Reklama

Róż, golas, figle i petardy czyli 2. kolejka Ekstraklasy

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

29 lipca 2014, 11:47 • 8 min czytania 0 komentarzy

Wszystkiemu winna ta cholerna piłka! To nie piłkarz nie potrafi w nią dobrze trafić, to nie bramkarz ma dziurawe ręce, to nie obrońca potrzebuje czterech rozpaczliwych kontaktów, żeby piłkę stracić jakoś opanować, to tylko Brazuca się „dziwnie zachowuje”, „nabiera rotacji” albo – my favorite – „płata figle”. Czyli co, w piątek wymieniamy piłki na stare i poziom meczów Ekstraklasy skacze o circa about koma trzy?

Róż, golas, figle i petardy czyli 2. kolejka Ekstraklasy

GKS Bełchatów – Korona Kielce 2:0

Mecz idealny dla robiących skróty – piętnaście minut gry, dwie bramki, cztery akcje, ładne kobiety na trybunach, okazja do zabawy nazwiskiem braci Maków, rozmowy z kolegami oraz krótkiej drzemki. Bełchatów znowu grał swoje, a Korona była jeszcze słabsza niż poprzednio. Ba! to że słabsza, można zrozumieć, zerkając na skład, ale że była to Korona absolutnie bezjajeczna – to już trudniejsze do zrozumienia.

Lechia Gdańsk – Podbeskidzie Bielsko-Biała 1:0

Pietrasiak główkuje, Sokołowski kopie, Makuszewski biega po skrzydle, Zajac…
Zzzziut – zasłona miłosierdzia opadła w niemym podziwie.
…Pazio w słupek, Borysiuk w bramkę, Valenete w porzeczkę – jednym słowem mecz pełny wydarzeń i emocji, a ja cały czas się zastanawiałem, czy Sadajew wytrzyma, czy może jednak komuś wreszcie lutnie. Czeczen gotował się od pierwszych minut, pioruny z ócz swych kaukaski miotał, broda mu chodziła bardziej niż pectoralisy gościa z reklamy Old Spice’a.
Paweł, jakby co, to sprayem go po oczach – sędzia techniczny pouczał głównego, którego Sadajew brał na celownik najczęściej – Zanim się zorientuje, że to nie gaz pieprzowy, będziesz w połowie drogi do szatni.
Sadajew wytrzymał do końca. Sędzia Gil nie umiał się powstrzymać i gwizdał, że ojacie.

Reklama

Pogoń Szczecin – Śląsk Wrocław 4:1

Pierwsza połowa nieco bezbarwna…
Nieco? – zdumiała się Opinia Publiczna, przypominając sobie trzy pół-sytuacje i ewentualnie ćwierć kolejnej.
W drugiej Śląsk zachował się jak witkacowskie utensylium, użądlone przez pszczołę: spuchł i zsiniał, a w bramkę Janukiewicza trafił raz i tylko dlatego, że na boisko wszedł Tomasz Hołota. Czy jest życie bez Marco Paixao? Może jest, ale co to za życie…
Trener Wdowczyk większość meczu spędził siedząc na ławce rezerwowych – z obawy przed słońcem czy arbitrem?

Cracovia – Legia Warszawa 1:3

„Cudowna bramka”, „wspaniałe podania”, „świeży styl”… zachwyty lały się z ekranów wszelakich, a Głos Wewnętrzny wzdychał ciężko, bo miał deja vu jak stąd do Puszczy Białowieskiej. Rok temu też wszyscy zachwycali się „świeżym stylem” Cracovii, bramkami Ntibazonkizy i Nowaka, też mówili „Pewna pierwsza ósemka – z taką grą to oczywistość i obowiązek”, potem było jak było, czyli było jak zwykle, a na koniec zniecierpliwiony prezes zwalniał trenera. Poczekajmy-zobaczyjmy i cieszmy się z rzeczy małych: że mecz się dało oglądać, że padły aż cztery bramki, że jedna z nich był naprawdę efektowna, że zawodnicy, grając pod gwizdkiem sędziego Złotka, nie powybijali sobie oczu/zębów i że wojewoda pewnie zamknie przynajmniej pasiasty „młyn”, dzięki czemu choć raz oszczędzone nam zostanie wysłuchiwanie kolejnego gniazdowego kopniętego w decybele.

Ruch Chorzów – Górnik Łęczna 1:2

Reklama

Zieniu, nie biegaj tyle, bo się spocisz! – piłkarze Ruchu z leniwymi uśmiechami obserwowali swojego kolegę, któremu po kontuzji ewidentnie brakowało gry.
Więcej cienia dla Zienia! – dopingowali kibice imprezy rekreacyjno-niemasowej.
Marek Zieńczuk przestał biegać. Górnik Łęczna strzelił dwie bramki.
Zieniuuuu… – poprosili bezradnie chorzowianie.
Marek Zieńczuk znowu zaczął biegać: zaliczył asystę przy golu Stawarczyka, a do wyrównania zabrakło mu 4,5 centymetra. Górnik Łęczna wygrał bez wielkiego trudu, Sebastian Szałachowski miał swoje pięć minut, z czego minutę chwały, minutę wstydu i trzy minutę paniki, że Ruch wyrówna i wtedy koledzy mu nakopią, a trener Kocin spoglądał na gliwicką murawę i myślał brzydko w paru językach.

Zawisza Bydgoszcz – Jagiellonia Białystok 1:3

Grzyb z dystansu… Grzyb z dystansu… Grzyb … A, nie – to Piątkowski.
Też z dystansu?
Nie, też z Jagiellonii.
Druga połowa należała już do oglądalnych. Nie, żeby od razu jakiś poziom czy coś – ot, padły cztery bramki, obrona Zawiszy zagrała skecz o ex-papudze, Vasconcelos znowu pokazał, że kiedy chce – umie grać w piłkę, a w wyścigu po pierwszą w sezonie trenerską dymisję trener Paixao dogonił trenera Tarasiewcza.

Górnik Zabrze – Lech Poznań 1:1

Jakie były dobre strony meczu Górnik-Lech?
Dobre strony meczu Górnik-Lech były takie jak… yyyy… – badylengłidż Głosu Wewnętrznego był mieszanką niewiedzy i zaspania – Lewa i prawa?
No, może jeszcze wolej Gergela. I na pewno golas – połowa kibiców płci męskiej odetchnęła z ulgą, że w porównaniu z nim nie wygląda jeszcze tak źle (ale tylko połowa tej połowy rzeczywiście nie wyglądała. Jeszcze.), a druga połowa jęknęła i postanowiła, że od dziś koniec z frytkami, od jutra koniec z pizzą, a koniec z browarem od… od… O, Liga+Extra się zaczęła! O czym to myśmy rozmawiali?

Wisła Kraków – Piast Gliwice 1:1

Mecz był tak pasjonujący, że zdążyłem policzyć, iż o 18:26 przez skrzyżowanie pod moim balkonem przejechało w ciągu minuty 86 samochodów, 22 rowerzystów, 3 tramwaje i 2 autobusy oraz że o 18:34 przeszły przez to skrzyżowanie 64 osoby, w tym 28 w krótkich spodenkach, 12 w spódnicach i jedna w garniturze. I chmury – nawet nie wiecie, jakie fantastyczne kształty, kolory i półcienie potrafią pojawić się na niebie, gdy zbliża się burza. Piłkarze też czasem zachowywali się jakby popadli w boiskowy stupor i kontemplowali fakturę chmur – obrona Wisły pozwoliła strzelić gola Janowi Polakowi, obrona Piasta pozwoliła strzelić gola Maciejowi Janowskiemu, ale piłkarz Wisły zapatrzył się na przelatującą muchę i nie trafił do pustej bramki… Taki ligowy mecz o facecie w łódce. Przeciekającej.

Bramka kolejki

Gdyby plecy Buchalika nadały piłce ciut inną rotację – zwyciężyłby Tomasz Podgórski. Ponieważ jednak piłkę musiał dobić Jan Polak – wyróżnienie wędruje do zespołu Cracovii za dwunastopodaniowy całokształt bramki w meczu z Legią.

Kiks kolejki

Kiedy parę lat temu Tomasz Frankowski strzelił efektowną bramkę (bodaj Odrze Wodzisław), zapytany, w ilu sytuacjach na dziesięć byłby w stanie taki strzał powtórzyć, powiedział „W ośmiu”. I rzeczywiście trafił potem osiem razy na dziesięć. Gdyby Richarda Zajaca postawić przed kamerami i odtworzyć sytuację z Makuszewskim – piwo przeciw jogurtowi, że na 10 bardzo starannych prób powtórzyłby piątkowe zagranie raz, a i to tylko ewentualnie. Kiks kolejki, pewniak do „klopsa rundy”, mocny kandydat do „babola sezonu”.

Trener kolejki

Kamil Kiereś – za to, że jest normalny, spokojny i na miarę skromnych środków skuteczny, a jego ego mieści się w strefie wyznaczonej białymi liniami przez przepisy.

Do zapamiętania

Petardy rzucone w piłkarzy w czasie meczu Cracovii z Legią.
Do zapamiętania? Oszalałeś? Chyba do zapomnienia?
Do zapamiętania. Jednak. Na wszelki wypadek.

Do zapomnienia

Różowe kamizelki treningowe Cracovii. Takie naprawdę różowe. Takie różowe, że ranyboskieoczymiepękli.

Ranking sędziowsko-okulistyczny

Pan sędzia Marciniak (GKS_B-KK) nie lubię takich karnych, których gdyby zdarzyły się 5-50 metrów w tył, nie zostałyby zaszczycone nawet gwizdkiem, ale skoro nawet Golański nie zgłaszał zastrzeżeń… Minus dwie dioptrie za brak żółtej dla Pylypczuka, za faul taktyczny w groźnej sytuacji i parę mniejszych grzeszków.

Pan sędzia Gil (LG-PBB) Sokołowskiego wywalił słusznie, Lekovicia nie wywalił, choć powinien, karnego na Koniecznym nie odgwizdał niesłusznie, a z nieuznanej bramki Borysiuka pewnie się wybroni because of litera przepisów, choć duch tych przepisów powinien go straszyć po nocach. Oraz inne liczne itede. Minus dwanaście dioptrii.

Pan sędzia Raczkowski (PSz-ŚW) pogubił się już przy losowaniu, a potem długo (i chyba przez Koszalin) wracał do formy. Minus trzy dioptrie

Pan sędzia Złotek (C-LW) poszedł drogą sędziego Musiała. Cięcie od tyłu? Drobiazg. Taktyczne urywanie koszulki, żeby zatrzymać kontrę? Nic takiego… Celowe walenie łokciem? Ojtamojtam. Ktoś kogoś stempluje? Upomnienie dla… stemplowanego, żeby nie pchał nóg, gdzie nie trzeba. Konsekwentne to, ale bardzo niebezpieczne – zwłaszcza dla piłkarzy. Minus cztery dioptrie.

Pan sędzia Jakubik (RCh-GŁ) za wiele pracy nie miał, zbyt wielu wpadek nie zaliczył – minus dwie dioptrie zaledwie.

Pan sędzia Kwiatkowski (ZB-JB) spokojnie, uważnie, z wybitną odpornością na boiskowa popelinę. A nie mówiłem, że trafił się Ekstraklasie fajny sędzia? Zero dioptri.

Pan sędzia Musiał (GZ-LP) chyba źle się czuł w upale – gwizdał bardzo niekonsekwentnie, puszczając faule, za które należała się co najmniej żółta kartka, zatrzymywał grę, żeby podyktować rzut wolny za kichnięcie, ale spalonego Pawłowskiego odgwizdał od czapy, Arajuriego nie wywalił, a zawodnicy kłócili mu się na boisku jak w barze piwnym. Minus sześć dioptrii.

Pan sędzia Przybył (WK-PG) był cienki jak barszcz z uszkami, pogubiony, niepewny i niekonsekwentny. Momentami był nawet gorszy niż sam mecz. Minus pięć dioptrii.

Cytat kolejki

Tomasz Wieszczycki: „Bartosz Ślusarski pewnie po ziemi, kto by się spodziewał…”
Ide abo nie ide! Matko bosko kochano…

Tomasz Wieszczycki: „Bracia Mak jakby grali ze sobą od lat…”
Ba! Pierwsze trafienie po wspólnej akcji zaliczyli 14 maja 1991 roku.

Tomasz Wieszczycki: „Golański najpierw trafił w bramkę, potem strzelił obok. No, coraz bliżej, coraz bliżej…”
…narożnika.

Adam Pazio: „Dostałem informację, że mam atakować do przodu”
…zawróciłem więc, a Rysiek Zajac odetchnął z ulgą.

Tomasz Wieszczycki: „Wypadły im te dwa żądła, te dwa trzonowe zęby”
Żądlenie trzonowcem – wyższa szkoła jazdy dla pszczół.

Krzysztof Marciniak: „Plus meczu ma znaczenie dla tych, którzy bawią się w gry typu fantasy”
Po 15 levelu wymieniam trzech elfów na Adama Frączczaka, szczuję go na króla orków, zyskujemy 40 EXP, a droga do Bezsłonecznej Cytadeli staje otworem.

Rafał Wolski: „Pierwszą połowę zakończyliśmy eufemizmem, więc eufemizmem zakończymy też drugą: Górnik Łęczna po dwóch kolejkach ma cztery punkty”
To nie eufemizm, to algebra.

Michał Probierz: „Trzeba wiedzieć, dlaczego tak było mówione i dlaczego tak było zareagowane”
Długo było myślane, ale ostatecznie nie było zakumane.

„Poligon” w „Ustaw Ligę”

Prezes LZS Poligon przed drugą kolejką wymienił Możdżenia na Frączczaka, powstrzymał się od wywalenia Jankowskiego i dokupił Picha. Radość i dumę mąciła mu świadomość, że Picha dokupił za pieniądze ze sprzedaży Quintany, ale mąciły krótko, bo 70 zdobytych w kolejce punktów i awans z pozycji 6613 na pozycję 1100 to wynik więcej niż przyzwoity. Także w lidze „poligonowej” (kod: 521124413) LZS Poligon wyskoczył wysoko – z miejsca 572 na 129 – i zmniejszył stratę do GTX Training prezesa Kuby Podgórskiego do zaledwie 28 punktów. I wszystko byłoby wspaniale, ale GTX Training nie jest już liderem ligi „poligonowej” – jego miejsce zajął Ajax, którym kieruje prezes Phenom, a który w ostatniej kolejce zdobył aż 100 punktów (co równocześnie daje szóste miejsce w klasyfikacji generalnej), a do Ajaksu LZS Poligon traci aż 46 punktów.

W klasyfikacji lig prywatnych liga „poligonowa” (kod: 521124413) utrzymała miejsce siódme – zwiększyliśmy przewagę nad goniącymi nas, zmniejszyliśmy dystans do tych, których my gonimy (do ligi NC+ tracimy tylko 60 punktów), nabieramy prędkości, przyciągamy nowych graczy (w lidze „poligonowej” grają już 1132 drużyny) i jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem… to przynajmniej nie będzie gorzej.

Andrzej Kałwa
Fot. FotoPyk, AJK

Najnowsze

Polecane

Safety first? Nie tym razem, panie Pertile. Ryoyu Kobayashi walczy o skok… na 300 metrów

Sebastian Warzecha
0
Safety first? Nie tym razem, panie Pertile. Ryoyu Kobayashi walczy o skok… na 300 metrów

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Trela: Gotowi na czarną godzinę. Dlaczego kluby muszą dać sobie prawo do gorszego sezonu

Michał Trela
6
Trela: Gotowi na czarną godzinę. Dlaczego kluby muszą dać sobie prawo do gorszego sezonu

Komentarze

0 komentarzy

Loading...