Reklama

Futbol jeszcze długo nie wróci do domu. Anglia na kolanach

redakcja

Autor:redakcja

21 czerwca 2014, 13:53 • 6 min czytania 0 komentarzy

Anglicy przez dekady odczuwali irracjonalne przekonanie, że ich piłkarze nadal są najlepsi, a cały świat kręci się wokół pępka zwanego brytyjskim imperium. Od momentu, kiedy na trybunach starego Wembley Bobby Moore odbierał z rąk królowej Elżbiety II puchar za wygranie mistrzostw świata minęło prawie 50 lat, ale jeszcze niedawno w mentalności przeciętnego Anglika pokutowała myśl, że jego kadra wciąż jest świetna i wkrótce wygra mundial. Każdy marzył o tym, aby „futbol wrócił do domu”, po raz pierwszy od 1966 roku. Nie, nie wróci jeszcze długo, ale było mimo wszystko w tej romantycznej wizji piłkarskiego świata coś pięknego. Czasy się jednak zmieniają, a na dumnych synach Albionu po raz pierwszy od lat nie ciąży zbytnia presja i nikt już nie truje o złotym pokoleniu Beckhama, Gerrarda, Owena i innych. No bo nie ma o czym.

Pierwszy mecz przeciwko Włochom pokazał, że owszem – w grze Anglików widać nową jakość, ale Włosi i tak byli dużo lepsi. Generał Pirlo poustawiał młode wilczki pokroju Hendersona do pionu, pokazując im jak się powinno grać. Prasa w Anglii była zgodna, pisząc o postępach, ale i brakach. Wnioski nie były optymistyczne – jest lepiej, ale jeszcze dużo wody upłynie w Tamizie, zanim znajdzie się ktoś – jeśli w ogóle się znajdzie – kto powtórzy tryumfalny pochód świętej pamięci Bobby´ego Moore´a i wprowadzi Anglików na sam szczyt.

Spotkanie numer dwa przeciwko Urugwajowi jedynie potwierdziło wcześniejsze przypuszczenia – dzisiejsza kadra to jedynie popłuczyny po starej Anglii i to nawet nie tej mistrzowskiej, z 1966 roku. Gra Rooneya i spółki nie umywa się choćby do drużyny z roku 1996, gdzie Alan Shearer seryjnie trafiał do bramki. Największy paradoks tkwi w tym, że ludzie Hodgsona nie grali źle, a jednak przegrali dwa kolejne mecze. Dlaczego rok rocznie dumni synowie Albionu są coraz gorsi? Nie ma tutaj wielkiej filozofii – dlatego, że paradoksalnie liga jest coraz bogatsza. Abstrahując od tego, czy Premier League jest najlepsza, czy może oddała już palmę pierwszeństwa rozgrywkom niemieckim lub hiszpańskim, to nadal jest najzamożniejsza. Więcej dla ligi – znaczy mniej dla kadry.

Image and video hosting by TinyPic

Dlaczego?

Piłkarze masowo ściągają na Wyspy gdyż wiedzą, że tutaj mogą liczyć na gigantyczne apanaże, a sama liga opakowana jest pięknie jak żadna inna. Napływ obcokrajowców uczynił Premier League wielką, ale równocześnie stopniowo osłabiał kadrę Anglii. W klubach coraz rzadziej stawiano na wychowanków, gwiazdy kupowano, a nie wychowywano. To wszystko wpłynęło na to, że dzisiaj łatwiej wykraść zdolnego dzieciaka ze szkółki Barcelony, niż wychować perełkę np. na takim Old Trafford. Świetne akademie wychowujące młode talenty, jak np. ta w Southampton (m. in. Bale, Walcott, Shaw) to dzisiaj rzadkość.

Jakiś czas temu spotkałem się w angielskich mediach z nieco kontrowersyjną tezą, że początek osłabianiu Anglii dał… Arsene Wenger. Francuz przywiózł na Wyspy kapitalny warsztat trenerski, nowatorskie spojrzenie na futbol. Dla niego piłka była nie tylko tym, co dzieje się na murawie – liczyło się odżywianie, dieta, nawyki poza boiskowe. Z początku patrzono na niego jak na dziwaka, ale z czasem okazało się, że to angielska myśl trenerska jest delikatnie mówiąc zacofana. 

Wenger był jednym z prekursorów, którzy dali początek kontynentalnym wpływom futbolu na Premier League, co wiązało się nie tylko ze zmianami w szkoleniu. Zaczęto sprowadzać całą masę gwiazd, które dały nową jakość tej lidze. Pamiętacie czasy Overmarsa, Bergkampa, Petita, Vieiry? Pomijając żelazną defensywę „Kanonierów”, to obcokrajowcy coraz bardziej decydowali o grze drużyny Wengera. Powolutku dobiegała końca era Iana Wrighta, wkrótce miały nadejść czasy Henry´ego. Coraz więcej obcokrajowców grało także w innych drużynach, kontynentalnemu napływowi talentu nie oparł się nawet sam sir Alex Ferguson.

Image and video hosting by TinyPic

Oczywiście teorię o zgubnym wpływie Wengera na kadrę Anglii należy traktować nieco z przymrużeniem oka, ale pewne jej elementy nie są pozbawione sensu. Napływ obcej myśli szkoleniowej dodał lidze świeżości, tak jak i gracze z Europy, którzy szturmem zaczęli brać Premier League. Rozkwit telewizji SKY i z roku na rok coraz większe pieniądze kręcące się wokół futbolu uczyniły PL globalną, co nie pozostało bez wpływu na kadrę Anglii. Mniej wychowanków grających regularnie zrobiło swoje, a po dumie synów Albionu pozostały jedynie wspomnienia. Wychowankowie? Po co, kupimy zaciąg kopaczy z Ligue 1. Przepłacać za rodaka, dajmy na to za zdolnego Adama Lallanę? Za tę kwotę weźmiemy trzech Francuzów. 

Swoje pięć groszy dołożyli do tego agenci. Dobrze tamte czasy opisano w książce „Futbol Obnażony”, gdzie powiedziano wprost, że gigantyczny sukces Premier League nie byłby możliwy bez brytyjskich agentów piłkarskich, którzy „wpuścili” na Wyspy kolegów po fachu z kontynentu. Dzięki telewizji SKY liga zyskała ogromną popularność i oglądalność, ale to agenci dopełnili dzieła. Wzajemna współpraca doprowadziła do lepszego rozeznania innych rynków i większego przepływu piłkarzy, szkoleniowców, skautów i specjalistów z Europy. Jak u Gordona Gekko z „Wall Street” – duży pieniądz robi jeszcze większy pieniądz. Bez agentów piłkarskich rozwój sportowy i ogromny sukces marketingowy opóźniłyby się o jakąś dekadę.

Wracając do kadry Roya Hodgsona – po porażce przeciwko Cavaniemu i jego partnerom nikt chyba nie łudził się, że Anglia wyjdzie jeszcze z grupy, co oczywiście nie nastąpiło (Kostaryka sensacyjnie ograła Włochy). Mecz przeciwko Urugwajowi to był symboliczny gwóźdź do trumny – ludzi Hodgsona pogrążył ten, który na co dzień kopie w Anglii, a z Premier League uczynił swój prywatny plac zabaw. Niedawno zakończona kampania Premier League to było jednoosobowe show Luisa Suareza i mimo, że Liverpool musiał na koniec obejść się smakiem, to „El Pistolero” wszedł na poziom zarezerwowany dotąd jedynie dla Messiego i CR7.

Image and video hosting by TinyPic

Różnica pomiędzy bohaterem a przegranym jest niewielka – to kilkanaście centymetrów. Rooney trafił w spojenie słupka z poprzeczką, napastnik Liverpoolu do siatki. Suarez samotnie pogrążył Anglików i to pomimo kolana całego w bliznach, pamiątka po niedawnej artroskopii. Jeśli Luis zostanie na Anfield, zapewne w nowym sezonie przy każdej możliwej okazji kibice na innych stadionach będą na niego jeszcze głośniej niż zwykle buczeć i gwizdać, to normalne. Zamiast jednak to robić, fani oraz – przede wszystkim – ludzie odpowiedzialni za futbol w Anglii powinni zadać sobie fundamentalne pytanie – dlaczego jest jak jest? Co zrobić, żeby coraz bogatsza liga przekładała się także na reprezentację?

Mecze z Włochami i Urugwajem przyniosły nieco świeżości i ładnej gry, ale liczą się oczywiście punkty, a tych po dwóch kolejkach jest całe zero. Tabela nie kłamie, a Rooneya i spółkę dotknęła znana piłkarska choroba – „gramy pięknie jak nigdy, przegrywamy jak zawsze”. O zawodnikach Hodgsona zwykło się mówić jako o dumnych synach Albionu, ale to tylko historia, nijak nie mająca się do rzeczywistości – dla Anglików to najgorszy mundial od 64 lat. Dawną dumę zastąpił wstyd, a jego symbolem stał się najwspanialszy z synów Premier League, czyli Luis Suarez. 

Wielka Anglia? Pozostają jedynie mgliste wspomnienia i Bobby Moore poprawiający blond grzywę przed odebraniem pucharu z rąk królowej. Zabawne, ale rodakom Beckhama i Rooneya coraz bliżej do pewnego prawie 40-sto milionowego państwa nad Wisłą, z łezką w oku wspominającego przy każdej możliwej okazji zamierzchłe futbolowe sukcesy z czasów Kazimierza Górskiego i jego Orłów. Kto by pomyślał.

Kuba Machowina

Futbol jeszcze długo nie wróci do domu. Anglia na kolanach

Najnowsze

Ekstraklasa

Wiceprezes ŁKS zapowiada rewolucję kadrową: Będziemy musieli zastąpić 13 zawodników

Szymon Piórek
0
Wiceprezes ŁKS zapowiada rewolucję kadrową: Będziemy musieli zastąpić 13 zawodników
1 liga

Misiura: Na Ekstraklasę byłem gotowy już w 2020 roku

Szymon Piórek
0
Misiura: Na Ekstraklasę byłem gotowy już w 2020 roku

Anglia

Anglia

Arsenal pokazał, na czym polega futbol, a Chelsea udowodniła, czemu jest poza pucharami

Bartek Wylęgała
13
Arsenal pokazał, na czym polega futbol, a Chelsea udowodniła, czemu jest poza pucharami

Komentarze

0 komentarzy

Loading...