Reklama

Krychowiak z Espanyolem nieźle, ale nie popisał się przy straconym golu

redakcja

Autor:redakcja

31 sierpnia 2014, 04:28 • 3 min czytania 0 komentarzy

Nie spodziewaliśmy się, że Grzegorz Krychowiak tak szybko zaskarbi sobie sympatię kibiców Sevilli. Dlatego oglądając mecz klubu z Andaluzji – chcąc nie chcąc – skupiamy się przede wszystkim na postawie reprezentanta Polski. Jak było przeciw Espanyolowi? No właśnie, przede wszystkim bardzo dziwnie. Ocenić rzetelnie jego występ jest naprawdę trudno…

Krychowiak z Espanyolem nieźle, ale nie popisał się przy straconym golu

Będziemy się upierać, że w mecz wszedł słabo. Początkowo sprawiał wrażenie lekko otumanionego – do rywali doskakiwał tempo lub dwa za późno, kiedy ci już pozbyli się piłki. Z piłką przy nodze był przewidywalny, aczkolwiek najbardziej rzucała się w oczy ślamazarność. Każdy inny zawodnik, zwłaszcza Denis Suarez, partner ze środa pola, starał się grać na jeden-dwa, no – maksymalnie trzy kontakty. Tymczasem Krychowiak woził się z piłką w tempie autobusu szkolnego, przy czym później i tak z reguły decydował się na najprostszy wybór, ogrywając do najbliższego.

Na lekko skwaszoną minę, jaka towarzyszyła nam w czasie oglądania spotkania, wpływ miały również niezbyt roztropne zachowania byłego gracza Reims w pobliżu własnej bramki. Bardzo skrupulatny sędzia od – tak, tak – Undiano Mallenco mógłby:

– podyktować karnego za interwencję w polu karnym;

– poczęstować czerwoną kartką za uderzenia… łokciem. Takie całkowicie zamierzone, jak na zdjęciu. Piłkarska sztuczka a la Wojciech Szala, który lepiej od nóg czy głowy posługiwał się łokciem;

Reklama

– ukarać go za czynny udział w polowaniach na najgroźniejszego wśród gospodarzy Sergio Garcię.

Gdy niedokładnie podawał, natychmiast ruszał za futbolówką. Zapamiętaliśmy głównie sytuację, w której – jak to się mówi – wsadził głowę tam, gdzie inny bałby się wstawić nogę. Otóż przeciwnik robił nakładkę, a on władował się czołem jak dzik i był blisko odbioru. Nawet mimo że ostatecznie się nie udało, reakcja kibiców była jednoznaczna – da się odczuć, że zaklasyfikowali Polaka jako prawdziwego fightera, tym niemniej wciąż zdają się cenić jego umiejętności piłkarskie, zwłaszcza te dotyczące kreowania ofensywnych akcji, do czego my akurat podchodzimy bardziej sceptycznie, niekoniecznie podzielając entuzjazm Hiszpanów.

No dobra, do przerwy czuliśmy lekki zawód, choć Bacca wyprowadził Sevillę na jednobramkowe prowadzenie. Ale gdy na Twitterze wpadły nam przed oczy indywidualne statystyki Krychowiaka, wpadliśmy w lekkie zakłopotanie. Aż 36 dotknięć piłki – co było drugim wynikiem w drużynie – cztery przechwyty i najwyższy procent celnych podań: 85 proc… I, przyznajcie sami, jak to się ma do przeciętnego ogólnego wrażenia, jakie po sobie pozostawił?

Po zmianie stron wydawało się, że wreszcie gra przytomniej – jakby trochę szybciej i odpowiedzialniej. Tyle że wtedy nagle stracił piłkę niedaleko własnej szesnastki, jeden z gospodarzy nawinął go na zamach, po czym podał koledze. Ten dorzucił wzdłuż bramki, a Cristian Stuani trafił do siatki. Za to trafienie przynajmniej w połowie winę ponosi reprezentant Polski, więc miał sporo szczęścia, że pięć minut wcześniej Vincente Iborra strzelił drugiego gola dla gości…

Jak sami widzicie, oceniając postawę Polaka może się zakręcić w głowie. Generalnie – za nim chyba najsłabszy występ w nowych barwach. Przy okazji warto odnotować, że w 21. minucie kibice uczcili pamięć tragicznie zmarłych na boisku Daniego Jarque, kapitana Espanyolu (grał z nr 21), a także Antonio Puerty, od śmierci którego – nie chce się w to wierzyć – minęło już siedem lat i kilka dni… Aha, fani Espanyolu celebrowali także wejście na ostatnie 20 minut Gerarda Deulofeu. Debiut w ekipie rywali wychowanka nieszczególnie lubianej Barcelony okrasili gwizdami oraz okrzykami „Puta Barca”…

Reklama

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...