Reklama

Kolejna impreza i kolejny gwóźdź do trumny sportu w TVP

redakcja

Autor:redakcja

29 czerwca 2014, 12:06 • 4 min czytania 0 komentarzy

Zwykły dzień w Telewizji Publicznej w czasie mistrzostw świata musi wyglądać jakoś tak…

Kolejna impreza i kolejny gwóźdź do trumny sportu w TVP

– Kogo wpisać na sobotę?
– Jurka wpisz. Maciek nie może, bo ma wesele. Jacek chyba też gdzieś wyjeżdża.
– To Jurka, tak?
– Tak, on chyba na miejscu.
– Dobra, to Jurka na sobotę, Andrzeja na niedzielę, a Jacek z Maćkiem ustalą sobie, kto w poniedziałek, a kto we wtorek.

No i wybierają, kto poekspertuje którego dnia. Ekspert od Kolumbii mógł być wczoraj ekspertem od Antypodów, fachowiec do Anglii równie dobrze może fachowo opowiedzieć o Chile albo Korei Południowej (o Korei Północnej zresztą też). Panowie znają się na wszystkim, a człowiek przydzielający, kto którego dnia ma wpaść na Woronicza decyduje, o czym najlepiej w Polsce znają się danego dnia.

Gdyby próbowano trochę pomieszać, gdyby do konkretnych drużyn czy też meczów dobierano ludzi o rzeczywistej wiedzy w tym zakresie, udałoby się uniknąć wielu kwiatków. Może ktoś inny niż Jerzy Engel wiedziałby, kto to jest James Rodriguez albo ile lat ma Juan Mata. Wygodniej jest jednak zakontraktować tych samych ludzi na czas całego turnieju i nie kombinować codziennie, kogo ściągnąć do studia.

Tak, to wygodne.

Reklama

Przestaje być jednak wygodne, gdy ludzie się śmieją. Słuchają i śmieją się. Panowie w najlepszym razie mają wiedzę na poziomie podstawowym, czyli niewykraczającym poza wikipedię oraz utarte skojarzenia (Brazylia – dobra, Kostaryka – słaba). Zazwyczaj jednak – niestety – wiedzą nawet mniej niż średnio rozgarnięci kibice. Kiedy wczoraj patrzyło się na Jerzego Engela, trudno nie było odnieść wrażenia, że za długo gapił się w żarówki w solarium, a za krótko w telewizor. Więcej o tym napisaliśmy TUTAJ.

Naprawdę, ręce opadają. Oprócz oczywistej kompromitacji z Rodriguezem, facet sugeruje, że Yepesa nie znają kibice (niech mówi za siebie, Yepes od dwunastu lat gra w Europie: w lidze francuskiej i włoskiej, z PSG i Milanem włącznie), potem wmawia ludziom, że to najstarszy zawodnik turnieju. Dla Wołka Kolumbia to drużyna z zaplecza, Gmochowi – mylącemu Michała Żewłakowa z jego bratem Marcinem – do tej pory nie podobało się nic poza cyckami Jennifer Lopez, wydaje mu się też, że Messi nie strzela w reprezentacji Argentyny goli (ma na koncie dopiero 42 trafienia). Na dokładkę Rząsa czeka na ćwierćfinał Francji z Argentyną, Strejlau, któremu puszczają powtórkę akcji i pytają, czy był faul, a on odpowiada: – Trudno w tej chwili wyrokować.

Wiadomo, że trudno, skoro eksperci nawet nie znają przepisów, bo przez tydzień wmawiali kibicom, że „bramkarz jest w polu bramkowym nietykalny”.

TVP sukcesywnie robi wiele, by tylko nie odbudować swojego wizerunku. Nie bez powodu uważana jest za telewizję, która sport pokazuje w sposób najgorszy w kraju. Studio to dziś nawet nie zabijacz czasu. To coś w stylu dawnego programu satyrycznego „Polskie ZOO”. Ludzie tam parodiują ekspertów, a w rzeczywistości w konkursie wiedzy zagiąłby ich 13-latek, który od pół roku regularnie czyta prasę.

Za to wszystko w pierwszej kolejności nie jest odpowiedzialny Engel, Gmoch czy którykolwiek z ekspertów, tylko szef sportu – Włodzimierz Szaranowicz. To on funduje nam rok w rok, przy każdej nadarzającej się okazji, fuszerkę. Komentatorzy może nie są idealni, ale tym razem nie są tragiczni, wielu sobie radzi. Nawet gdyby jednak strzelali gafy – to jest trudny zawód, a wpadki: nie do przewidzenia (poza wpadkami Szpakowskiego). Natomiast studio w TVP1 lub TVP2 plus „Studio Plaża” (no, jeszcze dodajmy absurdalne studio TVP Sport, które pojawia się i znika w trakcie jednego zdania) – to jest jakaś całkowita, wyreżyserowana uprzednio żenada. Szaranowicz za moment chwalić się będzie oglądalnością, ale gwarantujemy mu, że gdyby zaprosił jako ekspertów dwójkę kopulujących ludzi, oglądalność byłaby jeszcze większa. Gdyby ktoś zrobił kupę na stole – skoczyłaby tym bardziej.

A do samych ekspertów apel: ludzie was oglądają, więc miejcie poczucie przyzwoitości. Skoro za przychodzenie do telewizji pobieracie pieniądze, zapracujcie na nie. Są fachowe wydawnictwa, jest internet, jest telewizja, są znajomi, którzy coś tam wiedzą. Wy – pewnie w duszy się zgodzicie – gówno wiecie. Macie względnie znane twarze, więc robicie za znawców, ale sami niszczycie reputację, na którą wcześniej pracowaliście. I nie chodzi tu wcale o wiek, nie mamy nic przeciwko seniorom – np. wspomniany Strejlau generalnie sobie radzi. Chodzi o to, by okazać widzom minimum szacunku i przyjść do pracy przygotowanym.

Reklama

Szaranowicz niestety nie potrafi tego wymóc – bo już by was albo postawił do pionu, albo zwolnił – więc odwoływać się trzeba do waszego poczucia wstydu. Dzisiaj rzeczywistość wygląda tak: studio w TVP ludzie oglądają albo dla beki, albo dlatego, że nie chce im się wstać po pilota.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...