Reklama

Weszło z butami: Makuszewski o kontakcie z Probierzem, imprezie w Jadze i historii Komorowskiego

redakcja

Autor:redakcja

28 kwietnia 2014, 23:49 • 5 min czytania 0 komentarzy

– Trudne sprawy? Takie to ma u nas Damian Garbacik. Niedawno rezerwy przegrały mecz, trener Probierz wszystkich zjebał, a biednemu Garbacikowi kazał biegać dziesięć razy po 400 metrów. Niewiele minęło czasu, a przyjechał na trening, zakomunikował, że go plecy bolą i… tak zaczął u trenera Moniza. Garbacik to fajny chłopak, tylko co chwilę ma pecha i coś mu wyskakuje – śmieje się Maciej Makuszewski. Tym razem w naszym cyklu „Weszło z butami” przepytujemy piłkarza Lechii Gdańsk.
Lechia czy powrót do Tereka?
Wolałbym Lechię – tutaj gram regularnie i czuję się naprawdę dobrze. Nie chciałbym wracać do Tereka po to, żeby siedzieć na ławce. Zresztą, nie wiem, czy trener tam by mnie chciał, czy w ogóle mnie dziś ogląda, bo patrząc na ostatnie wyniki to wątpię, by mnie potrzebował.

Weszło z butami: Makuszewski o kontakcie z Probierzem, imprezie w Jadze i historii Komorowskiego

Zagranica – wrócić tam jak najszybciej czy „na razie się sparzyłem”?
Kurde, grubo zaczynasz… Ani jedno, ani drugie. Jak będzie propozycja, to ją na spokojnie przemyślę, bo jestem bogatszy o pewne doświadczenia. Przy ofercie z Tereka czasu na myślenie nie było.

Ekstraklasa w telewizji czy spacer z rodziną?
Bywa różnie – czasem liga, czasem spacer.

Najlepszy piłkarz Ekstraklasy?
Dani Quintana.

Najbardziej niedoceniany ligowiec?
Olek Jagiełło.

Reklama

Obrońca, który najbardziej dał się we znaki?
Igor Lewczuk. Pamiętam go dobrze, bo… kilka razy uderzył mnie w twarz.

Największy twardziel w lidze?
Hm, może Głowacki? Albo nie – niech będzie Michał Pazdan.

„Jestem zadowolony” czy „liczyłem na więcej?
Liczyłem i nadal liczę na więcej. Jest jeszcze szansa.

Całowanie herbu i zapewnienia o wierności czy lepiej się nie wychylać?
Lepiej się nie wychylać. Całować herb to może albo wychowanek, albo ktoś, kto długo jest w drużynie i naprawdę czuje tę więź. To symbol dla klubowych ikon.

Reforma ligi – niepotrzebne zamieszanie czy dobry pomysł?
Mnie się podoba. Fajnie, że ktoś wpadł na pomysł, aby zrobić taką ligę. Ciekawszą, bo nikt nie gra o przysłowiową pietruszkę i nikt nie wychodzi, żeby po prostu pobiegać. Każda porażka w rundzie finałowej może kosztować wiele.

Spotkanie z Probierzem – lepsze za pierwszym czy za drugim razem?
Za drugim. Mieliśmy zupełnie inne relacje i dogadywaliśmy się znacznie lepiej niż przy wcześniejszym starciu.

Reklama

Michał Probierz czy Ricardo Moniz?
Obu szanuję, u obu grałem, ale u Moniza jestem trochę skuteczniejszy.

Ulubiony trener?
Wśród tych, z którymi pracowałem, to ulubionego nie mam. Ale bardzo cenię sobie Mourinho. Facet ma osobowość, która elektryzuje każdego piłkarza i widać to po tym, co wyprawia w Chelsea. Te jego gierki są fantastyczne, a i wszyscy zawodnicy grają na miarę możliwości.

Ile masz punktów na prawie jazdy?
Zero. Ja to niedzielny kierowca jestem (śmiech).

Tatuaże – tak czy nie?
Na razie nie, ale może kiedyś.

Impreza z Drewniakiem czy strach przed imprezą?
Na imprezach rzadko bywam, więc pewnie i tak bym nie poszedł. Z tego, co pamiętam, to u Drewniaka była ostra najebunda, a to chyba lekka przesada.

Wywiady w przerwie meczu – zawracanie głowy czy normalna sprawa?
Normalna, ale dla kibiców. Dla nas, piłkarzy jest to trochę zawracanie głowy, bo każdy myślami już jest w szatni z drużyną. Na przerwę schodzisz po to, aby utrzymać koncentrację albo omówić to, co nie funkcjonowało. Takie rozmowy wybijają nieco z rytmu.

Najgłupsze pytanie od dziennikarza?
„Maciek, opowiedz jak strzeliłeś bramkę” – pyta mnie gość, który był na meczu. Kabaret.

Największy jajcarz w szatni?
Jarek Bieniuk.

Największy pantoflarz w drużynie?
Nie zdążyłem się zorientować, za krótko tutaj jestem.

Największa impreza po zwycięstwie?
W Tereku skoczyliśmy kiedyś po meczu do innego miasta i było bardzo sympatycznie. Ale pamiętam, jak za Hajty wybraliśmy się w Jagiellonii całą drużyną na kolację i potem poszliśmy wszyscy na miasto. No i było kozacko! Wyszli wtedy praktycznie wszyscy, włącznie z masażystami, jedynie poza trenerami. Hajto potem żartem dopytywał: „Dlaczego do mnie nie zadzwoniliście?”.

Który z kolegów napisałby najciekawszą książkę?
Komor, czyli Marcin Komorowski. Gość jest w reprezentacji Polski, silnym klubie rosyjskim, a tylu trenerów go po drodze odpalało… W wielu miejscach był na testach, gdzieś mu nie płacili, Lenczyk mówił, że wyżej od niego ceni dwóch masażystów, do tego trafiał na ludzi, którzy próbowali podszywać się pod menedżerów. Komor to materiał na dobrą książkę.

Gdybym nie był piłkarzem, to byłbym…
Nie wiem. Od dziecka szedłem w jednym kierunku.

Mecz, po którym chciałeś zapaść się pod ziemię?
Ten, który we mnie wciąż siedzi, to niedawny we Wrocławiu. To było najważniejsze spotkanie, o awans do grupy mistrzowskiej, ale wszyscy się spaliliśmy, włącznie ze mną. Mega słabe to było. Dobrze, że ostatecznie dopisało szczęście.

Ulubiony ekspert piłkarski?
Andrzej Twarowski.

Szydera w piłce – potrzebna czy drażniąca?
Potrzebna. Warto się pośmiać, ale w granicach przyzwoitości.

Najładniejsza dziewczyna piłkarza Lechii?
Moja. A poza moją? To też moja!

Rzuty wolne po treningu czy wariant Łukasika?
Rzuty wolne, zdecydowanie. Codziennie zostajemy dłużej z Olkiem Jagiełło i Pawłem Stolarskim. Ł»eby nie było nudno, to gramy pod presją – a to o kolację, a to o Powerade’y.

Największy talent wśród młodych piłkarzy Lechii?
Dawidowicz i Stolarski.

Najlepszy kumpel w szatni?
Olek Jagiełło.

Ł»ycie piłkarza bardziej atrakcyjne na boisku czy poza nim?
Na boisku. To tutaj odczuwa się doping kibiców, oczy wszystkich skierowane są na ciebie. Poza boiskiem czasem ktoś cię zaczepi, przywita się i tyle.

Kasyno – tak czy nie?
Nie, nie pociągają mnie żadne gry. W karty nawet nie gram (śmiech).

Kogo z Lechii wysłałbyś do… Turbokozaka?
Piotrka Wiśniewskiego i Pawła Buzałę.

… do MMA?
Zaura Sadajewa. To jest kozak!

… do 1 z dziesięciu?
Marcina Pietrowskiego.

… do Trudnych Spraw?
Trudne sprawy to ma u nas Damian Garbacik (śmiech). Niedawno rezerwy przegrały mecz, trener Probierz wszystkich zjebał, a biednemu Garbacikowi kazał biegać dziesięć razy po 400 metrów. Niewiele minęło czasu, a przyjechał na trening, zakomunikował, że go plecy bolą i… tak zaczął u trenera Moniza. Garbacik to fajny chłopak, tylko co chwilę ma pecha i coś mu wyskakuje (śmiech).

… do Warsaw Shore?
Deleu!

Najnowsze

Polecane

Siatkarki jak walec w Lidze Narodów. Czy można już mówić o szansach na medal olimpijski?

redakcja
1
Siatkarki jak walec w Lidze Narodów. Czy można już mówić o szansach na medal olimpijski?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...