Reklama

Dziesięć pytań przed Ligą Mistrzów. Kto w tym roku będzie najgłodniejszy?

redakcja

Autor:redakcja

16 września 2014, 20:48 • 7 min czytania 0 komentarzy

I po wszystkim. Stosunkowo niedługo trwał nasz rozbrat z piłką na najwyższym, niedostępnym już od dawna dla „zwykłych” śmiertelników poziomie. Na tym poziomie, gdzie Buffon sprawdza dotknięciem, czy Messi to na pewno człowiek, a nie robot. Na tym poziomie, gdzie nogi poszczególnych piłkarzy są warte więcej, niż budżety całych miasteczek. Na tym poziomie, który przez miesiąc, na samym początku wakacji, pozwolił nam przeżyć niezapomnianą przygodę.

Dziesięć pytań przed Ligą Mistrzów. Kto w tym roku będzie najgłodniejszy?

W jednym boju Messi, Ronaldo, Ibrahimović, Diego Costa, Falcao i Di Maria, Robben, nasz Robert Lewandowski i wszystkie inne największe gwiazdy świata. Tym razem w wersji długogrającej, pozwalającej nam w pełni nasycić się umiejętnościami każdego z nich. Najmocniejsi, najmożniejsi, najlepsi oraz kilku nieopierzonych pretendentów z jednym celem – pokrzyżować szyki gigantom. Co nas czeka w nadchodzącej edycji Ligi Mistrzów? Czego możemy się spodziewać? Co z pewnością się nie zdarzy?

10. Czy Ibrahimović wreszcie dołoży do swoich mistrzostw sukces w Lidze Mistrzów?

Gdy myślimy o różnicach między mistrzostwami świata w Brazylii a nadchodzącymi rozgrywkami klubowymi, pierwszym skojarzeniem jest właśnie Zlatan Ibrahimović. Nieobecny na mundialu (morderczy bój z Cristiano Ronaldo w barażach wspominamy do dziś), teraz z szansą na pokazanie swoich umiejętności poza – nadal będącą raczej w cieniu – ligą francuską.

Pozostaje jednak pytanie: który to już raz? Zlatan jest kolekcjonerem tytułów – ma na koncie mistrzostwa Włoch (w barwach trzech różnych klubów, nawet jeśli Juventusowi zostały później odebrane), Francji, Hiszpanii, Holandii, do tego dokłada taśmowo puchary, ale nigdy nie wygrał niczego poważnego ani w reprezentacji, ani w tych najważniejszych europejskich rozgrywkach. Jasne, wszyscy wiemy jak gra, wszyscy znamy jego repertuar akrobatycznych strzałów rodem z filmów kung-fu. Ale w Lidze Mistrzów? Inter wygrał rok po jego odejściu. Barcelona – sezon przed kupieniem Ibry i rok po jego sprzedaży.

Reklama

Teraz ma w swojej paczce Lavezziego, Cavaniego, Davida Luiza, Thiago Mottę czy Verattiego, a w dodatku za Ibrą i PSG stoi potężna fortuna szejków. Czy to wystarczy, by na poważnie powalczyć wiosną o triumf?

Nie.

9. Na co stać Łudogorec?

Na urwanie punktów FC Basel, ale wyłącznie przy pomyślnych wiatrach. Nie wykluczamy też, że dwa oczka może z nimi stracić Liverpool, ale to chyba wszystko.

8. Czy – i jeśli tak to ile – siły do walki ma jeszcze Jurgen Klopp?

Z naszej rodzimej perspektywy to jedna z najważniejszych wątpliwości. Co prawda najlepszy polski piłkarz gra już dla Bayernu, jednakże w BVB pozostały dwa kluczowe ogniwa reprezentacji Polski. Piszczek i Kuba wchodzą w sezon dość chwiejnym krokiem – obaj walcząc przede wszystkim z kontuzjami i urazami. Sama Borussia? Dostała na wejściu 0:2 od Leverkusen, ale na bank będzie się odkuwała na wszystkich frontach, to nadal klasowa drużyna. Ważniejsze w tym wypadku wydają się jednak personalia i – przede wszystkim – determinacja Kloppa.

Reklama

BVB to bowiem jego kompletnie autorski projekt, budowany mozolnie od kilku lat z zachowaniem wizji i kierunku, które obrał na początku drogi. Pytanie jednak, czy budowanie ma sens, skoro za każdym razem, gdy jego domek z kart wygląda na ukończony, ktoś kradnie mu podstawy. Kagawa. Goetze. Lewandowski. W kolejce stoją już kolejni, na których parol zagina to Bayern Monachium, to inni giganci, choćby z Anglii. Klopp co kilka miesięcy musi solidnie się natrudzić, by utrzymywać piłkarską jakość.

W tym sezonie do BVB dołączyli m.in. wspomniany Kagawa, Immobile i Ramos. Na załatanie dziury po „Lewym” powinno wystarczyć, ale warto pamiętać, że w trakcie Ligi Mistrzów wypadnie jeszcze zimowe okienko transferowe, w którym znów kibice Borussii będą bardzo niepewnie odświeżać transfermarkt. Czy wystarczy sił? Naszym zdaniem – mniej więcej na ćwierćfinał.

7. Czy Serie A naprawdę jest w aż tak olbrzymim kryzysie?

Juventus musi przejść przez Malmoe i Olympiakos, Atletico to przecież pewniak. AS Roma trafiła do grupy śmierci z Bayernem Monachium i Manchesterem City oraz daleką wycieczką do Moskwy na spotkanie z CSKA. Napoli… Przemilczmy.

Pytanie brzmi więc raczej nie: „czy Serie A jest w kryzysie?”, ale czy możemy to ocenić na podstawie Ligi Mistrzów. AS Roma w swojej grupie jest skazana na pożarcie, bez żartów. Juventus z kolei musi przejść, nie ma raczej innego wyjścia. To wszystko było jasne w momencie losowania, nie ma tutaj starć stykowych, wyrównanych, gdzie Włosi mogliby udowodnić swój prymat w grupie z zespołami podobnymi do nich potencjałem piłkarskim. Jasne, nie wykluczamy, że rzymianie zaskoczą gigantów, albo Juve wtopi ze Szwedami czy Grekami, ale tak naprawdę w tym sezonie Serie A pozostanie na europejskiej arenie raczej niesprawdzone. Potknięcia w Lidze Europy z łatwością będzie można uzasadnić umiarkowanym zaangażowaniem w tych rozgrywkach, a w Lidze Mistrzów ani porażki Romy, ani zwycięstwa Juventusu nie będą zbyt wiele mówić o poziomie włoskiej piłki.

Naszym zdaniem Juventus wyłoży się na pierwszym poważniejszym rywalu, możliwe, że tuż po wyjściu z grupy, a Roma ugra maksymalnie osiem punktów.

6. Jak spisze się Manchester United pod wodzą Louisa van Gaala?

6. Czy Manchester City zagra wreszcie na miarę oczekiwań związanych z nakładami finansowymi?

Nie. Odpadną w ćwierćfinale. Po prostu, nie wierzymy w ten zespół, albo raczej – mocniej wierzymy w przynajmniej cztery inne kluby.

5. Co z tymi hiszpańskimi smokami?

Barcelona? Wszyscy pamiętamy ubiegły sezon, w którym i ligę, i Ligę Mistrzów rozdzielili między sobą ich rywale ze stolicy Hiszpanii. Teraz staje na nogi, w dodatku wkrótce wróci Suarez, błyszczeć zaczyna Munir, a kto wie, jakie jeszcze niespodzianki szykuje Luis Enrique. Do tego bardzo ważny aspekt – rozbudzenie głodu w części zespołu, która nasyciła się w pełni sukcesami ostatnich lat. Policzek od Atletico i La Decima Realu to poważny czynnik motywujący Katalończyków.

Real? Cóż, początek wygląda dość katastrofalnie, a poniższa grafika wygląda na dosyć trafne oddanie nastrojów w królewskiej części Madrytu.

Na papierze wszystko wyglądało monstrualnie – Ronaldo, Bale, James, Modrić, Kroos… Rzeczywistość na razie wygląda jednak inaczej, niż w marzeniach o obronie tytułu najlepszego zespołu Europy zdobytego w derbowym meczu sprzed kilku miesięcy. Real z pewnością w Lidze Mistrzów znów zajdzie wysoko, są jednak dwa powody do dużych zmartwień. Pierwszy – polityka transferowa, która zaowocowała żartami takimi, jak ten powyższy. Drugi – ubiegłoroczny sukces. Nasycenie, które według wielu ekspertów, w sezonie 2013/14 miało niebagatelny wpływ na grę Barcelony.

Nie da się dziś przewidzieć, na co tak naprawdę stać rozpędzone maszyny naszpikowane gwiazdami. W optymalnej formie obu gigantów, ciężko byłoby znaleźć im godnego rywala. Ale czy wstrzelą się z „optymalną formą” w kluczowe mecze Ligi Mistrzów?

Półfinały dla obu brzmią dzisiaj prawie jak cel-minimum…

4. Czy Bayern to już drużyna kompletna?

Xabi Alonso i Lewandowski to brakujące elementy układanki? Teoretycznie Bayern jest silniejszy, niż rok temu, może nawet silniejszy, niż w momencie, gdy wygrywał Ligę Mistrzów. Dziesiątki opcji w ofensywie, solidna defensywa, kapitalny Neuer w bramce, do tego ten genialny Guardiola, który potrafi zgrać wszystke elementy układanki w logiczną całość, paraliżującą rywali w Niemczech i w Europie. Z drugiej strony jednak – już w drugiej kolejce remis z Schalke. Ze Stuttgartem też gra bez większej rewelacji.

Drużyna kompletna? Tak. Ale czy przyszły zwycięzca? Zwycięzca w tak silnej stawce?

3. Kto będzie najgłodniejszy?

I to chyba pytanie najważniejsze, kluczowe, a odpowiedź może jednocześnie wskazać zwycięzcę całych rozgrywek. Jesteśmy pod sporym wpływem przeczytanej ostatnio biografii Effenberga, pewnie gdzieś już przywoływaliśmy ten fragment, ale gość mówi wprost: gdyby nie porażka z United w finale Ligi Mistrzów, nie byłoby zwycięstwa Bayernu w tych rozgrywkach dwa lata później. Przy tak genialnych piłkarzach, przy tak fenomenalnych trenerach, przy tak rozwiniętym biznesie, nie można lekceważyć roli głodu każdego z zawodników. Osobistej ambicji, która może zadziałać mocniej, niż przemowy trenerów.

Pod tym względem, stawiamy na potwora, którego stworzył w Londynie Jose Mourinho. Trener – głodny jak nigdy. Zawodnicy? Choć z nieco innych przyczyn – Diego Costa po przegranym finale, Fabregas po sezonie zawiedzionych nadziei, Hazard z uwagi na wciąż młody wiek – chyba równie napaleni na triumfy, jak sam The Special One. Oczywiście, na papierze wciąż widzimy większe drużyny, ale ta Chelsea, w dodatku z Anglii, która w ostatnich dwóch sezonach musiała uznawać prymat Hiszpanów i Niemców.

2. Kto wygra całość?

Real. Albo Barcelona. Albo Atletico. Albo Chelsea. Albo Manchester City. Albo Bayern Monachium.

1. Kto będzie królem strzelców?

Diego Costa lub Robert Lewandowski!

Najnowsze

Ekstraklasa

Kibice Radomiaka przywitali piłkarzy po przegranych derbach. „Mamy dość”

Szymon Janczyk
0
Kibice Radomiaka przywitali piłkarzy po przegranych derbach. „Mamy dość”
1 liga

Comeback Wisły Kraków! Z 0:2 na 3:2 ze Zniczem Pruszków

Bartosz Lodko
2
Comeback Wisły Kraków! Z 0:2 na 3:2 ze Zniczem Pruszków
Anglia

Kluby z niższych lig sprzeciwiają się zmianom w FA Cup

Bartosz Lodko
4
Kluby z niższych lig sprzeciwiają się zmianom w FA Cup

Liga Mistrzów

Komentarze

0 komentarzy

Loading...