Reklama

Piast już z głowy. Pora na Lecha i Śląsk? Raczej Śląsk

redakcja

Autor:redakcja

01 sierpnia 2013, 12:00 • 5 min czytania 0 komentarzy

My za wszelką cenę próbujemy dostać się przynajmniej do fazy grupowej Ligi Europy. Oni grają w niej co roku. My zastanawiamy się czy prezesi wypłacą wreszcie zawodnikom premie za mistrzostwo i czy w ogóle za parę miesięcy będą mieli czym zapłacić za cokolwiek. Oni w tym czasie wydają ciężkie miliony na transfery. „My” czyli Śląsk Wrocław. „Oni” czyli belgijska Brugia, dzisiejszy rywal wrocławian. Nie ma sensu się czarować – zespół z zupełnie innej półki. Tak sportowo, jak i finansowo.
Bez cienia wątpliwości, Śląsk ma na swojej drodze jednego z najtrudniejszych pucharowych przeciwników w ostatnich latach. Pewnie słabszego od zeszłorocznego Hannoveru, ale jednocześnie mocniejszego i od Helsingsborga, i od Rapidu Bukareszt, z którymi wrocławianie mieli już okazje przegrać. Oczywiście Stanislav Levy trochę za bardzo się wypuszcza mówiąc, że Brugia to drużyna z europejskiego topu, ale wszystkie inne teksty o różnicy klas zdają się być w zupełności uzasadnione.

Piast już z głowy. Pora na Lecha i Śląsk? Raczej Śląsk

Weźmy te wywołane już transfery.

Laurens De Bock z Lokeren – 3,5 miliona euro
Jim Larsen z Rosenborga – 2,5 miliona euro
Tom de Sutter z Anderlechtu – 2 miliony euro
Enoch Kofi Adu z Nordsjaelland – 2 miliony euro
Mohamed Tchite ze Standardu Liege – 1,5 miliona euro
Jesper Jorgensen z KAA Gent – 1,5 miliona euro
Ivan Trickovski z APOEL-u Nikozja – 1 milion euro
Timmy Simons z Norymbergi – 500 tysięcy euro.

Już mniejsza o to, że i Trickovski, i Tchite w ostatnich latach zdążyli dać się we znaki polskim ekipom w meczach pucharowych. Ta powyższa lista to tylko kilka najważniejszych transferów Brugii przeprowadzonych w ostatnich trzech okienkach – przy czym to trzecie wciąż się nie zamknęło. Tylko tego lata Belgowie wydali na nowych piłkarzy ponad 2,5 miliona euro. W poprzednim sezonie – 12,5 miliona, a jeszcze we wcześniejszym ponad 13 dużych baniek. W bieżącym oknie dokonali też najwyższego transferu z klubu w całej jego historii, sprzedając Carlosa Baccę za 7 milionów do Sevilli. Niby to tylko liczby, niby pieniądze nie biegają po boisku i nie zdobywają bramek, ale nasze miejsce w szeregu wskazują idealnie.

W poprzednim sezonie pucharowym Club Brugge grało w fazie grupowej Ligi Europy, odpadając najpierw z FC Kopenhagą z walki o Ligę Mistrzów. Rok wcześniej Belgowie wyszli z grupy Ligi Europy i poddali się dopiero po dwumeczu z Hannoverem (1:3). Generalnie, od kiedy Puchar UEFA przekształcono w LE, dzisiejszy rywal Śląska gościł w grupie (a czasem i dalej) raz za razem. Regularnie.

Reklama

Śląsk jak to Śląsk, wiadomo. Póki co zagrał:

– bardzo dobry pierwszy mecz z Rudarem.
– fatalną pierwszą połowę z Koroną i słabą drugą
– dobrą pierwszą połowę rewanżu z Rudarem i fatalną drugą
– fatalną pierwszą połowę z Jagiellonią, no i lepszą drugą.

W sumie – jeden udany mecz, rozegrany na poziomie od początku aż do końca. Niestety z podwórkowym przeciwnikiem, który dostał się do Europy tylko dzięki niedopuszczeniu do niej innych drużyn. Dziś niestety potrzeba obu bardzo dobrych połów, a i to nie da żadnej gwarancji korzystnego rezultatu.
 
EXPEKT:
Śląsk Wrocław – Club Brugge – 3.25 – 3.50 – 2.00
Śląsk nie przegra na własnym boisku – 1.68
Śląsk strzeli gola w pierwszym meczu – 1.35


Kliknij aby się zarejestrować i obstawić zakład >>

COMEON:
Pierwsza połowa zakończy się remisem – 2.10
Bruggia będzie prowadzić do przerwy i wygra – 3.25
Więcej goli padnie dopiero po przerwie – 2.05


Kliknij aby się zarejestrować i obstawić zakład >>

Reklama

Trochę przyjemniej mają piłkarze Lecha Poznań, którzy od wczoraj przebywają w Wilnie. Mariusz Rumak zdążył już przemówić po angielsku przed kamerą klubowej telewizji Zalgirisu, a jego zawodnicy wypróbować kolejną sztuczną trawę, na której będą dzisiaj walczyć o pucharowy wynik.

„Lech to bardzo dobra drużyna, ale jeszcze w wakacyjnej formie” – mówi w wywiadzie dla Rzeczpospolitej Marek Zub, trener Zalgirisiu i zdaje się, że równocześnie pierwszy szkoleniowiec, który poprowadzi zagraniczny klub przeciwko polskiemu zespołowi. Polska reprezentacja może być zresztą dużo większa, bo w kadrze znajdują się też Kamil Biliński, bardzo dobrze wypowiadający się o Polsce Andrius Skerla, były piłkarz Jagiellonii, Paweł Komołow z Bełchatowa czy Georgas Freidgeimas, który kiedyś z wątpliwym skutkiem kopał w Łódzkim Klubie Sportowym. Nie ma tylko Jakuba Wilka – ten przezornie uciekł przed Lechem, a więc swoim byłym pracodawcą, do rumuńskiego Vaslui.

Zalgiris dysponuje budżetem w granicach 10 milionów złotych rocznie – finansowo i organizacyjnie nijak z Lechem równać się nie może. Sam Zub przyznaje, że jeśli obie drużyny zagrają na swoim normalnym, wysokim poziomie, to Lech wygra. Pytanie, co dziś w przypadku Lecha oznacza stwierdzenie „normalny, wysoki poziom”? Jeśli będzie on taki jak w meczach z Ruchem czy Cracovią, to wszystko w Wilnie się może wydarzyć. Zalgiris, Litwa, Wilno. Pierwsze skojarzenie – koszykówka, a nie piłka nożna. Raczej Arvydas Sabonis, a nie Mantas Kuklys. To tego pierwszego ludzie będą kojarzyć na ulicach.

Jak wygląda futbol w Wilnie i czy naprawdę znajduje się aż tak bardzo na marginesie, możecie się przekonać oglądając bardzo dobry reportaż Canal+, wyemitowany przed kilkoma miesiącami:

Co ciekawe, dokładnie w dniu rewanżu z Lechem Markowi Zubowi wybije rok pracy z Zalgirisem. Zdobył z nim w tym czasie wicemistrzostwo Litwy. Tylko wicemistrzostwo, biorąc pod uwagę, że w drugiej części sezonu wygrał 13 kolejnych meczów, ale mimo to strat z czasów kiedy w Wilnie nie pracował nie dało się odrobić. W finale Pucharu Litwy wygrał za to z byłym pucharowym rywalem Wisły Kraków – FK Szawle i dziś prowadzi w lidze z przewagą dziewięciu punktów nad Ekranasem Poniewież. Odżył też Biliński, którego statystyki w tym sezonie prezentują się imponująco:

– W lidze 17 meczów – 13 goli i 5 asyst
– W pucharach 4 mecze – 3 gole i 1 asysta.

Przed rokiem Zalgiris dostał pucharowe lanie 1:5 od Admiry Wacker. W tym jest znacznie lepiej. Wa własnym boisku zremisował z irlandzkim St. Patricks i wygrał 2:0 z Pyunikiem Erewań. Mariusz Rumak filozofuje więc w swoim stylu: – Jedziemy po zwycięstwo, ale remis nie będzie porażką.

BET-AT-HOME:
Zalgiris Wilno – Lech Poznań – 4.10 – 3.50 – 1.75
Zalgiris nie przegra pierwszego meczu – 1.91
Lech jako pierwszy strzeli gola – 1.55


Kliknij aby się zarejestrować i obstawić zakład >>

BETCLIC:
Padną przynajmniej trzy bramki w meczu – 2.00
Lech będzie prowadził do przerwy i wygra – 2.75
Zalgiris strzeli gola w meczu u siebie – 1.55


Kliknij aby się zarejestrować i obstawić zakład >>

Najnowsze

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
5
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...