Reklama

Kartofliska na szlaku, czyli co słychać w niższych ligach (3)

redakcja

Autor:redakcja

24 października 2013, 14:45 • 5 min czytania 0 komentarzy

O niesamowitej frekwencji na meczu Milanu w Cegłowie, niecodziennej piętce zawodnika Gromu Prace Małe i ostrej strzelaninie w spotkaniu Wrzos Międzyborów z Czerwonymi Smokami – pisze tym razem Radosław Rzeźnikiewicz z Kartofliska.pl. Poniżej cotygodniowy przegląd niższych lig. Polecamy zwłaszcza filmik z cieszynką.
1. Wczoraj byłem na przedziwnym meczu regionalnego Pucharu Polski. Miałem wrażenie, że obu drużynom (Hutnik Warszawa-Sparta Jazgarzew 0:1) naprawdę zależy na tym by to spotkanie… wygrać i awansować do następnej rundy. Jest to zachowanie niemalże skandaliczne i raczej nie pasujące do wizerunku rozgrywek. Większość zespołów stara się odpaść od razu. Nie każdemu się to oczywiście udaje, ale taka jest niestety specyfika całego tego systemu pucharowego. Czy się chce czy nie – ktoś musi awansować. Jak przejebane to przejebane.

Kartofliska na szlaku, czyli co słychać w niższych ligach (3)

2. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że poszczególne związki okręgowe zrobią dla polskiego futbolu wszystko, dobro publiczne przedkładając nad dobro prywatne. Starają się więc chłopiny jak mogą i próbują „wylosować” w tych nieszczęsnych pucharach regionalnych takie pary, aby zespołom było w miarę „po drodze”, a jeden z nich nie obraził się jeśli przyjdzie mu awansować.

Prawdziwym skarbem są drużyny nowe (awansować chcą), które nie są zrzeszone w strukturach PZPNu. Przystępują do Pucharu Polski dla jaj („no ciekawe po ilu minutach Stefan zwróci śniadanie”) i im dłużej to jajo potrwa tym lepiej. Tu niestety często sprawdza się jednak teoria, że „nie każdy mecz da się przegrać”. Faworytom łatwo jest wprawdzie bramki nie strzelić, ale aby odpaść to muszą jakąś bramkę stracić – a tu zaczynają się prawdziwe schody. „Nowi” zazwyczaj nie są przyzwyczajeni do oddawania strzałów w światło bramki.

3. To prawdziwe szczęście, że okręgowe Związki Piłki Nożnej tak doskonale znają potrzeby drużyn, które zrzeszają. A wiadomo, że każdy marzy o obowiązkowym starcie w rozgrywkach (od okręgówki w górę trzeba grać w regionalnym pucharze), gdzie mecze zaplanowane są w dni robocze w środku dnia. Przecież to idealna wymówka aby nie przyjść do pracy czy szkoły. Każdy szef czy nauczyciel z pewnością nie będzie robił problemów z nieobecnością. To wręcz niewyobrażalne, że większosc zespołów nie korzysta z tych oczywistych udogodnień i stara się „wypisać” z rozgrywek jak najszybciej.

4. Sposobów na uczciwą porażkę jest kilka. Można np. zagrać juniorami. A niech sobie chłopaki pokopią w seniorach w „nagrodę”. Istnieje jednak spore ryzyko, że juniorzy nie są wcale tacy słabi i wygrają. Czasem trzeba kombinować inaczej. Oto nowy trend. Jedziemy na mecz pierwszym składem i traktujemy go jak zwykłą jednostkę treningową. Golimy frajerów 10:0, a po meczu łapiemy sie za głowę „o kurwa, a czy Wacek miał odpowiednie papiery do gry”. I klops. Wacek nie miał. Teraz pozostaje już tylko czekać aż związek zweryfikuje wynik jako walkower dla przeciwników. Mission Completed. Puchar nie będzie nasz.

Reklama

5. A tak w ogóle to mamy najlepiej zorganizowany Puchar Regionalny na świecie. Choćby pod kątem motywacji zawodników. Inne kraje powinny brać z nas przykład. Byłem w czerwcu na finale Pucharu Berlina. Na meczu było 6 tys. osób, a jego zwycięzca awansował do pierwszej rundy Pucharu Niemiec, gdzie mógł trafić na zespoły z pierwszej Bundesligi. No i po co? Przecież wiadomo, że nie mają żadnych szans na zwycięstwo z takim np. Bayernem. U nas na szczęście zorganizowane jest to lepiej bo zwycięzca regionalnego pucharu trafia do rundy przedwstępnej, gdzie może rywalizować np. z Concordią Elbląg. No i sami powiedzcie. Czy dla drużyn i zawodników wiekszą motywacją byłaby szansa gry np. z Lechem (z którym nie mieliby żadnych szans) czy ze wspomnianą Concordią.

6. Wszyscy mogą się od nas czegoś nauczyć. Także kibice. Fanatykom Czerwonych Diabłów polecam podpatrzeć jak z brakiem spektakularnych sukcesów radzą sobie fani Czerwonych Smoków Brwinów. 11 punktów w 8 meczach Manchesteru Utd. to ma być niby powód do paniki? Czerwone Smoki w 7 meczach nie zdobyły jeszcze ani jednego oczka. Idzie im raczej średnio tzn. że średnio tracą póki co 12.42 bramki na mecz, a nikt tu nie myśli np. o zmianie trenera.

7. A może po prostu Czerwone Smoki Brwinów nie mają szczęścia? Gdyby mieli to przecież nie przegraliby w sobotę z Wrzosem Międzyborów 0:20.

Zobaczcie sami. Te dwie bramki to przecież czysty niefart. Czerwone Smoki dla zmylenia przeciwników grają na… zielono.

Dla osób lubiących filmy z ostrą strzelaniną polecam wszystkie bramki ze spotkania Wrzos Międzyborów – Czerwone Smoki 20:0.

Reklama

8. Czerwone Smoki Brwinów są w gronie zespołów aspirujących do miana nagorszej drużyny w Polsce (zajmiemy się tą chlubną klasyfikacją po zakończeniu rundy). Ze statystyk wynikałoby, że jest szansa przegonić ubiegłorocznego zwycięzcę Casimirusa Bydgoszcz, który przegrywając 22 meczów miał imponujący bilans bramkowy 3-246.

9. Kolejna szansa podreperowania konta już w najbliższą sobotę. Czerwone Smoki czeka wyjazd na mecz z rezerwami… Milanu. Na razie tego z Milanówka. Kto wie – może tym razem wygrają 20:0? Dobry przykład walki z niepowodzeniami dali zawodnicy FC Płochocin z warszawskiej Klasy A. Najpierw u siebie przegrali 0:8 by tydzień później zwyciężyć na wyjeździe 8:1.

10. Ja rezerwy Milanu widziałem na własne oczy w już ostatnią sobotę. Było w historii futbolu wiele słynnych „meczów na wodzie”. Być może spotkanie Orion Cegłów – Milan II Milanówek trafi do historii jako słynny „mecz na lisciach”.

11. Przyjazd Milanu do Cegłowa można było chyba nieco lepiej rozegrać pod katęm marketingowym. Frekwencja delikatnie mówiąc dupy nie urywała.

12. „Przyjeżdzaj na nasze mecze. Zawsze dzieje się coś ciekawego”. Tak zachęcali mnie kiedyś zawodnicy Gromu Prace Małe (Klasa B). No więc wpadam dość regularnie i za każdym razem istotnie dzieje się więcej nawet niż w „Dzień Dobry TVN”.

Już za pierwszym razem zawodnikom Gromu udało się trafić do Perełek Tygodnia na Weszło. Wszystko dzięki interwencji obrońcy stojącego przy słupku.

Później byłem świadkiem oryginalnej cieszynki. Filmik ten miał ponad milion wyświetleń i nie wszystkie były moje.

W ostatnią niedziele do gustu przypadła mi za to ta bramka. Piętka Zlatana to nic w porównaniu z piętką zawodnika Gromu Prace Małe!

13. Lekko opóźniona, ale jest. „Moja Miesiączka” odc. 6 – kartoliskowe podsumowanie września. Działo się całkiem sporo tak więc zapraszam na 10 minutowe „arcydzieło”.

Najnowsze

Hiszpania

Media: 60 milionów to za mało. Barcelona odrzuciła ofertę za Raphinhę

Antoni Figlewicz
1
Media: 60 milionów to za mało. Barcelona odrzuciła ofertę za Raphinhę

Komentarze

0 komentarzy

Loading...