Reklama

Od zachodnich trenerów po sponsoring Atletico. Azerowie próbują budować markę

redakcja

Autor:redakcja

26 maja 2014, 15:38 • 6 min czytania 0 komentarzy

Do niedawna Azerbejdżan przeciętnemu kibicowi kojarzył się najpewniej z miejscem, które nieraz trzeba zaliczyć w drodze po awans do Ligi Mistrzów lub Ligi Europy. Piłka nożna zmienia się jednak w Azerbejdżanie w iście sprinterskim tempie, a dotychczas puste miejsce na futbolowej mapie nabiera kolorów i kształtów. Sponsoring Atletico Madryt, coraz więcej głośnych nazwisk, a także rozpieranie się łokciami w walce o organizację imprez pod egidą UEFA – to wszystko wpływa na sytuację, w której coraz więcej ludzi zaczyna patrzeć na Azerbejdżan z szacunkiem. Czy rodzi się nowa siła w piłkarskim świecie? Za wcześnie na takie wnioski, ale piłkarski rozwój kraju zwanego „Krainą Ognia” każe Azerom z optymizmem patrzeć w przyszłość.

Od zachodnich trenerów po sponsoring Atletico. Azerowie próbują budować markę

Na początek ciekawostka, która swego czasu zrobiła furorę. Myśleliście, że Football Manager to kompletna strata czasu? Nie w Azerbejdżanie. Tę historię znają wszyscy – 23-letni obecnie Vuger Huseynzade studiował na Boston University, ale od zawsze kochał piłkę. Stanął więc do konkursu na dyrektora sportowego FK Baku. Od lat pogrywał w kolejne odsłony FM-a, a doświadczenie zebrane przed monitorem… zaowocowało pracą. Podczas studiów Vuger pracował jako piłkarski scout, a po przypadkowej rozmowie z jednym z prezesów Baku zaproszono go na rozmowę. W 2012 roku otrzymał propozycję zostania doradcą w klubie, ale po zaledwie 10 dniach uznano, że Huseynzade ma wystarczające kwalifikacje, by zostać dyrektorem sportowym.

Nie wiemy jakimi kryteriami kierowali się spece od marketingu w Azerbejdżanie, ale ze sponsoringiem Atletico Madryt trafili w punkt. „Los Colchoneros” zostali mistrzami Hiszpanii i doszli do finału Ligi Mistrzów, a rosnące ambicje gangu Simeone perfekcyjnie wpasowały się w politykę tego azjatyckiego kraju, któremu zależy na budowaniu własnej silnej marki. To model podobny do katarskiego i tego ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Umowa zawarta w 2013 roku kosztowała Azerbejdżan 12 milionów funtów, ale realne zyski już dawno przekroczyły koszty sponsoringu. Korzyści było zresztą więcej – trenerzy oraz piłkarze Atletico odwiedzili kraj, a młodzi azerscy piłkarze latali na treningi do Madrytu.

Umowa podpisana w styczniu zeszłego roku miała skończyć się po 18 miesiącach, ale już teraz przedłużono ją do końca sezonu 2014/15. Bardzo pozytywnie o współpracy wypowiadał się prezydent Atletico, Enrique Cerezo: „Jesteśmy dwoma podróżującymi kompanami, którzy weszli na wspólną ścieżkę, która pozwoliła rozwijać wiele wspólnych akcji. Przez ten jeden rok udało nam się rozreklamować pozytywny image Azerbejdżanu na świecie oraz promować bilateralne stosunki pomiędzy naszymi krajami”. Strategiczny partner Atletico ma duże ambicje, w Baku postawiono na budowę luksusowych hoteli i apartamentów, a także wyspę w kształcie liścia na Morzu Kaspijskim podobną do tej z Dubaju.

Nie wszystko jest oczywiście piękne – była sowiecka republika oskarżana jest o typowe dla nuworyszów praktyki: łamanie praw człowieka, wysiedlanie rodzin by uzyskać tereny pod budowę czy tłumienie opozycji. Hiszpanów to jednak nie zraża. Oficjalna strona internetowa informuje: „Związek Azerbejdżanu i Atletico wykracza o wiele dalej niż klasyczna umowa sponsoringowa, ponieważ jest tutaj wielka wartość i narzędzie by osiągać wielkie cele…”. A Azerowie stawiają przed sobą naprawdę wielkie cele: starano się o organizację Olimpiady w roku 2020, coraz głośniej dopominają się o możliwość organizacji dużych imprez i meczów w ramach struktur UEFA. Dzięki pieniądzom rozwija się także ich rodzima liga, która przyciąga coraz więcej ciekawych nazwisk.

Reklama

Selekcjonerem kadry jest legenda niemieckiej piłki, były prawy obrońca Berti Vogts. Swoje malutkie imperium nad Morzem Kaspijskim postanowił budować także inny symbol europejskiej piłki, Tony Adams. Popularny „Tone” objął drużynę FC Gabala w 2010 i prowadził ją przez rok, a obecnie jest doradcą właściciela drużyny, Tale Heydarova. Heydarov jest założycielem i prezesem TEAS (The European Azerbaijan Scociety), organizacji mającej na celu popularyzowanie i propagowanie Azerbejdżanu jako prężnie rozwijającego się kraju. Jest także synem pułkownika generała Kamaladdina Heydarova, „ministra od spraw nagłych”. Majątek Heydarovów owiany jest legendą i doskonale wpasuje się w klimat post-radziecki – rosnąca przepaść pomiędzy kastą oligarchów, a biednymi. Rząd kontroluje wydobycie ropy, a najbogatsi nadal się bogacą.

Liga pełna jest ludzi pokroju Heydarova, którzy sukces przede wszystkim kupują. Dla jednych wyda się to wszystko niemoralne i zabijające ducha sportu, ale spektrum jest szersze – bez pieniędzy zwyczajnie nie ma progresu. A Tale Heydarov potrafi dbać o swoją organizację. Kiedy Adams w 2010 roku ruszał do pracy w Azerbejdżanie, gazety śmiały się z legendy Arsenalu. Adams mówił, iż chce wprowadzić w Gabali model Wengera, a budowanie wielkiego klubu to praca na 5-10 lat. „Tone” śmieje się po latach: „W jakiejś gazecie pojawił się artykuł, że nie przetrwam tam nawet 10 minut (…) A tu proszę…”

Adams był przez rok trenerem, później wrócił do Anglii z powodu problemów rodzinnych, ale obecnie znów jest doradcą w klubie. FC Gabala otwiera swój nowy stadion, akademią dla młodych piłkarzy dowodzi doświadczony Stanley Brard (były pracownik Feyenoordu), klub rośnie w siłę. Tony chwali właściciela klubu: „Jest duże wsparcie z jego strony, by stawiać na młodzież i rozwój. On bardzo chce, by w drużynie grali zawodnicy z regionu, gdzie pracujemy (…) Mamy wielu młodych piłkarzy w akademii, wspieramy rozwój lokalnej społeczności”. Legenda „Kanonierów” cieszy się także z warunków i bazy treningowej: „Nowy stadion, wiele boisk, hala do trenowania… Przypomina to Arsenal za czasów początków Wengera. Cieszę się, że miałem w tym wszystkim udział”. Niektórzy dziennikarze angielscy byli jednak bezlitośni: „Arsenal? FC Gabala przypomina raczej – zachowując oczywiście odpowiednie proporcje – napędzany petrodolarami Manchester City”.

Azerska piłka rozwija się dzięki ogromnym nakładom finansowym i zachodniej myśli szkoleniowej. Nie tylko Adams dorzucił swoje pięć groszy, ale także – a może przede wszystkim – Berti Vogts. Niemiec trenuje kadrę od 2008, a pod koniec zeszłego roku przedłużył kontrakt o następne dwa lata. Vogts nie kryje zachwytu: „Zanim usiądziecie, już macie w ręce kubek herbaty i owoce. Jak raz zaproszą Cię do domu, zaczynają Cię traktować jak członka rodziny. Ich gościnność, która pochodzi z ich wnętrz jest wspaniała, ale dla nich to nic niezwykłego – oni po prostu tacy są”. Opinie o jego pracy są podzielone.

Nie jest tajemnicą, że Azerowie nadal są chłopcami do bicia, a przeciwko pracy Niemca, który przez parę lat wygrał ledwie kilka meczów, protestowały zarówno media jak i kibice. Z drugiej strony, pod koniec zeszłego roku Azerbejdżan wskoczył na 88. miejsce rankingu, rekordowe w historii kraju. Dodatkowo przyszły stosunkowo „dobre” wyniki, kwalifikacje (chociaż nieudane) do mundialu Berti i jego piłkarze zakończyli serią czterech nieprzegranych meczów z rzędu czyli czymś, co nie zdarzyło się nigdy wcześniej. O Vogtsie i jego pracy pisano wiele i w różnym tonie, ale jedno nie ulega wątpliwości – Niemiec dostał wolną rękę zarówno w pracy w z kadrą, jak i spory głos w sprawie rozwoju samej ligi. Nie od razu da się zbudować potęgę, ale Azerowie idą w dobrym kierunku, czerpiąc od profesjonalistów. Cóż, pieniądze i know-how być może kiedyś dadzą rezultaty.

Reklama

KUBA MACHOWINA

Najnowsze

Anglia

Awans z perspektywy drona. Po 12 latach Portsmouth znowu zagra w Championship

Szymon Piórek
0
Awans z perspektywy drona. Po 12 latach Portsmouth znowu zagra w Championship

Komentarze

0 komentarzy

Loading...