Reklama

Pawłowski bije się w pierś, Smuda nic nie wie, a Korzym niszczy budżet Podbeskidzia

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

29 lipca 2014, 13:26 • 4 min czytania 0 komentarzy

Na konferencji prasowej po meczu z Piastem Franciszek Smuda wyglądał na mocno skołowanego. – Nie wiem, być może, mam nadzieję – te hasła najczęściej padały z jego ust. Najwidoczniej Franio zatracił gdzieś całą werwę i wiarę w możliwości swojego zespołu. Zamiast tego tylko się miotał i standardowo zasypywał wszystkich banałami w stylu: „Nie wystartowaliśmy optymalnie”.

Pawłowski bije się w pierś, Smuda nic nie wie, a Korzym niszczy budżet Podbeskidzia

Smuda – co dla niego typowe – zaprzeczał sobie w co drugim zdaniu. Rozprawiał o miejscu Macieja Jankowskiego w hierarchii napastników Wisły, zapominając, że chwilę wcześniej żalił się dziennikarzom, iż z Piastem grał bez napastnika. Skoro Franek wciąż ma wątpliwości, czy i jakim napastnikiem jest Maciej Jankowski, radzimy mu (o zgrozo!) otworzyć któreś z wydań „Piłki Nożnej”. Pewnie sam się nie spodziewa, jakiego asa ma w składzie. Smuda z rozbrajającą szczerością zameldował też o mankamentach prowadzonej przez siebie drużyny, wysyłając przy tym jasny przekaz – nie musicie się nas bać, jesteśmy w rozsypce. Piłkarze Lecha pewnie już zacierają ręce, że w następnej kolejce na Bułgarską zawita frajer, któremu będzie można na luzie zaaplikować kilka bramek.

No chyba, że Mariusz Rumak w swoim stylu wytłumaczy swoim zawodnikom, że to Wisła będzie faworytem, bo ma jakieś 700 punktów przewagi w tabeli wszech czasów.

***

Maciej Korzym został nowym napastnikiem Podbeskidzia, a zewsząd spływają informacje, że może liczyć na miesięczne wynagrodzenie rzędu 40 tysięcy złotych. Jak widać, w Bielsku nie przejmują się raportami finansowymi i często powtarzanymi apelami, by klubowy budżet budować racjonalnie.

Reklama

Skalę przedsięwzięcia, jakim było zatrudnienie Korzyma, najlepiej widać przy zestawieniu z dochodami klubowego sklepu. Jak kiedyś wyliczyliśmy, ten prężny biznes – prowadzony za pośrednictwem portalu Allegro – w grudniu zeszłego roku przyniósł Podbeskidziu 631 złotych. Jeżeli przyjmiemy założenie, że klubowy sklep rozwinął się i zdołał utrzymać średnią ze świątecznego okresu, otrzymamy oszałamiającą wartość 7500 złotych na rok. Wystarczy już trochę ponad pięć lat, by sklep Podbeskidzia odpracował miesięczną pensję swojego nowego napastnika.

***

Wojciech Pawłowski uderzył się w pierś po meczu w Szczecinie. – „Mam ogromny żal do siebie, bo zagrałem chyba najgorszy mecz w karierze” – powiedział w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”. Z początku pomyśleliśmy, że takie samobiczowanie w mediach to jednak przesada. Słaby mecz, zgoda, ale najgorszy w karierze?

Optyka nieco się zmienia, kiedy przyjrzymy się tej karierze Wojtka. Mimo, że debiutował w lidze niemal przed trzema laty, to na koncie ma ledwie kilkanaście występów. Jeśli chodzi o seniorską piłkę, Pawłowski nie rozegrał w swoim życiu nawet dwudziestu spotkań. Przy tak skromnym dorobku z pewnością zaliczył już kilka najlepszych i najgorszych występów, co oczywiście o niczym nie świadczy. Pierwszy mecz w Ekstraklasie był dla Pawłowskiego zarazem najlepszy i najgorszy. Następne najgorsze spotkanie rozegrał, kiedy nie zachował czystego konta, potem kiedy dał się pokonać dwa i trzy razy. Teraz dostał pierwszą czerwień, więc siłą rzeczy zagrał kolejne najgorsze zawody. Żadna to samokrytyka, bardziej naturalna kolej rzeczy.

Przez jakiś czas Wojtek będzie jeszcze notował najgorsze mecze, dopiero za kilka lat będzie mu się to przytrafiać sporadycznie. Nie będzie to jednak w żaden sposób związane z jego rozwojem sportowym.

***

Reklama

Wielu ludzi jest oburzonych sytuacją w Śląsku Wrocław, a konkretnie powierzeniem opaski kapitańskiej Flavio Paixao. Najwidoczniej niektórzy myśleli, że w pierwszym meczu doszło do jakiegoś nieporozumienia, zwyczajnej pomyłki. Dopiero po kolejnym spotkaniu zaczęto bić na alarm.

Jeżeli w całej tej sytuacji do kogoś można mieć pretensje, to do Tadeusza Pawłowskiego, który pozwolił dotychczasowemu kapitanowi wybrać swojego następcę. Ale czy to naprawdę takie dziwne? Z kolei zachowanie Marco Paixao już na pewno nikogo nie powinno wprawiać w osłupienie. Jak Polska długa i szeroka, nepotyzm spotyka się niemal na każdym kroku. Ludzie faworyzują członków rodziny w największych firmach i korporacjach, w telewizji i w biurach poselskich. Kiedyś Dariusz Kubicki upychał swojego syna w każdym zespole, w którym dane mu było pracować. Co jak co, ale forowanie krewniaków jest dla Polaków niczym chleb powszedni.

Skoro Marco Paixao dostał wolną rękę w wyborze nowego kapitana, to jasne było, że postawi na brata. Portugalscy bliźniacy słyną z bycia najlepszymi we wszystko poczucia własnej wartości, więc napastnik Śląska postąpił zgodnie z własnym sumieniem. Jeśli ktoś powierzyłby mu zatrudnienie nowego dyrektora sportowego, pewnie wskazałby swojego ojca. Gdyby miał większą władzę, poobsadzałby też na klubowych stołkach innych członków rodziny oraz przyjaciół. Nie mamy wątpliwości, że działałby przy tym w dobrej wierze.

Całe szczęście, że główne zadanie Paixao to jednak strzelanie bramek.

MICHAŁ SADOMSKI

Fot.FotoPyk

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

0 komentarzy

Loading...