowo, od lat kojarzył się z gościem, który czerwone kartki łapie częściej niż wiecznie spóźniony przedstawiciel handlowy punkty karne.

Czemu o tym wspominamy? Bo po prostu dobrze wiemy, że Tadrowski, zwany również pieszczotliwie „Julkiem”, często nie potrafi zapanować nad emocjami. Na przykład jak rok temu przy Łazienkowskiej w meczu reprezentacji Polski do lat 21 z Turcją. Gdy okazało się, że jest mu nie po drodze z jednym z rywali i ten postanowił go sprowokować, nagle – ku własnemu zdziwieniu – Polak francuskiego pochodzenia wymierzył mu soczystego plaskacza, za co wyleciał z boiska. Generalnie Julien to chyba nieformalny lider w klasyfikacji karanych kartkami wśród młodzieżowców występujących z orzełkiem na piersi.

Miesiąc temu naruszył nietykalność sędziego – wróćmy do tego tematu. Po ostatnim gwizdku sędziego przedstawiciele klubu z Ząbek lobbowali, by sędzia maksymalnie złagodził opis nieszczęśliwej sytuacji w protokole. Wszystko dlatego, żeby uniknąć wielomiesięcznej dyskwalifikacji. Nie życzymy nikomu źle, ale chyba zgodzicie się z nami, że za takie zachowanie, za tę boiskową patologię, należy się surowa kara. A tymczasem wydział dyscypliny Mazowieckiego Związku Piłki Nożnej wymierzył Julienowi tysiąc złotych grzywny oraz 10-meczową dyskwalifikację. Gdzie jest haczyk? – zapytacie. Ano, zawieszenie dotyczy wyłącznie ligi okręgowej.

– Jak jedziesz furmanką i urwie ci się koń, to nie zabierają ci prawa jazdy, prawda? – upewnia się Jacek Sowa, rzecznik MZPN, którego pytamy o dziwną, w naszym przekonaniu, decyzję komisji. Czyli wychodzi na to, że możesz poszarpać arbitra w okręgówce, a tydzień później wystąpić – jak gdyby nigdy nic – na zapleczu Ekstraklasy przeciw Zagłębiu Lubin. Co to za kara za tak poważne przewinienie? W taki sposób MZPN wspiera sędziów niższych lig, którymi zawodnicy nie raz i nie dwa niemal wycierają podłogę?

Reklama

Ludzie, przestańcie sobie robić jaja.

Zawiesić kogoś w okręgówce i dać grać w pierwszej lidze to tak, jakby piratowi drogowemu, któremu zabrało się prawo jazdy – że nawiążemy do porównania rzecznika MZPN – zabronić jeździć po wsi i pozwolić śmigać po autostradach czy obwodnicach. Sprawiedliwość żadna, a decyzja kompromitująca…

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...