Reklama

Matusiak: Wszyscy chcą jeździć Ferrari, tylko na benzynę brakuje

redakcja

Autor:redakcja

23 sierpnia 2014, 14:59 • 5 min czytania 0 komentarzy

Tak jak obiecałem jakiś czas temu, nie piszę już czwartkowych felietonów. Wspomniałem, że jeśli wydarzy się coś ciekawego, odezwę się. No więc jestem. Nie potrafię bowiem siedzieć cicho, kiedy widzę kolejne absurdy na naszym rodzimym podwórku.

Matusiak: Wszyscy chcą jeździć Ferrari, tylko na benzynę brakuje

Kilka dni temu zadzwonił do mnie kumpel, piłkarz Górnika. Pożalił się, że nie dostają tam już pensji od pół roku. Do tego jeszcze nie płacą im pieniędzy z porozumień, które podpisali, aby klub mógł otrzymać licencję. Właściwie chodzi chyba o pieniądze z porozumień od porozumień. Czyli zaległości pewnie sprzed jakiegoś roku.

Słyszymy, że zasłużony klub ze Śląska ma 40 milionów długu. Zapewne zobowiązanie to powstawało przez długi czas.

Czyli nie przez miesiąc, rundę, sezon, czy rok. Dłużej. Co ciekawe ów kolega, kontrakt podpisał nie tak dawno temu. Mówił mi wtedy: „Podpisałem kontrakt życia”. Uwierzcie mi, kasa bardzo, bardzo przyzwoita. Kolega, mimo iż zawodnikiem jest bardzo dobrym, ma już swoje lata. Zagrałby za połowę tej sumy. Ok, ma dobrego agenta. Rolą menedżera jest wyrwać jak najwięcej dla klienta. Tego agenta znam i wiem, że to potrafi. Ale z drugiej strony jest przecież przedstawiciel klubu. Ktoś kto ma zadbać o interes klubu właśnie. To ja pytam, kto wtedy dbał o te interesy Górnika. Gdybym miał być delikatny, powiedziałbym, że gość, który nie umie liczyć. A, że nie jestem, powiem, że jakiś zwykły idiota.

Takich piłkarzy w tym klubie jest więcej. Jeśli nie stać mnie na nowe Ferrari, kupuję używane. Jeśli nie stać mnie na używane, kupuję Opla. W Górniku wszyscy chcą jeździć Ferrari, tylko na benzynę brakuje. Teraz pewnie na długi klubu zrzucą się podatnicy. Oczywiście hojnym gestem pani prezydent, walczącej o głosy w zbliżających się wyborach.

Reklama

Idziemy dalej, w stronę Bielska-Białej. Mają tam nowego asa. Korzyma. Podobno za 40 miesięcznie. Znacie powiedzenie: kto bogatemu zabroni? Pewnie tak. Dlatego chyba Korzym idzie do Podbeskidzia. Jest bogaty, więc robi co chce. Bo cytat z pewnością nie odnosi się do klubu z Bielska.

I teraz mój ulubiony klub, jeśli chodzi o zdrowe zarządzanie, trafne decyzje i profesjonalizm. Widzew Łódź. Sytuacja tego zespołu rusza mnie najbardziej, bo po prostu to mój ulubiony zespół. I choć z Widzewem grającym w Lidze Mistrzów niewiele ma już wspólnego, to nazwa i adres pozostała bez zmian.

Za prezesowanie zabrał się pan Cacek. Człowiek, którego kiedyś bardzo szanowałem, a dzisiaj zwyczajnie działa mi na nerwy. Zresztą jak większości łódzkich kibiców. W niedawnym wywiadzie dla portalu widzewiak.pl prezes przekonuje, że drużyna jest silniejsza niż rok temu. Według niego, nie sztuką jest awansować do Ekstraklasy i z niej ponownie spaść. Sztuką według niego, jest awansować i od razu tę ligę zawojować. Budowana właśnie drużyna Widzewa ma to podobno gwarantować. Cóż… Po czterech kolejkach Widzew ma 2 punkty i jest na przedostatnim miejscu. Dochodzą jednak z Łodzi sygnały, że pan prezes się nie załamuje. Wszak on nigdy się nie myli.

Widzew znany jest z absurdalnych żądań i niespełnionych obietnic. Znajomy agent prowadzi tam kilku piłkarzy. Zawsze jest podobnie:

– Ile chcecie za niego?
– 250.

OK, jest 250.

Reklama

– Teraz chcemy 500.
– No dobra. Załatwię.

Jest 500.

– Teraz chcemy jeszcze 20% z dalszego transferu.

Tak było wielokrotnie. Oczywiście po kolejnej zmianie żądań kontrahent wycofuje się.

No i oczywiście Widzew w swoim stylu zalega z pensjami kilka miesięcy. Kiedy jeden z piłkarzy powiedział o tym w prasie, wszczęto wobec niego postępowanie dyscyplinarne.

Piłkarz, który chciał ostatnio wystąpić do PZPN o rozwiązanie kontraktu z winy kluby, otrzymał przelew za maj w wysokości 30 procent wynagrodzenia. Już nie może tego zrobić, zaległość bowiem nie przekracza trzech całych pensji.

No dobra. Ale czemu o tym piszę. Powiecie, ich klub, niech się rządzą. Jeśli jakiś facet, który nie potrafi liczyć i nie zna się na piłce, robi sobie długi – jego sprawa.

Nieprawda. Po pierwsze, kluby w większości są dotowane w jakimś stopniu z budżetu miejskiego. Tak jest z pewnością z Górnikiem, tak też dzieje się w Łodzi. Podejrzewam, że w Bielsku też. No więc dlaczego mamy się dorzucać do klubów, którymi kierują nieudolni ludzie? Dlaczego z moich/naszych podatków mamy łatać dziury spowodowane przez prezesów dyletantów?

Druga sprawa to piłkarze i pracownicy klubów. Przecież ktoś podpisywał z nimi umowy. Założę się, że bez pistoletu nad głową. Skoro tak, to dlaczego umowy nie są realizowane? Tutaj pytanie przede wszystkim do Komisji Licencyjnej i PZPN. Ktoś przecież powinien zareagować. Nie może być tak, że zawodnik nie dostaje pensji pół roku i nic nie może zrobić. Na jakiej podstawie wydawane są licencje? No tak. Porozumienia. Tylko, że w ten sposób nic nigdy się nie zmieni na lepsze. I nie próbujcie mnie przekonywać, że można rozwiązać kontrakt z winy klubu. To się praktycznie, poza małymi wyjątkami, nie zdarza.

Zmierzam do tego, że nie możemy liczyć na rozwagę/umiejętności/uczciwość rządzących klubami. W wielu przypadkach bowiem ludzie sprawujący władzę w klubach są zwyczajnie niekompetentni.

Powinien nad nimi być ktoś, kto będzie kontrolował i normował ich decyzje. Choćby przez wydawanie licencji lub wprowadzenie przejrzystych reguł finansowych. Dlaczego pozwalamy klubom mającym kilkanaście-kilkadziesiąt milionów długów, podpisywać kontrakty miesięczne na kilkadziesiąt tysięcy złotych? Dlaczego pozwalamy im podpisywać kontrakty z nowymi piłkarzami, skoro nie stać ich na opłacenie starych? Czemu nie wprowadzimy limitu zarobków w klubach, które nie radzą sobie z własnymi finansami?

Myślę, że jest wiele mechanizmów, które można zastosować w takich sytuacjach. Ktoś tylko musi chcieć to zrobić. Jeśli nasza piłka ma iść w dobrą stronę, musimy zbudować mocne fundamenty. Fundamenty takie, jakie od kilki lat buduje Legia Warszawa. Na Legii podstawie widzimy, że jest to droga we właściwym kierunku.

RADOSŁAW MATUSIAK

Najnowsze

Felietony i blogi

Ekstraklasa

Trela: Przewagi i osłabienia. Jak czerwone kartki wpływają na losy drużyn Ekstraklasy?

Michał Trela
4
Trela: Przewagi i osłabienia. Jak czerwone kartki wpływają na losy drużyn Ekstraklasy?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...